To prawda, do niedawna miałam wśród rodziny i znajomych tylko osoby, które przeszły covid lżej, ciężej, ale bez większych problemów. A teraz coraz więcej wokół ciężkich powikłań i śmierci. My z mężem już jesteśmy dwa tygodnie po trzeciej dawce, więc mam nadzieję, że już jesteśmy dobrze chronieni, ale o dziewczynki się boję. Mojej siostry przyrodniej córka, 5 klasa, więc dopiero teraz może się zaszczepić, kaszle od ponad 2 miesięcy, od czasu covida, ma plamy w płucach. 10 latka. Jej matka zaszczepiona, a dzieciak już trzeci miesiąc nie chodzi do szkoły, bo tak się zanosi kaszlem, że nie jest w stanie normalnie funkcjonować, właśnie zadzwonił pulmonolog, że pilnie mają przyjść jak zobaczył prześwietlenie. Moja macocha zmarła, moja kumpela po covidzie - jeszcze szczepień nie było - do tej pory ma chore serce i już do końca życia jej zostanie, węchu i smaku od roku ponad nie odzyskała, a chorowała 2 miesiące. Zmarła moja koleżanka, znajomy z harcerstwa... Wszyscy byli niezaszczepieni...
Jagoda ma wynik nierozstrzygający, więc czekamy na drugi test jutro. Albo będzie pozytywny, albo negatywny, zobaczymy, najwyżej święta będziemy spędzać sami, to nie tragedia, przynajmniej jesteśmy razem w piątkę. Dzisiaj rozmawiałam z panią z sanepidu, to mówi, że rzadko który rozmówca mówi tak, jak ja, większość się wścieka, że musi iść na kwarantannę i mało kto z własnej woli test robi. A my po prostu nie chcemy nikomu choróbska zafundować. Naprawdę, jak słyszę, że ktoś podważa, że nie ma pandemii, a wszystko media napędzają, szczepionki są be, to się we mnie gotuje (i już skończę na tym).