Ja też nikogo nie namawiam do stosowania tej metody ;-)
Namawiam jedynie do przeczytania książki, bo może akurat się przydadzą rady tam zapisane
Ja postanowiłam w tym momencie zapomnieć o matczynych uczuciach, bo wiadomo, że płacz dziecka wzbudza emocje. Ale postanowiłam racjonalnie do tego podejść "czy za kilka miesięcy/lat będę chciała by dziecko z nami spało?", "czy za kilka miesięcy/lat będę chciała nosić ją na rękach gdy będzie ważyć coraz więcej?", itp., itd.
Odpowiedź na wszystkie pytania brzmiała u mnie "nie". A wiem, że im później za to bym się zabrała tym byłoby trudniej, walka trwałaby dłużej
Naprawdę polecam wam, przeczytajcie sobie tę książeczkę, oczywiście jeśli jesteście zainteresowane ;-) Nawet jeśli nie chcecie z rad skorzystać to może coś wam ona nasunie, może pomoże znaleźć źródło problemu
Na mnie ona mocno podziałała, szczególnie teksty typu:
[...]Szacuje się, że około 35% dzieci poniżej piątego roku życia ma problemy z zasypianiem (pora kiedy trzeba kłaść dziecko do łóżka przemienia się w prawdziwy dramat) oraz/lub budzi się trzy, cztery, pięć, a nawet więcej razy w ciągu nocy.
Ostatnie badania wskazują, że liczba ta może być zaniżona, ponieważ część rodziców uważa za normalny fakt, że dziecko powyżej szóstego miesiąca życia budzi się kilkakrotnie w ciągu nocy, domagając się ich obecności w swoim pokoju (płacz, „Pić!”, „Mamaaa!” itp.). Otóż nie jest to sytuacja normalna. Po ukończeniu pierwszego półrocza życia, a najwyżej po siedmiu miesiącach, malec powinien umieć zasypiać samodzielnie, w swoim pokoju, przy zgaszonym świetle oraz spać nieprzerwanie 11-12 godzin.[...]
Szczególnie to mi się spodobało
[...]Posłużmy się przykładem jedzenia. Kiedy dziecko nieco podrośnie, sadzamy je na krzesełku, pod szyją zawiązujemy śliniaczek, na stole stawiamy miskę z jedzeniem, a obok niej kładziemy łyżkę. Inaczej mówiąc, wykorzystujemy zespół elementów (krzesełko, stół, śliniak, miseczka, łyżka) powiązanych z czynnością jedzenia. Co więcej, od tej pory zawsze postępujemy tak samo czy to w porze obiadu, czy kolacji, podczas posiłku w domu, w żłobku, czy w przedszkolu, niezależnie od tego, czy karmić będzie mama, tata, opiekunka, czy dziadek. Robimy to zawsze tak samo, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu...
Jaki komunikat otrzymuje nasze dziecko? Co dzieje się w jego mózgu? To proste. Dziecko kojarzy zespół określonych elementów z konkretna czynnością, z czynnością jedzenia. Dlatego po pewnym czasie, w ciągu którego codziennie powtarzaliśmy ten sam rytuał, zauważamy, że kiedy tylko sadzamy naszego malucha na krzesełku i zakładamy mu śliniaczek, zaczyna się wiercić podekscytowany, mimo że nie widzi jeszcze jedzenia. Wie, że już za chwilę zostanie nakarmiony, co znaczy że połączył te elementy („przedmioty”) z porą
posiłku. Bez wątpienia odebrał nasz przekaz: „Kiedy sadzają mnie na krzesełku ze śliniakiem pod broda, i dają mi do ręki łyżkę, to znaczy, że będę jeść”[...]Mamy już rozeznanie, że rodzice na ogół bardzo dobrze wiedzą, jak zabrać się do nauczenia dziecka samodzielnego jedzenia. Od początku wyrabiają w nim ten nawyk, zawsze w taki sam sposób, zawsze jednakowo. Jednak w przypadku nawyku samodzielnego zasypiania wcale nie dzieje się tak samo. Kiedy dziecko dobrze sypia niemal od urodzenia, wszystko jest w porządku, ale kiedy okazuje się, że maleństwo nie chce spać, rodzice najczęściej nie wiedzą, jak się zachować i co robić. Wypróbowują zatem najrozmaitsze sposoby w poszukiwaniu takiego, który poskutkuje. Jeśli jeden nie przynosi efektu, próbują następnego, jeśli i tym razem się nie udaje, sięgają po kolejny... W miarę jak „eksperymentują” ich niepewność i brak zdecydowania pogłębiają się i dają bez trudu zauważyć. Na koniec rodzice są całkowicie wytrąceni z równowagi i pozbawieni pewności siebie, czują się winni, sfrustrowani, wściekli, uważają, że zawiedli jako rodzice
A co z małym Adasiem? To oczywiste, że czuje się tak samo - a nawet bardziej - niepewny siebie, jak jego tata i mama. Jego rodzice często zmieniają elementy zewnętrzne powiązane z procesem kształtowania nawyku. Na domiar złego czuje, że są podenerwowani, rozdrażnieni niezdecydowani, a nawet zagniewani. I tak, Adam, który wprawdzie nie rozumie jeszcze zdań w rodzaju: „Koteczku, bądź tak dobry i zaśnij, bo już bardzo późno”, bez trudu wyczuwa - bowiem posiada nader czuły „radar” - stan ducha, w jakim znajdują się jego rodzice.
A ponieważ czuje to, co czują jego rodzice, jest więc pozbawiony pewności siebie. W takiej sytuacji nie możemy oczekiwać, że dziecko opanuje nawyk samodzielnego zasypiania, jeżeli my sami nie potrafimy przekazać mu owej pewności siebie, koniecznej do tego, by mogło pojąć - że leżenie samemu we własnym łóżeczku i samodzielne usypianie, to najzwyklejsze, najbardziej naturalne rzeczy na świecie.[...]
∗ Dzieci z zaburzeniami snu zazwyczaj bardzo wcześnie zaczynają mówić. Przyswajają sobie słowo-klucz, które niezawodnie sprowadza rodziców. Któż mógłby odmówić wody spragnionemu dziecku? Trzeba pamiętać, że najprawdopodobniej maluchowi wcale nie chce się pić.
Mi dało to do myślenia...siadłam i zaczęłam rozważać całą sprawę i nabrałam siły na walkę. Widzę, że mojemu dziecku żadna krzywda się nie dzieje, a nabywa nową wiedzę o świecie. Stawiamy jej po prostu mądre granice, których nie może przekroczyć a tym samym ona wie co wolno, a czego nie.