Mary2094
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Październik 2020
- Postów
- 4 310
Nie taki diabeł straszny ale fakt niesamowicie pomaga.A ten irigasin to Wam powiem, że prawie się porzygałam, ale mogę oddychać ❤❤
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Nie taki diabeł straszny ale fakt niesamowicie pomaga.A ten irigasin to Wam powiem, że prawie się porzygałam, ale mogę oddychać ❤❤
Sama się dziwię. I nie wiem, czy jak Vanes nie powiedziała nie skończy się rozwodem, bo do tej pory nie umiem zaakceptować, że drugi raz zrobił to samo. Nie mogę się z tym uporać. On od właściwie narodzin Marceliny śpi w drugim pokoju, także ten. Wrażenie współlokatora jest tym większe porzyg mam, bo za nami ponad 19 lat.Podziwiam Cię za trwanie. Ja bym odeszła, ale bym powiedziała że pomogę we wszystkim i będę podporą ale niech nie liczy że będziemy razem, na takiej zasadzie. Nie wiem czy bym psychicznie wytrzymala takie coś. Bo niestety mam charakter taki że dużo w sobie duszę, ale jak mi się uleje to mój mąż świetnie wie że nie ma zmiłuj, wtedy jest bardzo potulny jak baranek byle bym nie była wściekła. Jeżeli by naruszyl moje zaufanie świetnie wie że tu by byl koniec, bo pod tym względem jestem ciężka, nie wybaczam ludziom jak ktoś mnie zrani. Juz raz przeżyłam zdradę nim jeszcze poznałam męża, związek się w moment zakończył.
Wiem co możesz czuć, że z jednej strony straciłaś ten czas i nie dziwię się że masz porzyg. Ale musisz coś postanowić bo nie wiadomo czy on nie myśli sobie że na wiele może sobie pozwolić, bo i tak zawsze mu wybaczysz. Obgadaj z kimś ten temat, kto Ci pomoże, dobrze poradzi, wysłucha dobrze. Nie chcę Ci radzic bo nie znam tematu i nie jestem w tym specem.Sama się dziwię. I nie wiem, czy jak Vanes nie powiedziała nie skończy się rozwodem, bo do tej pory nie umiem zaakceptować, że drugi raz zrobił to samo. Nie mogę się z tym uporać. On od właściwie narodzin Marceliny śpi w drugim pokoju, także ten. Wrażenie współlokatora jest tym większe porzyg mam, bo za nami ponad 19 lat.
Gdy ludzie mają za sobą ok. 20 lat to nigdy nie jest tak, że były same tęcze i kwiaty. My mamy za sobą tyle i raz zawód z jego strony, raz zawód z mojej i to takie graniczne, ale my się chyba kochamy, bo jednak RAZ sobie powybaczaliśmy.Sama się dziwię. I nie wiem, czy jak Vanes nie powiedziała nie skończy się rozwodem, bo do tej pory nie umiem zaakceptować, że drugi raz zrobił to samo. Nie mogę się z tym uporać. On od właściwie narodzin Marceliny śpi w drugim pokoju, także ten. Wrażenie współlokatora jest tym większe porzyg mam, bo za nami ponad 19 lat.
Dokładnie tak jak piszesz...Gdy ludzie mają za sobą ok. 20 lat to nigdy nie jest tak, że były same tęcze i kwiaty. My mamy za sobą tyle i raz zawód z jego strony, raz zawód z mojej i to takie graniczne, ale my się chyba kochamy, bo jednak RAZ sobie powybaczaliśmy.
I teraz sama się pilnuję by być fair, on też. Więc czasem można żyć mimo...gdy się chce.
Po takich przeżyciach wiemy, że niewiele nas już złamie...
Obym nie zapeszyła.
Bo jak pójdzie coś nie tak to zmiłuj już nie ma ((
Jestem za Tobą karoo-kp, zrobiłaś mi dzień na smutno tym wpisem, bo stare traumy odżyły, kurde, ale to jest niefair, że niektórzy tak nie doceniają swoich najbliższych. Mam wnerwa na Twojego męża.
Oczywiście że tak, ale jeżeli mąż ją traktuje jak traktuje to trochę przykre, bo to on musi wiele od siebie dać by obudować wszystko. To on powinien się za nią uganiać i nosić na rękach. Tez mam na niego wnerw po tym co karoo-kp napisała. Wszystko w jego rękach.Dokładnie tak jak piszesz...
Może to wydać się komuś śmieszne ale mnie (i nasz związek) podniósł tekst Pawlaka: "trza było nam nowego wroga szukać, jak tu pod bokiem znalazł się stary a? "...
Jesteśmy 11 lat małżeństwem i nie zawsze jest kolorowo, tak to już jest uważam, że najważniejsze to się szanować nawzajem.
Rozstać się i uciąć wszystko to chyba najłatwiej, trudniej wybaczyć, naprawić, posklejac...
wydaje mi się, że @karoo-kp do takich co idą na łatwiznę nie należysz więc trzymam kciuki, że poukładasz wszystko tak, by Tobie było dobrze!
Wiesz, czasami jest tak, że jest źle, ale ludzie się zakochują w sobie na nowo. I dokładnie, są wzloty i upadki, czasami byliśmy bardziej mentalnie oddaleni, czasami mniej, czasami wściekle zakochani po raz kolejny. Od jakiegoś czasu niestety jest dół i totalne zobojętnienie. Żebym widziała, że coś robi w tym kierunku, to byłoby inaczej. Daleka jestem od łatwych rozwiązań, jednak zazwyczaj uważam, że warto nad czymś pracować.Gdy ludzie mają za sobą ok. 20 lat to nigdy nie jest tak, że były same tęcze i kwiaty. My mamy za sobą tyle i raz zawód z jego strony, raz zawód z mojej i to takie graniczne, ale my się chyba kochamy, bo jednak RAZ sobie powybaczaliśmy.
I teraz sama się pilnuję by być fair, on też. Więc czasem można żyć mimo...gdy się chce.
Po takich przeżyciach wiemy, że niewiele nas już złamie...
Obym nie zapeszyła.
Bo jak pójdzie coś nie tak to zmiłuj już nie ma ((
Jestem za Tobą karoo-kp, zrobiłaś mi dzień na smutno tym wpisem, bo stare traumy odżyły, kurde, ale to jest niefair, że niektórzy tak nie doceniają swoich najbliższych. Mam wnerwa na Twojego męża.
No na łatwiznę nie idę, to prawda, nigdy nie byłam z tych "wygodnych".Dokładnie tak jak piszesz...
Może to wydać się komuś śmieszne ale mnie (i nasz związek) podniósł tekst Pawlaka: "trza było nam nowego wroga szukać, jak tu pod bokiem znalazł się stary a? "...
Jesteśmy 11 lat małżeństwem i nie zawsze jest kolorowo, tak to już jest uważam, że najważniejsze to się szanować nawzajem.
Rozstać się i uciąć wszystko to chyba najłatwiej, trudniej wybaczyć, naprawić, posklejac...
wydaje mi się, że @karoo-kp do takich co idą na łatwiznę nie należysz więc trzymam kciuki, że poukładasz wszystko tak, by Tobie było dobrze!
Nigdy nie wymagałam noszenia na rękach. Wystarczy mi bycie fair w stosunku do mnie i dzieci.Oczywiście że tak, ale jeżeli mąż ją traktuje jak traktuje to trochę przykre, bo to on musi wiele od siebie dać by obudować wszystko. To on powinien się za nią uganiać i nosić na rękach. Tez mam na niego wnerw po tym co karoo-kp napisała. Wszystko w jego rękach.
Słuchaj zawsze możesz się wygadać niż w sobie to dusić. Czasem tak trzebaWiesz, czasami jest tak, że jest źle, ale ludzie się zakochują w sobie na nowo. I dokładnie, są wzloty i upadki, czasami byliśmy bardziej mentalnie oddaleni, czasami mniej, czasami wściekle zakochani po raz kolejny. Od jakiegoś czasu niestety jest dół i totalne zobojętnienie. Żebym widziała, że coś robi w tym kierunku, to byłoby inaczej. Daleka jestem od łatwych rozwiązań, jednak zazwyczaj uważam, że warto nad czymś pracować.
No na łatwiznę nie idę, to prawda, nigdy nie byłam z tych "wygodnych".
Nigdy nie wymagałam noszenia na rękach. Wystarczy mi bycie fair w stosunku do mnie i dzieci.
I żeby nie było dziewczyny, to naprawdę nie jest zły człowiek. Jest gburowaty i czasami chamski, taki typ, wiedziałam, co biorę, średnio inteligentny choć uważa, że jest znacznie bardziej, ale jest bardzo pracowity, w domu robi wszystko, dla rodziny da się pokroić. Wiem po jego zachowaniu teraz, że jego to gniecie, ale nie robi nic, żeby to zmienić. No i nie pracuje, żeby odzyskać moje zaufanie, co w sumie tak naprawdę ma jeden kierunek.
Dziękuję Wam za wszystkie dobre słowa. Bardzo się otworzyłam, aż za bardzo jak na forum, ale już mnie to tak strasznie gniotło, że sobie nie radziłam. Nie mam nawet komu się wygadać, moja przyjaciółka po beznadziejnym rozwodzie jest w takim stanie, że nie bardzo rejestruje co się dzieje, nie chcę jej dokładać.
Nie znajdziesz tu chyba pomocy lekarskiej ale wsparcie i otwarte uszy już tak!Wiesz, czasami jest tak, że jest źle, ale ludzie się zakochują w sobie na nowo. I dokładnie, są wzloty i upadki, czasami byliśmy bardziej mentalnie oddaleni, czasami mniej, czasami wściekle zakochani po raz kolejny. Od jakiegoś czasu niestety jest dół i totalne zobojętnienie. Żebym widziała, że coś robi w tym kierunku, to byłoby inaczej. Daleka jestem od łatwych rozwiązań, jednak zazwyczaj uważam, że warto nad czymś pracować.
No na łatwiznę nie idę, to prawda, nigdy nie byłam z tych "wygodnych".
Nigdy nie wymagałam noszenia na rękach. Wystarczy mi bycie fair w stosunku do mnie i dzieci.
I żeby nie było dziewczyny, to naprawdę nie jest zły człowiek. Jest gburowaty i czasami chamski, taki typ, wiedziałam, co biorę, średnio inteligentny choć uważa, że jest znacznie bardziej, ale jest bardzo pracowity, w domu robi wszystko, dla rodziny da się pokroić. Wiem po jego zachowaniu teraz, że jego to gniecie, ale nie robi nic, żeby to zmienić. No i nie pracuje, żeby odzyskać moje zaufanie, co w sumie tak naprawdę ma jeden kierunek.
Dziękuję Wam za wszystkie dobre słowa. Bardzo się otworzyłam, aż za bardzo jak na forum, ale już mnie to tak strasznie gniotło, że sobie nie radziłam. Nie mam nawet komu się wygadać, moja przyjaciółka po beznadziejnym rozwodzie jest w takim stanie, że nie bardzo rejestruje co się dzieje, nie chcę jej dokładać.