Ciao
Postanowilam sie w koncu odezwac.Niestety ostatnie 3 dni mialam koszmarne...wczoraj myslalam,ze rodze....
Najpierw 2 dni temu zaczelam sie zle czuc- mdlosci,totalny jadlowstret, migrena,bolekosci,stawow. Z nosa ciaglemi krew leci(no ale to akurat normalka). Lezalam na kanapiezdechla jak fladra-nic nie jadlam. Nawet na siku bylam w ciagu calego dnia tylko raz-rano!!
Potem przedwczoraj- znow to samo tylko gorzej.Zwijalam sie z bolu zoladka na kanapie...nie bylam w stanie funkcjonowac ani zajmowac sie dzieckiem....a A w robocie caly dzien.POszlam spac jak tylko wrocil z pracy. Znow bez jedzenia za to na paracetamolu bo tak mnie glowa bolala.
Wczoraj-szkola. POszlam do pracy i do 12 jakos nie bylo najgorzej. A potem-JAK SIE ZACZELO! Dostalam regularnego silnego bolu podbrzusza.Nie moglam wstac z krzesla. Doprowadzilam jakos zajecia do konca ale nie ruszajac sie i zwijajac z bolu. POtem jeszcze mialam kolko redakcyjne....to byl koszmar....wbiajalam palce w stol z bolu. Aaron przyjechal to musial mnie wyprowadzac ze szkoly i wsadzac do samochodu bo ja zgieta w pol!! Potem mala awanturka-bo on chcialdo szpitala,a ja ze nie!! Bo wiedzialam,ze to nie sa bole porodowe....jakies dziwne takie,jelitowe jakby...ale trwaly suma sumarum NIEPRZERWALNIE przez 8 godzin!! Lezalam w domu i nie moglam noga ruszyc nawet...Wzielam no-spe i troche pomoglo. Na tyle,zeposzlam pod prysznic i tadammmmm-zobaczylam,ze brzuch mi wisi na kolanach prawie!! A glowe i smeranie lapek czuje prawie w moim boxie (za przeproszeniem). No i sprawa sie wyjasnila- moje dziecko dokonalo wczoraj obrotu ....stad uciski zoladka,potem jelit....a dzis juz od rana spokoj- wrocil apetyt..nic nie boli! Ale jak siedze to brzuch moj tez siedzi-mi na kolanach!
Czizas...mowie wam....nie mialam tego przy Alexie...zeby taki bol!!!! I jeszcze w tych dniachraz dostalam zgagi-ale takiej,ze krzyczalam z bolu...jakby mi ktos klate podpalil! Takze kazdy dzien bylo co innego no bo mlody wedrowal...naszczescie dzis juz sie umiejscowil i luzzz....
Stracha nam jednak napedzil...no bo wczesniaczek taki to mi sie nie marzy! Sprowokowalo to mnie jednak do myslenia o byc moze rozpoczeciu pakowania do szpitala...w koncu 8 tygodni tylko,a w zasadzie za 6 juz wszytsko mozliwe...
Dom lezy odlogiem ale boje sie zaczac teraz na maxa sprzatac...
Pogoda ladna wiec po spaniu Ala wybieramy sie na male zakupy i jakis mini spaceras.
Narazie lece bo sie rozpisalam,ale zyje