reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcowe mamy 2021

No oczywiście że tak. Tylko popatrzmy też na inną rzecz że jednak my byliśmy wychowywani na domowym jedzeniu, nawet jak chciałoby się zjeść takie świństwo to u mnie w domu było jedno magiczne zdanie - "obiad mamy w domu", i tak mama potrafiła ukrócić wszelkie zapędy do fast foodu. A teraz w większości ludziom gotować się nie chce. Nie jestem też miłośnikiem stania przy garach, ale bardzo dużo się zmieniło od kiedy Anastazja przyszła na świat, oby dwoje z mężem zmieniliśmy swoje żywienie na dobre bo mamy motywacje by jednak dziecku pokazywać coś co jest dobre. Lecz nie powiem, przyjdzie taki moment gdzie dam spróbować tego świńskiego jedzenia tylko po to aby poznała że istnieje też fast food. Bo od ograniczeń nie wychodzi nic dobrego, a przekonałam się o tym doskonale bo walczyłam z zaburzeniami odżywiania i do dziś walczę, i nie chce by moje dziecko było tak jak ja za młodu, a miałam niedowagę, mama mi cudowała z jedzeniem, a w gościach potrafiłam zjeść milion słodyczy bo w domu był zakaz.
A nie posmakować to ja oczywiście też mam zamiar ale w granicach rozsądku jak u siebie😅😉
Fastfoody to jedno, ale ludzie w domach tak jedzą, a to jest podstawa. Jak gotują to jakieś półprodukty, zginęła gdzieś kultura jedzenia, wspólnego i watościowego.
Moja szwagierka (ta od telefonu) nie dawała długo dziecku cukru, jak poszło do przedszkola to zaczęły się urodziny i padła propozycja czy cukierki czy tort (ciasto), tylko ona była za tortem.
Moje sąsiadki posiadające małe dzieci też się ze mnie śmieją, że nie daję soczków i ciasteczek. Chyba rodzice też są winni. Ostatnio w sklepie widziałam otyłe dziecko, matka super laska, biegnie ten mały do pączków z lukrem (takie wióry z biedronki) i prosi "mamusiu ja to muszę zjeść", a ona "to wybierz sobie".
Tak ta masa gotowców to też mnie przeraża chociaż nie powiem raz na parę miesięcy też z jakiegoś skorzystam . Tak w ogóle w tym miesiącu pierwszy raz kupiłam gotowy obiadek dla malego🤭 i też co jakiś czas ktoś pyta czy już je czekoladkę 😅jakby to było najważniejsze jedzenie🤭
 
reklama
Fastfoody to jedno, ale ludzie w domach tak jedzą, a to jest podstawa. Jak gotują to jakieś półprodukty, zginęła gdzieś kultura jedzenia, wspólnego i watościowego.
Moja szwagierka (ta od telefonu) nie dawała długo dziecku cukru, jak poszło do przedszkola to zaczęły się urodziny i padła propozycja czy cukierki czy tort (ciasto), tylko ona była za tortem.
Moje sąsiadki posiadające małe dzieci też się ze mnie śmieją, że nie daję soczków i ciasteczek. Chyba rodzice też są winni. Ostatnio w sklepie widziałam otyłe dziecko, matka super laska, biegnie ten mały do pączków z lukrem (takie wióry z biedronki) i prosi "mamusiu ja to muszę zjeść", a ona "to wybierz sobie".
A później dziecko musi to zjeść i koniec bo jest płacz. To jest przykre. Mam na fb polubiony fanpage gdzie jest facet który odchudza takie dzieciaki. Serio idzie się załamać że dużo jest takich przypadków.
 
Fastfoody to jedno, ale ludzie w domach tak jedzą, a to jest podstawa. Jak gotują to jakieś półprodukty, zginęła gdzieś kultura jedzenia, wspólnego i watościowego.
Moja szwagierka (ta od telefonu) nie dawała długo dziecku cukru, jak poszło do przedszkola to zaczęły się urodziny i padła propozycja czy cukierki czy tort (ciasto), tylko ona była za tortem.
Moje sąsiadki posiadające małe dzieci też się ze mnie śmieją, że nie daję soczków i ciasteczek. Chyba rodzice też są winni. Ostatnio w sklepie widziałam otyłe dziecko, matka super laska, biegnie ten mały do pączków z lukrem (takie wióry z biedronki) i prosi "mamusiu ja to muszę zjeść", a ona "to wybierz sobie".
To prawda, wiele osób też się dziwi, że nie podaję żadnych soczków i słodkich przekąsek. A ja jak widzę czym karmią swoje dzieci niektórzy rodzice to szczena opada... Ostatnio widziałam jak bobas w wieku naszych maluchów wcinał 7 daysa 😤 Moja koleżanka, która nigdy nie gotowała w domu, ma w tej chwili z kolei wielki problem ze swoim 5 letnim synem, który nie chce jeść dosłownie nic.... oprócz czipsów i słodkich serków a wieczorem wypija mleko modyfikowane z butelki (5 latek?!) i to dosłownie wszystko. Teraz chodzi z nim po specjalistach ale trochę późno się obudziła....😖
 
A nie posmakować to ja oczywiście też mam zamiar ale w granicach rozsądku jak u siebie😅😉

Tak ta masa gotowców to też mnie przeraża chociaż nie powiem raz na parę miesięcy też z jakiegoś skorzystam . Tak w ogóle w tym miesiącu pierwszy raz kupiłam gotowy obiadek dla malego🤭 i też co jakiś czas ktoś pyta czy już je czekoladkę 😅jakby to było najważniejsze jedzenie🤭
Mnie nikt nie pyta czy mały już je czekoladkę bo co niektórzy wychodzą z założenia, że na pewno tak. I tym sposobem mamuśka wpieprza kinderki, które dostaje dziecko 🤣 Ale i tak najgorsze są te nieszczęsne soczki typu kubuś 🤮? Dla mnie to jest straszne w smaku.
 
No oczywiście że tak. Tylko popatrzmy też na inną rzecz że jednak my byliśmy wychowywani na domowym jedzeniu, nawet jak chciałoby się zjeść takie świństwo to u mnie w domu było jedno magiczne zdanie - "obiad mamy w domu", i tak mama potrafiła ukrócić wszelkie zapędy do fast foodu. A teraz w większości ludziom gotować się nie chce. Nie jestem też miłośnikiem stania przy garach, ale bardzo dużo się zmieniło od kiedy Anastazja przyszła na świat, oby dwoje z mężem zmieniliśmy swoje żywienie na dobre bo mamy motywacje by jednak dziecku pokazywać coś co jest dobre. Lecz nie powiem, przyjdzie taki moment gdzie dam spróbować tego świńskiego jedzenia tylko po to aby poznała że istnieje też fast food. Bo od ograniczeń nie wychodzi nic dobrego, a przekonałam się o tym doskonale bo walczyłam z zaburzeniami odżywiania i do dziś walczę, i nie chce by moje dziecko było tak jak ja za młodu, a miałam niedowagę, mama mi cudowała z jedzeniem, a w gościach potrafiłam zjeść milion słodyczy bo w domu był zakaz.
Winni są tylko rodzice. Moja 6 latka zna słodycze lubi, kocha lody. Tylko, że to ja decyduje kiedy i ile. Zna tez macdolanda ale dla niej to jest prawie wycieczka jak do disneylandu. 😂 Wszystko w umiarze musi być zachowane. Rodzice piszą usprawiedliwienia z wf żeby biedne dzieci się nie spociły... Najlepiej dac tableta i niech siedzą... Później winia wszystkie śmieciowe jedzenia a to wyłącznie jest ich wina. Za moich czasów wf był najlepszy, bardzo dużo biegaliśmy, gry kontaktowe itp. U mojej córki w przedszkolu pani wymyśliła,, fit urodzinki,, czyli jak np trzy osoby kończą w styczniu ileś tam lat, to przynoszą co wcześniej zaplanowała pani. Robią sałatki owocowe, ludziki z owoców, szaszłyki. Dzieci maja nie przynosić cukierków bo tak ustaliliśmy. Ale oczywiście rodzice niektórzy dają te cukierki... A ja pozniej musze tłumaczyć corce dlaczego oni mogli a ona nie... Rodzice sami robią z dzieci,, kalekie,, i wyłącznie to jest ich wina
 
Ja się z Wami wszystkimi dziewczyny zgadzam, ale jednak mam trochę inne poglądy na temat jedzenia, słodyczy, itp.
Czytając Was trochę widzę jakby popadanie w paranoje albo z skrajności w skrajność.
Dzisiaj na ten temat nie będę pisała, bo się chcę trochę rozpisać co ja o tym uważam, ale jutro postaram się odnieść do tego.
 
Ja się z Wami wszystkimi dziewczyny zgadzam, ale jednak mam trochę inne poglądy na temat jedzenia, słodyczy, itp.
Czytając Was trochę widzę jakby popadanie w paranoje albo z skrajności w skrajność.
Dzisiaj na ten temat nie będę pisała, bo się chcę trochę rozpisać co ja o tym uważam, ale jutro postaram się odnieść do tego.
Też się zgodzę z Tobą, że w paranoję nie można popadać. Mój pierwszy synek jadł zupełnie inaczej, tj. sporo słoiczków, gotowe kaszki smakowe, biszkopty, serki typu Danio itp. Czekoladki spróbował jak miał ze 2 latka Dziś co prawda karmię drugiego synka zupełnie inaczej, jednak starszak jest szczupłym, zdrowym, wysportowanym chłopcem i to, że zjadał np. trochę cukru nie zniszczyło mu zębów ani zdrowia ani niczego innego. Teraz jednak uważam, że świadomość nasza jest zupełnie inna i baczniej uważam na to co podaję dzieciom i nam samym. Ale oczywiście nie zamierzam mieć fisia na tym punkcie i jakieś małe odstępstwo od czasu do czasu dopuszczam😉
 
Też się zgodzę z Tobą, że w paranoję nie można popadać. Mój pierwszy synek jadł zupełnie inaczej, tj. sporo słoiczków, gotowe kaszki smakowe, biszkopty, serki typu Danio itp. Czekoladki spróbował jak miał ze 2 latka Dziś co prawda karmię drugiego synka zupełnie inaczej, jednak starszak jest szczupłym, zdrowym, wysportowanym chłopcem i to, że zjadał np. trochę cukru nie zniszczyło mu zębów ani zdrowia ani niczego innego. Teraz jednak uważam, że świadomość nasza jest zupełnie inna i baczniej uważam na to co podaję dzieciom i nam samym. Ale oczywiście nie zamierzam mieć fisia na tym punkcie i jakieś małe odstępstwo od czasu do czasu dopuszczam😉
O właśnie mi też o to chodzi że jednak teraz bardziej zwraca się uwagę na to co się je i skoro się wie jak to powinno wyglądać i samemu tak się odżywia to wtedy ma to sens.
Heh mój syn na pewno nie dotrwa do dwóch lat żeby spróbować czekoladki bo tatuś na pewno zrobi to szybciej ale też nie mam zamiaru robić o to dramatu🤭

Pati żeby nie było że robienie moich słoiczków to paranoja albo skrajność poprostu mam na to wszystko swoje składniki i mam świadomość że jednak to co zrobię w domu i tak będzie lepsze niż to gotowe ze sklepu😉
 
Ja się z Wami wszystkimi dziewczyny zgadzam, ale jednak mam trochę inne poglądy na temat jedzenia, słodyczy, itp.
Czytając Was trochę widzę jakby popadanie w paranoje albo z skrajności w skrajność.
Dzisiaj na ten temat nie będę pisała, bo się chcę trochę rozpisać co ja o tym uważam, ale jutro postaram się odnieść do tego.
A ja nie widzę tutaj żadnej paranoi i tego żeby któraś z nas popadała ze skrajności w skrajność. Normalnym dla mnie jest to, że jeśli ktoś ma możliwość podawania swojskich produktów dzieciom to to robi i tyle. Fajnie jeśli ktoś np.sam piecze chleb czy robi wędliny. Ja tego nie potrafię więc moje dziecko je normalny chleb z piekarni i tyle.. Skoro ma się wybór i zamiast produktu słodzonego czy z jakimiś sztucznymi dodatkami można podać produkt zdrowszy to czemu nie? Ja nie widzę tu paronoi...Oczywiście mówię tu o takich maluszkach jak nasze nie o starszakach. Osobiście uważam, że do tego trzeciego roku życia gdy kształtuje się metabolizm itd.powinno się raczej zwracać uwagę na to co je dziecko. Ja też czasem podaje malemu rzeczy, których jeść nie powinien ale nie jest to codziennie i w dużych ilościach. Więc podsumowując wszystko jest dla ludzi (i dla dzieci) tylko w granicach zdrowego rozsądku.
 
reklama
To prawda, wiele osób też się dziwi, że nie podaję żadnych soczków i słodkich przekąsek. A ja jak widzę czym karmią swoje dzieci niektórzy rodzice to szczena opada... Ostatnio widziałam jak bobas w wieku naszych maluchów wcinał 7 daysa 😤 Moja koleżanka, która nigdy nie gotowała w domu, ma w tej chwili z kolei wielki problem ze swoim 5 letnim synem, który nie chce jeść dosłownie nic.... oprócz czipsów i słodkich serków a wieczorem wypija mleko modyfikowane z butelki (5 latek?!) i to dosłownie wszystko. Teraz chodzi z nim po specjalistach ale trochę późno się obudziła....😖
Jak byłam w ciąży, to przez tydzień zajmowałam się dzieckiem szwagierki. Mały miał 1,5 roku, nie jadł z nimi żadnych posiłków, nie miał krzesełka, jak to szwagierka mi powiedziała, on tylko od kogoś czasami zje, jak było jedno z rodziców, to dziecko przy mnie jadło tylko danio i mleczne kanapki (i mleko z butli, no ale to normalne). Potem się okazało, że on jada ale siedząc na stole. Jak ta pojechała do swojej siostry, to usłyszała, że nie będzie na stole siedział i była bardzo zniesmaczona. Dla mnie podejście tej szwagierki mojej jest trudne do strawienia, zwłaszcza, że to jej trzecie dziecko. Pamiętam, że ona się rok Jagodą zajmowała (ma syna w wieku Jagody, razem się chowali i się przyjaźnią) i przez ten czas moje dziecko było pojone wodą z cukrem, gdzie w domu dostawała po prostu wodę. Niech mi kto wytłumaczy, na cholerę ta woda?
Co do słodyczy, to wolę dać domowe ciasto, niż słodycze ze sklepu, jak tego seven days.

A w ogóle to cukier nie jest nikomu do szczęścia potrzebny i w obecnych czasach w epidemii otyłości naprawdę nie zamierzam pokazywać dziecku, że cukier jest nagrodą czy odskocznią, mam wystarczająco przykładów z rodziny, co to robi z ludźmi (dzieciakami zwłaszcza). Podobnie (przykład tej samej szwagierki) uważam, że włączanie tv czy piosenek z teledyskami czy bajek dziecku podczas jedzenia wywołuje skojarzenie: tv=jedzenie (żeby nie było, jest to poparte badaniami), tu mam przykład w Jagodzie, którą niestety tego nauczyłam. Więc teraz z dziewczynami dla mnie nie ma jedzenia przy bajkach czy w ogóle przy tv lub bajkach/teledyskach z telefonu. Także możecie to nazywać paranoją, ja pozostanę przy swoim zdaniu i przy zdrowym żywieniu 😉

PS: Tak tak, sama muszę słodkie odstawić
 
Do góry