Gnosia dobrze, że męża osy nie zaatakowały...
laperedhil nie przejmuj się kryzysem. Chyba ciężko wszystkim naokoło i tak to się odbija na najbliższych. U mnie też słodkie dni przeplatane gorzkimi, w sumie w ciąży nie mogę narzekać, ale co będzie po? Czy te nasze kryzysy przeszły czy uśpione? Głównie o obowiązki się kłócimy. Czas pokaże...
Ja też mam warsztaty jakoś w październiku, ale nie wiem czy sama pójdę.
Kamilka dobrze, że brzuch się uspokoił, może przeciążyłaś się wczoraj z jakąś robotą?
Gusiak to same pozytywy! Super, dzidzia rośnie jak na drożdżach
Trzymam kciuki jeszcze za wody płodowe.
Rojku ja też myślałam, że będzie taboret potrzebny w lesie, ale chodziłam jak w transie i czasami przy sięganiu po grzyba stękałam
A tak to w ogóle zapomniałam, że w ciąży jestem. Oczywiście byłam wolniejsza i bardziej zmęczona, ale było warto. Nawet czołgałam się pod gałęzie po ogromniaste okazy – a co, mieli mi sprzed nosa sprzątnąć?
Jolka super sen, ale się uśmiałam
maagsiaa to ja zazdroszczę postawy męża – mój jakiś niereformowalny w tym temacie
Właśnie zjedliśmy pyszny obiadek. M wrócił z zakupami do domku. Dogodził nam (głównie sobie) i kupił lody
Posprzątałam, pranie zrobione. Plecy bolą jak nie wiem co. Zaraz położę się i poczytam książkę. Synek kopie. I tak jakoś dzień zleci.