Już piszę jak było.
21 grudnia byłam chora. Miałam stan podgorączkowy i ostry kaszel, który już ok 15 rozpoczął serię nieregularnych skórczy. Raczej mniej bolesnych, zero regularności więc tylko sobie je zapisywałam.
O 22:00 poczułam się lepiej i pobaraszkowaliśmy z mężem;-). Skurcze były jeszcze do 23:00, a potem zasnełam.
Dokłanie 1:00 pierwszy skurcz który wiedziałam od razu że jest porodowy. Zerwałam się na nim na równe nogi, choć bardzo mnie zaczeły boleć uda. Po tym poznałam że to jest to.
Obudziłam męża i mówię że idę sobie głowę umyć, bo raczej będę się szykować do szpitala. Ale powiedziałam żeby sobie pospał, bo zadzwonię po mamę która chciała być ze mną w czasie porodu.
Następny skurcz był po 25 min, kolejny po 20 min, a następny już co 10 min, więc o 2:20 zadzwoniłam po mamę. Jadąc w aucie czułam już co 8-7 min, ale bolały najbardziej uda, nie brzuch.
Po 3:00 badanie na IP i już 4 cm.
Przebrana w koszulinkę trafiłam na porodówkę na Brochowie na sali ogólnej (nie rodzinnej). Lecz żadnej rodzącej nie było, więc cała sala do mojej dyspozycji i cudowna położna (wszytsko darmo hehe).
Podłączyła KTG i skurcze na poziomie 80, czasem 50 i nic nie bolało.
Patrzę na zegarek i postanowiłam sobie że do 6:00 urodzę. Poprosiłam lewatywę.
Po lewatywie akcja szybko ruszyła z kopyta.
Poprosiłam piłkę. Skakałam przez cały poród, masowałam sutki, uśmiechałam się i ziewałam. To wszytsko szybciej rozwiera szyjkę (położna kazała się uśmiechać, a motyw z ziewaniem wycziłam na necie).
Zaraz było już 8 cm. Moja mama była w szoku że tak szybko idzie.
Przy badaniu poszła część wód. Ja cały czas skupiona na twarzy, oddychałam przeponowo. Dzięki temu czułam że szybko postępuje akcja. Ale skurcze troszkę zelżały tuż przed partymi. Więc dostałam na powera OXY i zaraz jak zleciał cały woreczek, zaczeły się parte.
3 skurcze, cięcie krocza i malutka znalazła się na brzuchu.
Parte bolały bardziej niż jak rodziłam Hanię (bardziej szczypało i piekło). Ale do 8 cm mówiłam sobie w myśłi że tak to ja moge rodzić. Teraz mam porównanie jak się rodzi z naturalnymi skurczami a jak po OXY. To drugie zdecydowanie bardziej boli.
Ale cały poród liczę że trwał ok 2,5 godzinki, no prawie 3.
Po tym jak mnie przywieźli na salę poporodową, od razu wstałam. Śmignełam sama pod prysznic, siadałam normalnie (teraz troszkę bardziej boli), pomalowałam się bo oczekiwałam wizyty męże hehe
. Dziewczyny z sali które rodziły dzień wcześniej były w szoku że nic mnie nie boli.
Ja sama też jestem zdziwiona jak szybko doszłam do formy.
Było fajnie...
:-)
I jeden i drugi poród będę miło wspominać.