Witam, melduję się na moment ;-)
Wiktoria, Dotkass, a chciałoby się móc powiedzieć, że mamy w najbliższej rodzinie oparcie, prawda? Przede wszystkim psychiczne...
U nas dziś świętowaliśmy w małym gronie urodziny mojego pasierba. Zrobiłam obiadek na 8 osób - tym razem poszłam na łatwiznę, bo stwiedziłam że nie będę stała przy garach cały dzień - kręgosłup boli, jestem zmęczona koszmarnie, itd. Była zupa serowa i makaron z sosem bolońskim i parmezanem, sałatka, no i oczywiście tort. Musieliśmy jeść piętro niżej u teścia, bo u nas nie ma dużego stołu, ale to z mojej strony ostatnia przygotowywana impreza która się odbywa u niego! Wolę jeść u siebie siedząc na podłodze! Nawet cholera talerze znosiliśmy z góry i wszystkie brudne rzeczy zabraliśmy na górę do mycia, teść nie raczył się ruszyć do pomocy ani raz - nie przeszkadza mu że ja z tym brzuchem zapieprzam po schodach. No i oczywiście krytykuje moje potrawy. Bo zupa dziwna, bo makaronu to on nie lubi. Bo sałatka dziwnie przyprawiona, a parmezan nieładnie pachnie.
Bo u niego jedyne obowiązujące menu to schabowy z kartoflami. Bo tak robiła śp. teściowa. A ja, szczerze, kotletów nie znoszę i robię jak najrzadziej, jak mi się już mąż o nie upomni. I k...a nie będę tłukła kotletów przy każdej okazji bo nawet jak je już robię to przyprawiam i smażę inaczej niż teściowa i też są niedobre dla niego!
Poza tym elementarna kultura wymaga, aby - nawet jeżeli nie chwalimy - chociaż nie krytykować, prawda?
Rozumiem rozpacz po śmierci żony, ale zachowanie tego faceta prowadzi do tego, że ja go już unikam jak mogę, a mój mąż też. Bo teść bez jakiegokolwiek powodu wszczyna z nim kłótnię. Boże, żebyśmy mogli jak najszybciej się stąd wynieść! Na początku teść się cieszył, że nie został sam w tym domu, ale teraz chyba już dla wszystkich jest jasne, że takie mieszkanie "razem" wszystkim wychodzi bokiem i że naprawdę lepiej byłoby się odwiedzać w weekendy, a w tygodniu mieszkać oddzielnie. Inaczej się znienawidzimy nawzajem.
W środę mam prowadzić w agencji nieruchomości negocjacje dotyczące sprzedaży mieszkania. Denerwuję się, bo ani nie jestem dobra w takich sprawach, ani nie mam wielu informacji (a mąż dziś pojechał do Francji). Mieszkanie jest męża, a ja nawet nie wiem ile wynosił czynsz, czy ile płaciliśmy za wodę itd.! No ale jak sprzedamy (= mąż sprzeda) to chcemy szybko ruszać z budową własnego domu i kupić nowe auto.
Wiktoria, Dotkass, a chciałoby się móc powiedzieć, że mamy w najbliższej rodzinie oparcie, prawda? Przede wszystkim psychiczne...
U nas dziś świętowaliśmy w małym gronie urodziny mojego pasierba. Zrobiłam obiadek na 8 osób - tym razem poszłam na łatwiznę, bo stwiedziłam że nie będę stała przy garach cały dzień - kręgosłup boli, jestem zmęczona koszmarnie, itd. Była zupa serowa i makaron z sosem bolońskim i parmezanem, sałatka, no i oczywiście tort. Musieliśmy jeść piętro niżej u teścia, bo u nas nie ma dużego stołu, ale to z mojej strony ostatnia przygotowywana impreza która się odbywa u niego! Wolę jeść u siebie siedząc na podłodze! Nawet cholera talerze znosiliśmy z góry i wszystkie brudne rzeczy zabraliśmy na górę do mycia, teść nie raczył się ruszyć do pomocy ani raz - nie przeszkadza mu że ja z tym brzuchem zapieprzam po schodach. No i oczywiście krytykuje moje potrawy. Bo zupa dziwna, bo makaronu to on nie lubi. Bo sałatka dziwnie przyprawiona, a parmezan nieładnie pachnie.
Bo u niego jedyne obowiązujące menu to schabowy z kartoflami. Bo tak robiła śp. teściowa. A ja, szczerze, kotletów nie znoszę i robię jak najrzadziej, jak mi się już mąż o nie upomni. I k...a nie będę tłukła kotletów przy każdej okazji bo nawet jak je już robię to przyprawiam i smażę inaczej niż teściowa i też są niedobre dla niego!
Poza tym elementarna kultura wymaga, aby - nawet jeżeli nie chwalimy - chociaż nie krytykować, prawda?
Rozumiem rozpacz po śmierci żony, ale zachowanie tego faceta prowadzi do tego, że ja go już unikam jak mogę, a mój mąż też. Bo teść bez jakiegokolwiek powodu wszczyna z nim kłótnię. Boże, żebyśmy mogli jak najszybciej się stąd wynieść! Na początku teść się cieszył, że nie został sam w tym domu, ale teraz chyba już dla wszystkich jest jasne, że takie mieszkanie "razem" wszystkim wychodzi bokiem i że naprawdę lepiej byłoby się odwiedzać w weekendy, a w tygodniu mieszkać oddzielnie. Inaczej się znienawidzimy nawzajem.
W środę mam prowadzić w agencji nieruchomości negocjacje dotyczące sprzedaży mieszkania. Denerwuję się, bo ani nie jestem dobra w takich sprawach, ani nie mam wielu informacji (a mąż dziś pojechał do Francji). Mieszkanie jest męża, a ja nawet nie wiem ile wynosił czynsz, czy ile płaciliśmy za wodę itd.! No ale jak sprzedamy (= mąż sprzeda) to chcemy szybko ruszać z budową własnego domu i kupić nowe auto.