Hej dziewczyny!
No no, ale nam się piękny długi weekend trafił ...
Ja dzisiaj cały dzień siedziałam w chałupie i pokładałam się z kąta w kąt. Strasznie mnie to wściekło, bo nic konkretnego nie zrobiłam. Ostatnio ambitnie wzięłam się za naukę angielskiego w domu i nawet na to dziś ochoty nie znalazłam. Przydałby się jakiś kurs, ale kurcze nie mam czasu, mąż pracuje w systemie zmianowym i byłby problem z wciśnięciem gdzieś małej na ten czas.
Córa mi choruje, nie wiemy w sumie co to jest, objawy podobne jak przy przeziębieniu plus jeszcze wymioty i bóle brzucha. Chciałam iść do tej polskiej GP, ale nie przyjmuje do wtorku. Więc leczymy się jakoś sami, z marnym skutkiem narazie.
Niedawno zamknęli przedszkole, do którego chodziła Ola. Nie spełniali jakichś tam norm dot. miejsca dla niemowlaków, nie wiem dokładnie. Zmiana przedszkola wyszła na dobre wszystkim, choć nie obyło się bez stresów. Odległość od domu taka sama, ale więcej dzieci w wieku Oli, więcej ciekawych zajęć, nauka literek, cyferek (przyda się we wrześniu) no i polska pani. Jedzenie też chyba zdecydowanie lepsze, bo mój niejadek zaczął jeść ładnie obiadki, z czego jestem niezmiernie dumna.
Acha, moja opiekunka awaryjna poszła do pracy. Nie znacie może kogoś, kto jest obecnie bez zajęcia i mógłby czasami popilnować mojej Oli (np gdy jest chora)? Najlepiej z Oranmore albo z Galway ale dojeżdżająca.