Hej dziewczynki
Ja tylko tak szybciutko... :-)
Witam Was po krociutkiej nieobecnosci i melduje, ze szczesliwie dotarlam do PL. Ale oczywiscie nie obylo sie bez przebojow i stresu
Ale po kolei...
Pierwszenstwa nie dokupilam, bo do konca nie wiedzialam, ze mozna jeszcze na lotnisku. ale to nic, bo jakos bez problemu weszlysmy na poklad. Z mala nieoceniona pomoca milego wspolpasazera...;-)
Podczas lotu Ada byla bardzo grzeczna. Kilka razy wyrywala mi sie, zeby zejsc z kolan i pochodzic ale jakos udalo mi sie ja czyms zajac. Kolo nas siedziala bardzo mila pani, ktora tez Ade zagadywala wiec jakos wspolnymi silami dalysmy rade...
A teraz najgorsze!!! Wyobrazcie sobie, ze przy ladowaniu krazylismy chyba z 10-15 min nad lotniskiem i po tym czasie kapitan oglosil, ze nad lotniskiem w Gdansku, jest taka gesta mgla, ze nie moze wyladowac i lecimy do Poznania
Normalnie tak mi sie plakac z nerwow i bezsilnosci chcialo, ze ledwie sie powstrzymalam. Poza tym Ada juz tez byla mega zmeczona (to juz byla godz. kolo 21 polskiego czasy) i zaczynala marudzic i plakac. Po komunikacie lecielismy jeszcze kolejne 10-15 min. i nagle kapitan znowu oglosil, ze podchodzimy do ladowania
Hmmmm... Tylko nikt nie wiedzial gdzie...
I w koncu wyladowalismy!!! W samolocie konspiracja. Szepty... Gdansk... Nie, Poznan... I stewardesa mowi : Ladies and gentleman. Welcome to the airport... GDANSK!!!!!! Jezu!!! Jaka radosc byla w samolocie. Nie wyobrazacie sobie nawet
A ja znowu chcialam sie poplakac... Tym razem ze szczescia
I tak to w skrocie wygladalo...
A w domciu super:-)
Rodzice szaleja z Ada, ja mam labe:-)
Moja babcia lekko obrazona, bo Ada nie chce dac sie jej calowac i w kolko nosic na rekach
Wiedzialam, ze tak bedzie:-)
Pogoda jak na razie w miare. Temperatura, jak w Irlandii tyle, ze nie pada.
Teraz uciekam, bo ide z mama do sklepu (ale nie na zakupowe szalenstwo- tylko do Intermarche):-)
Trzymajcie sie cieplutko i do ponownego uslyszenia/przeczytania.