Pauli_ne - toxo można zarazić się nie tylko od kota czy z ogródka. Podam cytat
"Do zakażenia tą chorobą dochodzi drogą pokarmową, poprzez spożycie zakażonego cystami, surowego lub niedogotowanego mięsa. Zagrożenie stanowią także oocyty zawarte w wodzie, glebie, na warzywach zanieczyszczonych fekaliami kocimi. Źródłem są także wydaliny zarażonych zwierząt (mleko, kał, mocz) Można także zarazić się drogą łożyskową, co spowodowane jest przejściem pierwotniaka przez łożysko dopiero po zakończeniu 16 tygodnia ciąży wówczas mówimy o zarażeniu matka-płód w czasie ciąży. Znane są również inne drogi takie jak: transfuzje, przeszczep narządów zakażonych.
toksoplazmoza nabyta (choroba odzwierzęca). Zakażenie następuje drogą pokarmową, czyli poprzez spożycie np. zakażonego mięsa, mleka lub poprzez kontakt z wydalinami kocimi itp."
AAAAaa jeszcze mi się przypomniało , zwykła piaskownica osiedlowa. Miejsce idealne jako kuweta dla osiedlowych kotów.
Ja jak nie miałam jeszcze badań na toxo a wiedziałam , że jestem w ciąży , to w ziemi fakt grzebałam w rękawiczkach , ale miałam manie dokładnego mycia warzyw np, sałaty, rzodkiewki. Często właśnie na warzywach się znajdują. Surowego mięsa nigdy nie jadłam i nie próbowałam , więc temat mnie powiedzmy ominął, ale... surowe mięso wyrabiam , np na mielone, wtedy zawsze pilnuje by nie dotykać buzi i od razu umyć ręce oraz wszystko co z mięsem miało styczność. Mam na tym punkcie hopla.
Już jako małe dziecko miałam styczność z kotami i nie mytymi warzywami. Babcia ma domek jednorodzinny i ogródek. Kiedyś miała nawet po 8 kotów. Jako dziecko wiadomo , latało się brudnym, bawiło się z kotami, które biegały po podwórku, łapały nornice i myszy, łaziły po ogródkach gdzie były i warzywa, załatwiały się na zewnątrz domu a my jako dzieci nie zawsze rzodkiewkę, marchewkę myłyśmy. Najczęściej wycierane o ciucha i zjadane. Teraz jak o tym pomyśle to mnie to przeraża, no ale taka jest prawda. Plusem tego jest to, że badanie na toxo wyszło najlepiej z możliwych . Czyli zachorowałam kiedyś, wytworzyłam przeciwciała i nie choruję i nie zachoruję.
No to gratulacje !!!!! , zazdroszczę ci tego , że jesteś już po. Dla mnie zawsze badanie genetyczne było dodatkowym stresem . Zawsze siedzi w głowie myśl "a jeśli coś jest nie tak"
Jeżeli jesteś nie zadowolona z lekarza to rezygnuj, bo szkoda twojego czasu i nerw .