Dobry wieczór kochane majóweczki! Moje dziecię mimo choroby jest tak żywotne, że dopiero teraz udało mi się wejść na BB. Roznosi mi Maksio dom w drobny mak, i to raczej dosłownie. Jest bardzo ciekawy i pełen chęci pomocy i nauki, ale w tym ósmym miesiącu to mnie już trochę przerasta ;-)
Dziś zdechł nasz ukochany piesek, miał 12 lat. Znowu dopadł go kleszcz, wczoraj weterynarz dał mu jakieś zastrzyki po których do tej pory dochodził do siebie, ale chyba było już tego za dużo, ostatnia podobna akcja była ok. 3 tygodni temu... no i dziś znalazł go teść już nieżywego. Strasznie sobie oboje popłakaliśmy.... :-( to takie kochane cudowne psisko było :-
-
-( Teść też się wzruszył tak, że go o to nie podejrzewałam.
Pola, no i widzisz, że wszystko w porządku z maluchem! Mówiłam!
Aurelia, mój sezon alergiczny jeszcze się nie zaczął - jestem uczulona na pyłki traw i żyta, więc "zaczynam" dopiero pod koniec maja. Niestety specyfiki typu Zyrtec mogę sobie od razu darować bo zupełnie mi nie pomagają, biorę Telfast a z tego co wiem karmienie jest wtedy wykluczone. No i jeszcze dochodzą krople do oczu, psikadła do nosa. Nie rokuje to zbyt dobrze karmieniu piersią, no ale zobaczymy jak się rozwinie sytuacja.
Niesia, teść pewnie by wolał, żeby dzieciaczek siedział w domu do momentu pójścia do szkoły. Jednak najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że na pewnym etapie kontakty z rówieśnikami są naprawdę bezcenne! Jak również różne fajne rzeczy, które dzieci robią w przedszkolach/żłobkach, a na które rodzice często nie mają czasu (lub - mówię tu o sobie - nawet by na nie nie wpadli, bo np. ja nie uważam się za osobę szczególnie kreatywną artystycznie). Na szczęście to nie on będzie podejmował decyzję.
Powiem Wam jeszcze, że robiłam dziś porządki w pokoju który ma być pokojem Maksa a jest składem rupieci i biurem. Mój mąż jest rekordowym chomikiem, i najchętniej robiłby porządki i przeprowadzki zgodnie z zasadą "przekładamy śmieci z miejsca na miejsce". I tak usunęłam liczne pudła z telefonami komórkowymi sprzed 10 lat, spakowałam w wielki karton różne podręczniki matematyki, fizyki, mechaniki, które uznał za stosowne poustawiać na półkach (jeszcze się kłócił przez telefon, że się przydadzą haha). Wyobraźcie sobie była cała pólka pełna PUSTYCH kartonów po różnych programach i grach komputerowych!! Znalazłam także mnóstwo notatek ze studiów jego pierwszej żony oraz jej rozmaitych pierdół - wystawiłam na schody, niech zadzwoni z pytaniem czy ma odwieźć, a jak nie to do wywalenia, no szkoda żeby mi te rzeczy zagracały pokój dziecka
Niepotrzebnie zadzwoniłam do mężusia z pytaniem czy mogę wywalić około 100 kaset magnetofonowych. Łatwo się domyślić, że się przecież przydadzą więc nie mogę... matko jedyna gdybym je wywaliła to by się i tak nie zorientował, ze one tam były! Tymczasem moje rzeczy, w tym moje słowniki potrzebne mi do pracy, stoją w kartonie w garażu bo nie mam miejsca żeby je rozpakować. Nasze rzeczy (nota bene z dwóch domów jakie prowadizliśmy przez ostatnie lata, więc od cholery gratów) nie mieszczą się nigdzie, ciągle trzeba coś upychać, jest permanentny bałagan, za który kto jest obwiniany? Ja oczywiście.
Niestety skutkiem moich dzisiejszych wyczynów oraz płaczu po psince ukochanej jest twardniejący brzuszek, ale bezboleśnie i mam nadzieję że jak posiedzę na tyłku wieczorem to mi przejdzie.
Buziaki dla Was i do jutra- zapewne znów wieczorem. Mąż jutro dla odmiany leci do Niemiec. W poniedziałek i wtorek był we Włoszech, a dziś w Poznaniu.