Ostatnio spotkalam sie z moja kumpelka, ktora rodzila w Galway 4 miesiace temu. I bylam w szoku jej zlymi doswiadczeniami wyniesionymi ze szpitala. Pierwszy raz spotkalam sie z taka zla opinia i ciekawa bylam z czego ona wynika.
lezala w szpitalu 5 dni bo porod zakonczyl sie cesarka. Mowila, ze w zyciu nie spotkala sie z takim rasizmem ze strony poloznych. Powiedziala, ze traktowaly ja o niebo gorzej niz Irlandki. Np. Zabieraly czasem dzieci irlandek na jakies 2 godzinki zeby tamte mogly sie troche przespac, ale jej dziecka nigdy nie zabraly! Byly opryskliwe i niemile. Wyganialy jej meza do domu, podczas gdy partnerzy irlandek mogli sobie spokojnie dalej siedziec. Nie pomagaly wcale w opiece nad malym, nie instruowaly jak sobie radzic z takim maluchem. Mowila mi, ze 5 dni wyla w poduszke ze strachu i przygnebienia i nikt sie nia nie zainteresowal. Podczas jednej ze zmian trafila na polska polozna i dopiero ona sie nad nia zlitowala i zajela sie malym na kilka godzin. I ona tez powiedziala jej, ze panuje tu straszny rasizm. Ona sama jest wykleta przez srodowisko poloznych. Mowia jej wprost, zeby spadala bo zabiera miejsce pracy jakiejs irlandce...
Bylam naprawde w szoku !! Nigdy wczesniej nie spotkalam sie z tym. Wszyscy tak sobie chwala opieke w naszym szpitalu. Ciekawa jestem jak to jest. Powiedzialam o tym mojemu A i tak sie wsciekl, ze powiedzial, iz jedna uwaga poleci w moja strone a rozniesie caly szpital
...ach...jaki on waleczny