rozpływam się... chyba jednak wolę irlandzkie upały po maksymalnie 25 stopni
dziś Ol już lepiej, chociaz cały czas poznaje nowe ciocie i wujków... sama jestem zmęczona, a co dopiero ona.
powoli i ja oswajam się z sytuacją, że każdy chce do O. zagadać, dotknąć... bo normalnie mnie strzesa szlag, że ktoś to robi, moje dziecko i nie dam! dzis się nawet popłakałam z tego powodu.
najlepszy tekst czekał mnie już na lotnisku, gdzie powitała nas ciotka mojego M.
upał, same wiecie jaki, Ol tylko w body i koszulce- bo nie zdążyłam jeszzce zdjąć.
"ubierz ją, tu zimno!"
a zaraz potem, kiedy Olcia zaczęła żuc paluszki swoje, to zaczęła jej wyciągać z buzi "a fe, niedobre, nie pozwalaj jej pod żadnym pozorem, żadnych palców i smoczkow w buzi!"
ja jej grzecznie, że mi nie przeszkadzają te palce w buzi, a smoka Ol ma jak idzie spać i właśnie ją rozbieram, bo jak widać, wszyscy są rozebrani, więc malej tym bardziej gorąco.
ale w sumie dzis widziałam dziecko w czapce i to wcale nie takiej od słońca, tylko normalnej z klapkami na uszy...
e-kord współczuję tragedii
dronka- ucałuj małą i życzę szybkiego powrotu do zdrowia
monia- mi położne w szpitalu radziły brać nurofen, jak będą cyce bolały i poza tym nic nie robić