Cześć brzuchacze :-)
Jestesmy już w domu. Jestem nieprzytomna ale szczesliwa bo wreszcie w domu. szpitale znosze fatalnie wiec byłam w ciagłej rozsypce psychicznej, dopiero jak rano mnie wypuscili to odzyłam.
Czyli tak jak podejrzewałam, Hanka wyszła za wczesnie ale i tak sie obroniłam :-)
Dzisiaj o 7 mnie nieoficjalnie wypuscili lekarze na przepustkę na obrone i prosto z egzaminu wrocilam po Hankę, przez ten czas połozne sie nia zajeły. Całe szczescie nas wypisali bo było ryzyko ze jeszcze zatrzymaja bo mała ma lekka zółtaczkę.
Haniór nakarmiony spi i ja chyba sie przyłacze bo przez ostatnie 4 doby spie po 3 godziny. Były male problemy za karmieniem bo mleka maławo ale rozkrecamy się
choc z cyców masakra
Troche musiałam dokarmiać butlą. Połozne i pielegniarki bardzo pomocne, żadnej nagonki na naturalne karmienie nie było. Wszystkie mówiły ze moja decyzja jak chce karmic ale jesli naturalnie to zawsze moge przyjsc po butle zeby dokarmic jesli mojego mleka za mało; jesli tylko butelka to będą mleko przygotowywać.
Dziewczyny połozna była super, bardzo mi pomogła bo trwałoby to duuuzo dłuzej a tak uwinełysmy sie w sumie w 12 godzin
. No i udało sie bez naciecia, dwa szwy ale na malenkich peknieciach wiec od razu wstałam i smigam. Forma fizyczna rewelacja :-), psychicznie tez już lepiej bo wreszcie w domu.
Własnie zjadłam obiad- delektowałam sie ryzem z gotowana marchewka i gotowanym kurczakiem
Cierpie okrutnie bo nie moge na razie jesc zadnych surowych owoców bo nawet po jabłku które teoretycznie jest dopuszczalne Hanka miała biegunkę
No nic, mysle ze przezyje jakis czas
Zmykam bo trzeba wykorzystac chwile na sen zanim mała gadzina sie obudzi. Jutro postaram sie zajrzec i poczytam co sie działo pod moja nieobecność.
Trzymajcie sie ciepło.