Ja nie widzę suwaczków na tel ale faktycznie to już tuż tuż... Ja urodziłam w 1 dniu 38 tygodnia.Kurcze Cocosh tak patrzę na ten suwaczek i zazdroszczę Ci jutro zaczynasz 35 tydzien... To Ty juz sie do porodu szykuj Kochana
reklama
Lucy Li
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 10 Styczeń 2016
- Postów
- 16
Chcę się podzielić z Wami moją historią.
Ja przeżyłam niemiłe spotkania z wieloma lekarzami - "specjalistami".
Otóż - gdybym słuchała swojej Pani ginekolog-prowadzącej, od samego poczatku, to bym nie miała tych nieprzyjemności i tych wszystkich przeżyć by nie było.
A więc już na wstepie Was chce ostrzec- im mniej odwiedzin u roznorakich lekarzy ginekologow, tym lepiej.
Moja historia zaczela sie tym iz z narzeczonym staralismy sie o dzidzie.
Po 3 miesiacach (na szczescie <3 ) udalo sie nam dwie kreseczki pojawily sie na tescie, test z krwi to potwierdzil i stalismy najszczesliwsi na swiecie
Pierwsza wizyta u Pani ginekolog (mojej prowadzacej) i wszystko cacy.
Nastepna rowniez.
Zdjecia usg, wymiary maluszka, pierwszy termin porodu.
Wszystko jak w bajce.
Az tu pewnego dnia... zachcialo nam sie filmiku z usg w 3D czego moja Pani gin.nie robi.
Jest to ok.5 minutowy zapis z widoków ruchow maluszka, jego malutkiego ciałka itd.-na pewno miałyście takie/podobne badanie to wiecie o czym piszę
Umowilam sie wiec do innego lekarza. W tym samym miescie, bardzo dobry specjalista-i to byl blad..
Nigdy wiecej juz bym tego błędu nie powtorzyla dla filmiku z usg... dla pamiatki na lata... okazał się KOSZMAREM.
Otóż ów Pan ginekolog "wykryl" u Naszego Malenstwa kilka "markerow" (wtedy jeszcze nie wiedzialam co to), ktore mial sprawdzic inny specjalista...
Przerazilismy sie z narzeczonym i bylismy w szoku, ze od razu z dnia na dzien - ze zdrowego maluszka, mogl stac sie chorym........ że inny lekarz kazal nam sprawdzic owe markery u innego lekarza, bo podejrzewa "chorobe genetyczna".
To byl dla nas CIOS!
Zglosilismy sie do poleconego przez ów lekarza Piostra Augystaniaka, do Pana prof. Krzysztofa Preis-specjaliste poloznictwa i ginekologii, specjaliste perinatologii, inaczej mowiac - speca w dzidzinie chorob genetycznych etc.,ordynatora szpitala w Gdansku na Klinicznej, i klops- Pan profesor jeszcze bardziej nas nastraszyl niz poprzedni lekarz!
MAKABRA! Myslelismy o najgorszym! Że nasz Synek ma Zespol Downa lub inne ciezkie choroby, o ktorych nazwach slyszelismy po raz pierwszy...
Załamanie / podlamanie nas dopadlo... dlaczego my... dlaczego akurat nasz maluszek... dlaczego...
Profesor "znalazł" u Naszego Synka "5 soft markerow", ktore trzeba bylo sprawdzic natychmiast, poprzez AMNIOPUKNCJE. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, co to za badanie... inwazyjne jak sie okazalo juz pozniej.
Bylismy zli,smutni, zalamani... przeplakane noce, internet przetrzepany wzdluz i wszerz... nigdy tego nie robcie!!!
W internecie/na forach jest tyle glupot wypisanych ze zaluje ze szperalam po wszystkich mamijnych forach tylko po to, zeby czegos wiecej sie dowiedziec- to byl blad. Jeszcze gorzej sie balam i martwilam niz wczesniej.
No nic. Od wizyty u prof.Preisa-minal niecaly tydzien, umowilismy sie do genetyka-prof. Janusza Limona, ktory skierowal nas z NFZ na amniopunkcje (inaczej koszt to ok1500zl) i juz po niecalym tygodniu mielismy termin na to inwazyjne badanie.
Strach, placz nocami przed badaniem, az w koncu nadeszlo samo badanie. Nie bylo niczym strasznym-wklucie - bol, jest porownywalny do uklucia gdy sie pobiera krew w laboratorium z reki. Wiec nic strasznego.
To jeszcze bylo nic. Najgorsze-OCZEKIWANIE. Ponad 3 tygodnie męki. Czekanie... Domysły... Milion pytan w glowie: "A jeśli bedzie chore to co?" Na pewno nie zdecydowalabym sie na usuniecie- KOCHALABYM NAJMOCNIEJ NA SWIECIE. "Jesli zdrowe?" Bede najszczesliwsza mama na swiecie!"
Mysli sie klebily w glowie... Codzien bylo coraz gorzej...
Wydzwanianie do poradni aby udzielili mi wyniku-raz w tygodniu tylko niestety otrzymuja wyniki amnio. I znowu kilka dni czekac aby zadzwonic i spytac czy to juz, czy znaja wyniki.
W koncu nadszedl czwartkowy dzien.
Juz z rana telefon-niestety, mialam zadzwonic po poludniu, bo wynikow jeszcze nie było.
Zadzwonilam o 13.
Z przerazeniem w gardle i biciem serca jakiego nie mialam nigdy-spytalam o wynik,
Pani powiedziala ze wyniki sa i moge je jutro odebrac. A ja na to, "...ze co?" Blagalam Pania zeby mi podala wynik, bo nie wytrzymalabym ani minuty dluzej w tej niewiedzy!
Jesli ktos nie mial robionej amniopunkcji... nie wie co to za stres-co to za strach... jaka jest ta niewiedza męcząca... czy dzidzia jest zdrowa, czy chora... Czy ma ZD czy inne choroby... To było takie męczące...
Az w końcu z ust pani z recepcji uszlyszalam: kariotyp prawidlowy!
Myslalam, ze ze szczescia bede calowac obcych ludzi na parkingu sklepu, na ktorym stalam... z tego oszolomienia, z tej radosci az sie poplakalam! I tu moj strach, moje obawy zniknely! Maluszek jest zdrowy! Caly i zdrowy!
To byl piekny, zimowy dzien! dokladnie kilka dni przed Swietami.
Modlitwy, szczere modlitwy, przeplakane noce, strach... To wszystko, to dalo tej mocy abysmy przetrwali. Abysmy sie nie poddali. Abysmy wierzyli ze wszystko jest dobrze.
Przypomne-ze moja Pani ginekolog nic nie wspominala przez te wszystkie wizyty u Niej, ze cos moze byc nie tak z maluszkiem. Wszystko zawsze bylo w normie (oprocz poczatkowo problemow z plamieniem i przyjmowaniem do tej pory luteiny), mimo malutkich torbielek w glowce (ktore samoistnie zanikaja po 25 tyg.), mimo malutkiego ogniska hiperechogennego w serduszku, ktore jesli jest odosobnione i sobie tylko w tym serduszku "jest", to nic mu nie grozi-serduszko jest jak najbardziej zdrowe. I maluszek rowniez.
Ale wedlug Pana prof.Preisa-torbielki "naczyniówka komor bocznych mozgu po obu stronach z pojedynczymi torbielkami; jasny punkt w serduszku czyli W komorze lewej "bright spot" o sr.ok2mm" - do tego "Paluch jednej ze stop odwiedziony; kosc nosowa nieco krotsza niz nalezna dla wieku ciazowego; obie nerki podrysowane z zaznaczona pyelektazą" - te tzw."soft-markery" byly kluczowe do zrobienia amnio.
Dziewczyny-Nigdy wiecej nie poszlabym dla glupiego filmu do innego lekarza niz prowadzacy-ktory stwierdzil to co stwierdzil a nastepny lekarz (chyba dla kasy bo kasowal sie jak za zboze-300 zl za wizyte) utwierdzal nas w przekonaniu o chorobie dziecka...i kazal wykonac amniopunkcje, chociaz ja z maluszkiem i tymi "miekkimi objawami" nie kwalifikowalismy sie nawet do tego inwazyjnego badania...
Teraz cieszę sie kazdym dniem ciazy, maluszek kopie jak szalony zasypia pozno, budzi sie wczesnie,
i czuje ze kocham Go najmocniej na świecie! Obojetnie jaki by był-czy zdrowy, czy chory, zawsze bedzie moim serduszkiem-moim calym swiatem! Nie mogę się już doczekać aż zobacze te anielska buzke az przytule mojego bobaska!
Jeśli któraś z Was miała podobne "przygody" jesli mozna to tak nazwac... to podzielcie sie i ostrzegajcie inne dziewczyny przed takimi historiami...
Nie chcialabym wiecej tego przezywac.
Nie zycze Wam rowniez takich "przygod" - nic fajnego
Na szczescie-teraz czekam tylko az moja kruszynka pokaze sie na tym swiecie, co bede mogla ja wziac w ramiona i wycalowac
Tym meczacym dlugim postem dziele sie z Wami w ramach "ostrzezenia" - podzieleniem sie tez moich przezyc, doswiadczen, mojej krotkiej historii. Mam nadzieje, ze nic tu nie pominelam a na wszelakie pytania odpowiem, wiec Mamuśki - pytajcie Jesli cos jest dla Was niejasne w mojej wypowiedzi- wyjaśnię.
POZDRAWIAM wszystkie Marcóweczki 2016
Lucy Li
Ja przeżyłam niemiłe spotkania z wieloma lekarzami - "specjalistami".
Otóż - gdybym słuchała swojej Pani ginekolog-prowadzącej, od samego poczatku, to bym nie miała tych nieprzyjemności i tych wszystkich przeżyć by nie było.
A więc już na wstepie Was chce ostrzec- im mniej odwiedzin u roznorakich lekarzy ginekologow, tym lepiej.
Moja historia zaczela sie tym iz z narzeczonym staralismy sie o dzidzie.
Po 3 miesiacach (na szczescie <3 ) udalo sie nam dwie kreseczki pojawily sie na tescie, test z krwi to potwierdzil i stalismy najszczesliwsi na swiecie
Pierwsza wizyta u Pani ginekolog (mojej prowadzacej) i wszystko cacy.
Nastepna rowniez.
Zdjecia usg, wymiary maluszka, pierwszy termin porodu.
Wszystko jak w bajce.
Az tu pewnego dnia... zachcialo nam sie filmiku z usg w 3D czego moja Pani gin.nie robi.
Jest to ok.5 minutowy zapis z widoków ruchow maluszka, jego malutkiego ciałka itd.-na pewno miałyście takie/podobne badanie to wiecie o czym piszę
Umowilam sie wiec do innego lekarza. W tym samym miescie, bardzo dobry specjalista-i to byl blad..
Nigdy wiecej juz bym tego błędu nie powtorzyla dla filmiku z usg... dla pamiatki na lata... okazał się KOSZMAREM.
Otóż ów Pan ginekolog "wykryl" u Naszego Malenstwa kilka "markerow" (wtedy jeszcze nie wiedzialam co to), ktore mial sprawdzic inny specjalista...
Przerazilismy sie z narzeczonym i bylismy w szoku, ze od razu z dnia na dzien - ze zdrowego maluszka, mogl stac sie chorym........ że inny lekarz kazal nam sprawdzic owe markery u innego lekarza, bo podejrzewa "chorobe genetyczna".
To byl dla nas CIOS!
Zglosilismy sie do poleconego przez ów lekarza Piostra Augystaniaka, do Pana prof. Krzysztofa Preis-specjaliste poloznictwa i ginekologii, specjaliste perinatologii, inaczej mowiac - speca w dzidzinie chorob genetycznych etc.,ordynatora szpitala w Gdansku na Klinicznej, i klops- Pan profesor jeszcze bardziej nas nastraszyl niz poprzedni lekarz!
MAKABRA! Myslelismy o najgorszym! Że nasz Synek ma Zespol Downa lub inne ciezkie choroby, o ktorych nazwach slyszelismy po raz pierwszy...
Załamanie / podlamanie nas dopadlo... dlaczego my... dlaczego akurat nasz maluszek... dlaczego...
Profesor "znalazł" u Naszego Synka "5 soft markerow", ktore trzeba bylo sprawdzic natychmiast, poprzez AMNIOPUKNCJE. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, co to za badanie... inwazyjne jak sie okazalo juz pozniej.
Bylismy zli,smutni, zalamani... przeplakane noce, internet przetrzepany wzdluz i wszerz... nigdy tego nie robcie!!!
W internecie/na forach jest tyle glupot wypisanych ze zaluje ze szperalam po wszystkich mamijnych forach tylko po to, zeby czegos wiecej sie dowiedziec- to byl blad. Jeszcze gorzej sie balam i martwilam niz wczesniej.
No nic. Od wizyty u prof.Preisa-minal niecaly tydzien, umowilismy sie do genetyka-prof. Janusza Limona, ktory skierowal nas z NFZ na amniopunkcje (inaczej koszt to ok1500zl) i juz po niecalym tygodniu mielismy termin na to inwazyjne badanie.
Strach, placz nocami przed badaniem, az w koncu nadeszlo samo badanie. Nie bylo niczym strasznym-wklucie - bol, jest porownywalny do uklucia gdy sie pobiera krew w laboratorium z reki. Wiec nic strasznego.
To jeszcze bylo nic. Najgorsze-OCZEKIWANIE. Ponad 3 tygodnie męki. Czekanie... Domysły... Milion pytan w glowie: "A jeśli bedzie chore to co?" Na pewno nie zdecydowalabym sie na usuniecie- KOCHALABYM NAJMOCNIEJ NA SWIECIE. "Jesli zdrowe?" Bede najszczesliwsza mama na swiecie!"
Mysli sie klebily w glowie... Codzien bylo coraz gorzej...
Wydzwanianie do poradni aby udzielili mi wyniku-raz w tygodniu tylko niestety otrzymuja wyniki amnio. I znowu kilka dni czekac aby zadzwonic i spytac czy to juz, czy znaja wyniki.
W koncu nadszedl czwartkowy dzien.
Juz z rana telefon-niestety, mialam zadzwonic po poludniu, bo wynikow jeszcze nie było.
Zadzwonilam o 13.
Z przerazeniem w gardle i biciem serca jakiego nie mialam nigdy-spytalam o wynik,
Pani powiedziala ze wyniki sa i moge je jutro odebrac. A ja na to, "...ze co?" Blagalam Pania zeby mi podala wynik, bo nie wytrzymalabym ani minuty dluzej w tej niewiedzy!
Jesli ktos nie mial robionej amniopunkcji... nie wie co to za stres-co to za strach... jaka jest ta niewiedza męcząca... czy dzidzia jest zdrowa, czy chora... Czy ma ZD czy inne choroby... To było takie męczące...
Az w końcu z ust pani z recepcji uszlyszalam: kariotyp prawidlowy!
Myslalam, ze ze szczescia bede calowac obcych ludzi na parkingu sklepu, na ktorym stalam... z tego oszolomienia, z tej radosci az sie poplakalam! I tu moj strach, moje obawy zniknely! Maluszek jest zdrowy! Caly i zdrowy!
To byl piekny, zimowy dzien! dokladnie kilka dni przed Swietami.
Modlitwy, szczere modlitwy, przeplakane noce, strach... To wszystko, to dalo tej mocy abysmy przetrwali. Abysmy sie nie poddali. Abysmy wierzyli ze wszystko jest dobrze.
Przypomne-ze moja Pani ginekolog nic nie wspominala przez te wszystkie wizyty u Niej, ze cos moze byc nie tak z maluszkiem. Wszystko zawsze bylo w normie (oprocz poczatkowo problemow z plamieniem i przyjmowaniem do tej pory luteiny), mimo malutkich torbielek w glowce (ktore samoistnie zanikaja po 25 tyg.), mimo malutkiego ogniska hiperechogennego w serduszku, ktore jesli jest odosobnione i sobie tylko w tym serduszku "jest", to nic mu nie grozi-serduszko jest jak najbardziej zdrowe. I maluszek rowniez.
Ale wedlug Pana prof.Preisa-torbielki "naczyniówka komor bocznych mozgu po obu stronach z pojedynczymi torbielkami; jasny punkt w serduszku czyli W komorze lewej "bright spot" o sr.ok2mm" - do tego "Paluch jednej ze stop odwiedziony; kosc nosowa nieco krotsza niz nalezna dla wieku ciazowego; obie nerki podrysowane z zaznaczona pyelektazą" - te tzw."soft-markery" byly kluczowe do zrobienia amnio.
Dziewczyny-Nigdy wiecej nie poszlabym dla glupiego filmu do innego lekarza niz prowadzacy-ktory stwierdzil to co stwierdzil a nastepny lekarz (chyba dla kasy bo kasowal sie jak za zboze-300 zl za wizyte) utwierdzal nas w przekonaniu o chorobie dziecka...i kazal wykonac amniopunkcje, chociaz ja z maluszkiem i tymi "miekkimi objawami" nie kwalifikowalismy sie nawet do tego inwazyjnego badania...
Teraz cieszę sie kazdym dniem ciazy, maluszek kopie jak szalony zasypia pozno, budzi sie wczesnie,
i czuje ze kocham Go najmocniej na świecie! Obojetnie jaki by był-czy zdrowy, czy chory, zawsze bedzie moim serduszkiem-moim calym swiatem! Nie mogę się już doczekać aż zobacze te anielska buzke az przytule mojego bobaska!
Jeśli któraś z Was miała podobne "przygody" jesli mozna to tak nazwac... to podzielcie sie i ostrzegajcie inne dziewczyny przed takimi historiami...
Nie chcialabym wiecej tego przezywac.
Nie zycze Wam rowniez takich "przygod" - nic fajnego
Na szczescie-teraz czekam tylko az moja kruszynka pokaze sie na tym swiecie, co bede mogla ja wziac w ramiona i wycalowac
Tym meczacym dlugim postem dziele sie z Wami w ramach "ostrzezenia" - podzieleniem sie tez moich przezyc, doswiadczen, mojej krotkiej historii. Mam nadzieje, ze nic tu nie pominelam a na wszelakie pytania odpowiem, wiec Mamuśki - pytajcie Jesli cos jest dla Was niejasne w mojej wypowiedzi- wyjaśnię.
POZDRAWIAM wszystkie Marcóweczki 2016
Lucy Li
Lucy Li
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 10 Styczeń 2016
- Postów
- 16
Chcę się podzielić z Wami moją historią.
Ja przeżyłam niemiłe spotkania z wieloma lekarzami - "specjalistami".
Otóż - gdybym słuchała swojej Pani ginekolog-prowadzącej, od samego poczatku, to bym nie miała tych nieprzyjemności i tych wszystkich przeżyć by nie było.
A więc już na wstepie Was chce ostrzec- im mniej odwiedzin u roznorakich lekarzy ginekologow, tym lepiej.
Moja historia zaczela sie tym iz z narzeczonym staralismy sie o dzidzie.
Po 3 miesiacach (na szczescie <3 ) udalo sie nam dwie kreseczki pojawily sie na tescie, test z krwi to potwierdzil i stalismy najszczesliwsi na swiecie
Pierwsza wizyta u Pani ginekolog (mojej prowadzacej) i wszystko cacy.
Nastepna rowniez.
Zdjecia usg, wymiary maluszka, pierwszy termin porodu.
Wszystko jak w bajce.
Az tu pewnego dnia... zachcialo nam sie filmiku z usg w 3D czego moja Pani gin.nie robi.
Jest to ok.5 minutowy zapis z widoków ruchow maluszka, jego malutkiego ciałka itd.-na pewno miałyście takie/podobne badanie to wiecie o czym piszę
Umowilam sie wiec do innego lekarza. W tym samym miescie, bardzo dobry specjalista-i to byl blad..
Nigdy wiecej juz bym tego błędu nie powtorzyla dla filmiku z usg... dla pamiatki na lata... okazał się KOSZMAREM.
Otóż ów Pan ginekolog "wykryl" u Naszego Malenstwa kilka "markerow" (wtedy jeszcze nie wiedzialam co to), ktore mial sprawdzic inny specjalista...
Przerazilismy sie z narzeczonym i bylismy w szoku, ze od razu z dnia na dzien - ze zdrowego maluszka, mogl stac sie chorym........ że inny lekarz kazal nam sprawdzic owe markery u innego lekarza, bo podejrzewa "chorobe genetyczna".
To byl dla nas CIOS!
Zglosilismy sie do poleconego przez ów lekarza Piostra Augystaniaka, do Pana prof. Krzysztofa Preis-specjaliste poloznictwa i ginekologii, specjaliste perinatologii, inaczej mowiac - speca w dzidzinie chorob genetycznych etc.,ordynatora szpitala w Gdansku na Klinicznej, i klops- Pan profesor jeszcze bardziej nas nastraszyl niz poprzedni lekarz!
MAKABRA! Myslelismy o najgorszym! Że nasz Synek ma Zespol Downa lub inne ciezkie choroby, o ktorych nazwach slyszelismy po raz pierwszy...
Załamanie / podlamanie nas dopadlo... dlaczego my... dlaczego akurat nasz maluszek... dlaczego...
Profesor "znalazł" u Naszego Synka "5 soft markerow", ktore trzeba bylo sprawdzic natychmiast, poprzez AMNIOPUKNCJE. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, co to za badanie... inwazyjne jak sie okazalo juz pozniej.
Bylismy zli,smutni, zalamani... przeplakane noce, internet przetrzepany wzdluz i wszerz... nigdy tego nie robcie!!!
W internecie/na forach jest tyle glupot wypisanych ze zaluje ze szperalam po wszystkich mamijnych forach tylko po to, zeby czegos wiecej sie dowiedziec- to byl blad. Jeszcze gorzej sie balam i martwilam niz wczesniej.
No nic. Od wizyty u prof.Preisa-minal niecaly tydzien, umowilismy sie do genetyka-prof. Janusza Limona, ktory skierowal nas z NFZ na amniopunkcje (inaczej koszt to ok1500zl) i juz po niecalym tygodniu mielismy termin na to inwazyjne badanie.
Strach, placz nocami przed badaniem, az w koncu nadeszlo samo badanie. Nie bylo niczym strasznym-wklucie - bol, jest porownywalny do uklucia gdy sie pobiera krew w laboratorium z reki. Wiec nic strasznego.
To jeszcze bylo nic. Najgorsze-OCZEKIWANIE. Ponad 3 tygodnie męki. Czekanie... Domysły... Milion pytan w glowie: "A jeśli bedzie chore to co?" Na pewno nie zdecydowalabym sie na usuniecie- KOCHALABYM NAJMOCNIEJ NA SWIECIE. "Jesli zdrowe?" Bede najszczesliwsza mama na swiecie!"
Mysli sie klebily w glowie... Codzien bylo coraz gorzej...
Wydzwanianie do poradni aby udzielili mi wyniku-raz w tygodniu tylko niestety otrzymuja wyniki amnio. I znowu kilka dni czekac aby zadzwonic i spytac czy to juz, czy znaja wyniki.
W koncu nadszedl czwartkowy dzien.
Juz z rana telefon-niestety, mialam zadzwonic po poludniu, bo wynikow jeszcze nie było.
Zadzwonilam o 13.
Z przerazeniem w gardle i biciem serca jakiego nie mialam nigdy-spytalam o wynik,
Pani powiedziala ze wyniki sa i moge je jutro odebrac. A ja na to, "...ze co?" Blagalam Pania zeby mi podala wynik, bo nie wytrzymalabym ani minuty dluzej w tej niewiedzy!
Jesli ktos nie mial robionej amniopunkcji... nie wie co to za stres-co to za strach... jaka jest ta niewiedza męcząca... czy dzidzia jest zdrowa, czy chora... Czy ma ZD czy inne choroby... To było takie męczące...
Az w końcu z ust pani z recepcji uszlyszalam: kariotyp prawidlowy!
Myslalam, ze ze szczescia bede calowac obcych ludzi na parkingu sklepu, na ktorym stalam... z tego oszolomienia, z tej radosci az sie poplakalam! I tu moj strach, moje obawy zniknely! Maluszek jest zdrowy! Caly i zdrowy!
To byl piekny, zimowy dzien! dokladnie kilka dni przed Swietami.
Modlitwy, szczere modlitwy, przeplakane noce, strach... To wszystko, to dalo tej mocy abysmy przetrwali. Abysmy sie nie poddali. Abysmy wierzyli ze wszystko jest dobrze.
Przypomne-ze moja Pani ginekolog nic nie wspominala przez te wszystkie wizyty u Niej, ze cos moze byc nie tak z maluszkiem. Wszystko zawsze bylo w normie (oprocz poczatkowo problemow z plamieniem i przyjmowaniem do tej pory luteiny), mimo malutkich torbielek w glowce (ktore samoistnie zanikaja po 25 tyg.), mimo malutkiego ogniska hiperechogennego w serduszku, ktore jesli jest odosobnione i sobie tylko w tym serduszku "jest", to nic mu nie grozi-serduszko jest jak najbardziej zdrowe. I maluszek rowniez.
Ale wedlug Pana prof.Preisa-torbielki "naczyniówka komor bocznych mozgu po obu stronach z pojedynczymi torbielkami; jasny punkt w serduszku czyli W komorze lewej "bright spot" o sr.ok2mm" - do tego "Paluch jednej ze stop odwiedziony; kosc nosowa nieco krotsza niz nalezna dla wieku ciazowego; obie nerki podrysowane z zaznaczona pyelektazą" - te tzw."soft-markery" byly kluczowe do zrobienia amnio.
Dziewczyny-Nigdy wiecej nie poszlabym dla glupiego filmu do innego lekarza niz prowadzacy-ktory stwierdzil to co stwierdzil a nastepny lekarz (chyba dla kasy bo kasowal sie jak za zboze-300 zl za wizyte) utwierdzal nas w przekonaniu o chorobie dziecka...i kazal wykonac amniopunkcje, chociaz ja z maluszkiem i tymi "miekkimi objawami" nie kwalifikowalismy sie nawet do tego inwazyjnego badania...
Teraz cieszę sie kazdym dniem ciazy, maluszek kopie jak szalony zasypia pozno, budzi sie wczesnie,
i czuje ze kocham Go najmocniej na świecie! Obojetnie jaki by był-czy zdrowy, czy chory, zawsze bedzie moim serduszkiem-moim calym swiatem! Nie mogę się już doczekać aż zobacze te anielska buzke az przytule mojego bobaska!
Jeśli któraś z Was miała podobne "przygody" jesli mozna to tak nazwac... to podzielcie sie i ostrzegajcie inne dziewczyny przed takimi historiami...
Nie chcialabym wiecej tego przezywac.
Nie zycze Wam rowniez takich "przygod" - nic fajnego
Na szczescie-teraz czekam tylko az moja kruszynka pokaze sie na tym swiecie, co bede mogla ja wziac w ramiona i wycalowac
Tym meczacym dlugim postem dziele sie z Wami w ramach "ostrzezenia" - podzieleniem sie tez moich przezyc, doswiadczen, mojej krotkiej historii. Mam nadzieje, ze nic tu nie pominelam a na wszelakie pytania odpowiem, wiec Mamuśki - pytajcie Jesli cos jest dla Was niejasne w mojej wypowiedzi- wyjaśnię.
POZDRAWIAM wszystkie Marcóweczki 2016
Lucy Li
Ja przeżyłam niemiłe spotkania z wieloma lekarzami - "specjalistami".
Otóż - gdybym słuchała swojej Pani ginekolog-prowadzącej, od samego poczatku, to bym nie miała tych nieprzyjemności i tych wszystkich przeżyć by nie było.
A więc już na wstepie Was chce ostrzec- im mniej odwiedzin u roznorakich lekarzy ginekologow, tym lepiej.
Moja historia zaczela sie tym iz z narzeczonym staralismy sie o dzidzie.
Po 3 miesiacach (na szczescie <3 ) udalo sie nam dwie kreseczki pojawily sie na tescie, test z krwi to potwierdzil i stalismy najszczesliwsi na swiecie
Pierwsza wizyta u Pani ginekolog (mojej prowadzacej) i wszystko cacy.
Nastepna rowniez.
Zdjecia usg, wymiary maluszka, pierwszy termin porodu.
Wszystko jak w bajce.
Az tu pewnego dnia... zachcialo nam sie filmiku z usg w 3D czego moja Pani gin.nie robi.
Jest to ok.5 minutowy zapis z widoków ruchow maluszka, jego malutkiego ciałka itd.-na pewno miałyście takie/podobne badanie to wiecie o czym piszę
Umowilam sie wiec do innego lekarza. W tym samym miescie, bardzo dobry specjalista-i to byl blad..
Nigdy wiecej juz bym tego błędu nie powtorzyla dla filmiku z usg... dla pamiatki na lata... okazał się KOSZMAREM.
Otóż ów Pan ginekolog "wykryl" u Naszego Malenstwa kilka "markerow" (wtedy jeszcze nie wiedzialam co to), ktore mial sprawdzic inny specjalista...
Przerazilismy sie z narzeczonym i bylismy w szoku, ze od razu z dnia na dzien - ze zdrowego maluszka, mogl stac sie chorym........ że inny lekarz kazal nam sprawdzic owe markery u innego lekarza, bo podejrzewa "chorobe genetyczna".
To byl dla nas CIOS!
Zglosilismy sie do poleconego przez ów lekarza Piostra Augystaniaka, do Pana prof. Krzysztofa Preis-specjaliste poloznictwa i ginekologii, specjaliste perinatologii, inaczej mowiac - speca w dzidzinie chorob genetycznych etc.,ordynatora szpitala w Gdansku na Klinicznej, i klops- Pan profesor jeszcze bardziej nas nastraszyl niz poprzedni lekarz!
MAKABRA! Myslelismy o najgorszym! Że nasz Synek ma Zespol Downa lub inne ciezkie choroby, o ktorych nazwach slyszelismy po raz pierwszy...
Załamanie / podlamanie nas dopadlo... dlaczego my... dlaczego akurat nasz maluszek... dlaczego...
Profesor "znalazł" u Naszego Synka "5 soft markerow", ktore trzeba bylo sprawdzic natychmiast, poprzez AMNIOPUKNCJE. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, co to za badanie... inwazyjne jak sie okazalo juz pozniej.
Bylismy zli,smutni, zalamani... przeplakane noce, internet przetrzepany wzdluz i wszerz... nigdy tego nie robcie!!!
W internecie/na forach jest tyle glupot wypisanych ze zaluje ze szperalam po wszystkich mamijnych forach tylko po to, zeby czegos wiecej sie dowiedziec- to byl blad. Jeszcze gorzej sie balam i martwilam niz wczesniej.
No nic. Od wizyty u prof.Preisa-minal niecaly tydzien, umowilismy sie do genetyka-prof. Janusza Limona, ktory skierowal nas z NFZ na amniopunkcje (inaczej koszt to ok1500zl) i juz po niecalym tygodniu mielismy termin na to inwazyjne badanie.
Strach, placz nocami przed badaniem, az w koncu nadeszlo samo badanie. Nie bylo niczym strasznym-wklucie - bol, jest porownywalny do uklucia gdy sie pobiera krew w laboratorium z reki. Wiec nic strasznego.
To jeszcze bylo nic. Najgorsze-OCZEKIWANIE. Ponad 3 tygodnie męki. Czekanie... Domysły... Milion pytan w glowie: "A jeśli bedzie chore to co?" Na pewno nie zdecydowalabym sie na usuniecie- KOCHALABYM NAJMOCNIEJ NA SWIECIE. "Jesli zdrowe?" Bede najszczesliwsza mama na swiecie!"
Mysli sie klebily w glowie... Codzien bylo coraz gorzej...
Wydzwanianie do poradni aby udzielili mi wyniku-raz w tygodniu tylko niestety otrzymuja wyniki amnio. I znowu kilka dni czekac aby zadzwonic i spytac czy to juz, czy znaja wyniki.
W koncu nadszedl czwartkowy dzien.
Juz z rana telefon-niestety, mialam zadzwonic po poludniu, bo wynikow jeszcze nie było.
Zadzwonilam o 13.
Z przerazeniem w gardle i biciem serca jakiego nie mialam nigdy-spytalam o wynik,
Pani powiedziala ze wyniki sa i moge je jutro odebrac. A ja na to, "...ze co?" Blagalam Pania zeby mi podala wynik, bo nie wytrzymalabym ani minuty dluzej w tej niewiedzy!
Jesli ktos nie mial robionej amniopunkcji... nie wie co to za stres-co to za strach... jaka jest ta niewiedza męcząca... czy dzidzia jest zdrowa, czy chora... Czy ma ZD czy inne choroby... To było takie męczące...
Az w końcu z ust pani z recepcji uszlyszalam: kariotyp prawidlowy!
Myslalam, ze ze szczescia bede calowac obcych ludzi na parkingu sklepu, na ktorym stalam... z tego oszolomienia, z tej radosci az sie poplakalam! I tu moj strach, moje obawy zniknely! Maluszek jest zdrowy! Caly i zdrowy!
To byl piekny, zimowy dzien! dokladnie kilka dni przed Swietami.
Modlitwy, szczere modlitwy, przeplakane noce, strach... To wszystko, to dalo tej mocy abysmy przetrwali. Abysmy sie nie poddali. Abysmy wierzyli ze wszystko jest dobrze.
Przypomne-ze moja Pani ginekolog nic nie wspominala przez te wszystkie wizyty u Niej, ze cos moze byc nie tak z maluszkiem. Wszystko zawsze bylo w normie (oprocz poczatkowo problemow z plamieniem i przyjmowaniem do tej pory luteiny), mimo malutkich torbielek w glowce (ktore samoistnie zanikaja po 25 tyg.), mimo malutkiego ogniska hiperechogennego w serduszku, ktore jesli jest odosobnione i sobie tylko w tym serduszku "jest", to nic mu nie grozi-serduszko jest jak najbardziej zdrowe. I maluszek rowniez.
Ale wedlug Pana prof.Preisa-torbielki "naczyniówka komor bocznych mozgu po obu stronach z pojedynczymi torbielkami; jasny punkt w serduszku czyli W komorze lewej "bright spot" o sr.ok2mm" - do tego "Paluch jednej ze stop odwiedziony; kosc nosowa nieco krotsza niz nalezna dla wieku ciazowego; obie nerki podrysowane z zaznaczona pyelektazą" - te tzw."soft-markery" byly kluczowe do zrobienia amnio.
Dziewczyny-Nigdy wiecej nie poszlabym dla glupiego filmu do innego lekarza niz prowadzacy-ktory stwierdzil to co stwierdzil a nastepny lekarz (chyba dla kasy bo kasowal sie jak za zboze-300 zl za wizyte) utwierdzal nas w przekonaniu o chorobie dziecka...i kazal wykonac amniopunkcje, chociaz ja z maluszkiem i tymi "miekkimi objawami" nie kwalifikowalismy sie nawet do tego inwazyjnego badania...
Teraz cieszę sie kazdym dniem ciazy, maluszek kopie jak szalony zasypia pozno, budzi sie wczesnie,
i czuje ze kocham Go najmocniej na świecie! Obojetnie jaki by był-czy zdrowy, czy chory, zawsze bedzie moim serduszkiem-moim calym swiatem! Nie mogę się już doczekać aż zobacze te anielska buzke az przytule mojego bobaska!
Jeśli któraś z Was miała podobne "przygody" jesli mozna to tak nazwac... to podzielcie sie i ostrzegajcie inne dziewczyny przed takimi historiami...
Nie chcialabym wiecej tego przezywac.
Nie zycze Wam rowniez takich "przygod" - nic fajnego
Na szczescie-teraz czekam tylko az moja kruszynka pokaze sie na tym swiecie, co bede mogla ja wziac w ramiona i wycalowac
Tym meczacym dlugim postem dziele sie z Wami w ramach "ostrzezenia" - podzieleniem sie tez moich przezyc, doswiadczen, mojej krotkiej historii. Mam nadzieje, ze nic tu nie pominelam a na wszelakie pytania odpowiem, wiec Mamuśki - pytajcie Jesli cos jest dla Was niejasne w mojej wypowiedzi- wyjaśnię.
POZDRAWIAM wszystkie Marcóweczki 2016
Lucy Li
Fan
Niby najważniejsze mam ale ciągle tyle brakuję
Fanti nie strasz mnie Już sama nie wiem czy wolę wcześniej urodzić i poczuj lżej i pozbyć zgagi , czy jednak później i się wyrobić z zakupem wszystkiegoJa nie widzę suwaczków na tel ale faktycznie to już tuż tuż... Ja urodziłam w 1 dniu 38 tygodnia.
Niby najważniejsze mam ale ciągle tyle brakuję
Lucy Li
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 10 Styczeń 2016
- Postów
- 16
Mam ochotę na śledzia w occie ale po wczorajszym ścisku żołądka myslicie że to ok?
Witaj
jedz wszystko to na co masz ochote
wiadomo- bez przesady w normalnych ilościach.
Myślę, że nie zaszkodzi
Pozdrawiam
Dzięki Cocosh... Ja tez jej współczuje... Tak naprawdę to prawie cały dzien spędzilysmy razem w łożku... Zasnela ze słowami: mamusiu, brzuszek mnie boli... Zobaczymy jaka bedzie noc... Pocieszam sie, ze zaczęła juz jeść...
Teraz tez widać,moze przez sen brzuszek ją boli...
Teraz tez widać,moze przez sen brzuszek ją boli...
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 7 tys
- Wyświetleń
- 301 tys
- Odpowiedzi
- 4 tys
- Wyświetleń
- 202 tys
Podziel się: