O jedzenie - mój ulubiony temat starsza chyba koło drugich urodzin próbowała pierwszy raz sera pleśniowego (jakiegoś camemberta), mój M bardzo lubi, więc ona też . Właśnie odkryłam, że ona ma gust po swoim tatusiu - sery, oliwki i kabanosy . W przedszkolu je tylko suchy chleb, suchą kaszę lub makaron, suche mięso no i oczywiście wszystko co słodkie (żadnych zup, sosów, past, surówek, jajek ). Do tego ma najprawdopodobniej nietolerancję laktozy, więc nabiał (który bardzo lubiła) też odpada (choć nie podchodzę do tego bardzo restrykcyjnie) . Na szczęście lubi surowe warzywa i owoce. Misiek za to nabiału nie tknie (wiec też wypija jedną lub dwie butle mm), owoce, warzywa niet, mięso nie. Zjada za to zupy - więc standard to zupa krem z bardzo bogatym składem Ogólnie obydwoje jedzą malutko, choć Oliwia już się rozkręca trochę i od czasu do czasu próbuje czegoś nowego. Ratują nas suszone owoce, orzechy (niech żyją kalorie ) i ciasteczka domowe (z otrębów i takich tam). Ze słodyczami też walczę, bo mogli by tylko na nich żyć. Generalnie jak już ktoś coś przyniesie to daję do zrozumienia, że sama zjem oczywiście dzieci dostają kawałek, a resztę chowam. Do niektórych zupełnie nie dociera, ale cóż...poświęcę się Tym bardziej ogarniętym osobom podsyłam inne pomysły - owoce, orzechy, musli, łakocie bez cukru (w Biedronce są jakieś batony bananowe z daktylami chyba, frupy z liofilizatów robione, batoniki hippa). Mam za to jeden odkurzacz w domu - tj. Natę. W tym momencie je prawie tyle co O i M razem. Na razie się cieszę, choć problemów z obżarstwem boję się zdecydowanie bardziej niż posiadania niejadka.
Katjuszka, a jak Twoja Z?
Dzięki, za przypomnienie o prezentach świątecznych... Muszę się zabrać za zbieranie pomysłów... A w ogóle nie mam do tego głowy. Szczególnie, że u nas kluczowe znaczenie ma miejsce, a raczej jego brak. Więc w grę wchodzą tylko rzeczy które można gdzieś łatwo upakować. Co niestety też nie do wszystkich dociera
Katjuszka, a jak Twoja Z?
Dzięki, za przypomnienie o prezentach świątecznych... Muszę się zabrać za zbieranie pomysłów... A w ogóle nie mam do tego głowy. Szczególnie, że u nas kluczowe znaczenie ma miejsce, a raczej jego brak. Więc w grę wchodzą tylko rzeczy które można gdzieś łatwo upakować. Co niestety też nie do wszystkich dociera