reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcowe prawilne kreski 🌷☀️

no bo ja nie wierzę że one tam sobie rzeczywiście 2 dni spokojnie siedzą i zawsze jak robię cardio to boje się że powypadaja albo im się główki tam poobijaja że i tak w komórke jajowo nie trafia 😂😂
za bardzo kombinujesz :D jak partner ma prawidłowe wyniki nasienia, to przy każdym wytrysku uwalnia nawet kilkadziesiąt milionów plemnikow. Jakas cześć z pewnością sobie leżakuje, część drga albo biega bez celu, ale spora część powinna płynąć do przodu, przedzierając się przez śluz, w kierunku komórki jajowej. Część z tych pędzących szybciej lub wolniej jest prawidłowej budowy i są w stanie wgryźć się w komórkę jajową. Nie obijają się o siebie główkami, nie wypadają z Ciebie, nie martw się :)
 
reklama
za bardzo kombinujesz :D jak partner ma prawidłowe wyniki nasienia, to przy każdym wytrysku uwalnia nawet kilkadziesiąt milionów plemnikow. Jakas cześć z pewnością sobie leżakuje, część drga albo biega bez celu, ale spora część powinna płynąć do przodu, przedzierając się przez śluz, w kierunku komórki jajowej. Część z tych pędzących szybciej lub wolniej jest prawidłowej budowy i są w stanie wgryźć się w komórkę jajową. Nie obijają się o siebie główkami, nie wypadają z Ciebie, nie martw się :)
już się nie da tego odwyobrazić 😅 ale rzeczywiście zaufam nauce i temu że wszędzie lekarze mówią o tych przynajmniej 2 dniach życia w środku ☺️
 
Ja pewnie w najbliższym tygodniu mogę spodziewać się owu i oczywiście mąż chory (blisko umarcia, bo ma 37,0 🤪), ja przeziębiona i z jakimś wewnętrznym wkurwem. Tak sobie leżę, wątpię, rozmyślam i zapodaję kontrowersyjny temat: czy zdarzyło Wam się, że po kolejnych nieudanych cyklach zastanawiałyście się, czy udałoby się gdyby tak zmienić partnera? Nie umiem tego ubrać w słowa, ale zdarza mi się pomyśleć coś w stylu, że pewnie gdybym przespała się z kimś innym, to znając życie zaszłabym po jednym razie. Macie też tak, czy tylko moje myśli idą tak daleko? 😅
 
Nie mam dzisiaj za bardzo siły dużo pisać, ale doszłam dzisiaj do takiego samego wniosku o sobie. Niby mam trudniejsze doświadczenia za sobą, niby powinnam być zahartowana i długo by jeszcze wymieniać, a sama siebie zaskakuję- nie pozytywnie, nie negatywnie, po prostu sama nie wietrzę w to jak się zachowuję. I u mnie ten sam czas starań, czyli niezbyt długo.
a to nie, to ja właśnie inaczej, ja zdecydowanie pozytywnie jestem zaskoczona. Chyba wyniki męża tak mnie przeczołgały - patrzę na siebie sprzed dwóch miesięcy i pukam się w głowę :) i podejrzewam, że za trzy miesiące będę pukać się w głowę na myśl o sobie dzisiaj :)
 
Ja pewnie w najbliższym tygodniu mogę spodziewać się owu i oczywiście mąż chory (blisko umarcia, bo ma 37,0 🤪), ja przeziębiona i z jakimś wewnętrznym wkurwem. Tak sobie leżę, wątpię, rozmyślam i zapodaję kontrowersyjny temat: czy zdarzyło Wam się, że po kolejnych nieudanych cyklach zastanawiałyście się, czy udałoby się gdyby tak zmienić partnera? Nie umiem tego ubrać w słowa, ale zdarza mi się pomyśleć coś w stylu, że pewnie gdybym przespała się z kimś innym, to znając życie zaszłabym po jednym razie. Macie też tak, czy tylko moje myśli idą tak daleko? 😅
rozumiem co masz na myśli i nie oceniam. Wydaje mi się, że to może być naturalna myśl.

Ale u mnie było tak, że ja nie chciałam dzieci, mąż w sumie jakoś też nieszczególnie. Ale w pewnym momencie pojawił się u mnie instynkt i zaczęłam patrzeć na dzieci jako na "owoc miłości". I że to jest taka mieszanka dwóch osób. I to bym chciała. Chciałabym mieszankę siebie i męża. Moje oczy, jego usta, moje gadane, jego inteligencję. Takie połączenie. Nie połączenie mnie i kogoś innego. Połączenie mnie i tego jednego, konkretnego człowieka. I temu połączeniu chce pokazywać świat, uczyć miłości do ludzi i zwierząt, a przede wszystkim miłości do siebie 💜
 
Ja pewnie w najbliższym tygodniu mogę spodziewać się owu i oczywiście mąż chory (blisko umarcia, bo ma 37,0 🤪), ja przeziębiona i z jakimś wewnętrznym wkurwem. Tak sobie leżę, wątpię, rozmyślam i zapodaję kontrowersyjny temat: czy zdarzyło Wam się, że po kolejnych nieudanych cyklach zastanawiałyście się, czy udałoby się gdyby tak zmienić partnera? Nie umiem tego ubrać w słowa, ale zdarza mi się pomyśleć coś w stylu, że pewnie gdybym przespała się z kimś innym, to znając życie zaszłabym po jednym razie. Macie też tak, czy tylko moje myśli idą tak daleko? 😅
bardzo teoretycznie mogło by się zdarzyć tak że inny facet miałby terminatory zamiast plemników ale na pewno nie myslalabym nigdy o zmianie partnera tylko po to by zwiększyć szanse na ciążę
 
rozumiem co masz na myśli i nie oceniam. Wydaje mi się, że to może być naturalna myśl.

Ale u mnie było tak, że ja nie chciałam dzieci, mąż w sumie jakoś też nieszczególnie. Ale w pewnym momencie pojawił się u mnie instynkt i zaczęłam patrzeć na dzieci jako na "owoc miłości". I że to jest taka mieszanka dwóch osób. I to bym chciała. Chciałabym mieszankę siebie i męża. Moje oczy, jego usta, moje gadane, jego inteligencję. Takie połączenie. Nie połączenie mnie i kogoś innego. Połączenie mnie i tego jednego, konkretnego człowieka. I temu połączeniu chce pokazywać świat, uczyć miłości do ludzi i zwierząt, a przede wszystkim miłości do siebie 💜
Mam to samo. Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem, moje życie z nim to moje spełnienie. A wspólne dziecko byłoby dopełnieniem 🙂🥺
 
Ja pewnie w najbliższym tygodniu mogę spodziewać się owu i oczywiście mąż chory (blisko umarcia, bo ma 37,0 🤪), ja przeziębiona i z jakimś wewnętrznym wkurwem. Tak sobie leżę, wątpię, rozmyślam i zapodaję kontrowersyjny temat: czy zdarzyło Wam się, że po kolejnych nieudanych cyklach zastanawiałyście się, czy udałoby się gdyby tak zmienić partnera? Nie umiem tego ubrać w słowa, ale zdarza mi się pomyśleć coś w stylu, że pewnie gdybym przespała się z kimś innym, to znając życie zaszłabym po jednym razie. Macie też tak, czy tylko moje myśli idą tak daleko? 😅
Nie miałam nigdy takich myśli, nie chciałabym dziecka z innym, nawet tego nigdy nie rozważałam😉 nawet hipotetycznie
 
Mam to samo. Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem, moje życie z nim to moje spełnienie. A wspólne dziecko byłoby dopełnieniem 🙂🥺
o, to właśnie jest piękne określenie "dopełnienie". Nie potrzebuje dziecka samego w sobie, nigdy nie marzyłam o dzieciach, nie były moim celem, ani nawet jednym z wielu celów. Dlatego ciężko mi się myśli o adopcji - czy to dziecka, czy komórki, czy dawcy nasienia, choć już niczego nie wykluczam, bo widzę jak mi się zmieniło autentycznie w ciągu miesiąca podejście do ivf. Ale idealnie by było, gdybyśmy mieli te naszą mieszankę genów 😍
 
reklama
Co do samych starań. Z perspektywy czasu moim najtrudniejszym okresem starań był pierwszy rok, ponieważ nie mogłam zaakceptować tego, że właśnie nam się to przydarzyło. Innym wokół nie, a nam tak. Po magicznym 12 cs i stwierdzeniu niepłodności, czyli moich obaw jeszcze sprzed okresu starań, uspokoiłam się, zwolniłam, co ma być to będzie, my robimy tyle ile możemy, słuchamy lekarzy, na spokojnie. I skupiamy się na życiu. Czuję wewnętrzny spokój, że w końcu będzie nam dane :)
 
Do góry