Mój mąż własnie też sam chciał i tez bardzo mi tam pomógł choćby swoja obecnością bo ja rodząc była z tych co "odejdź, nie głaszcz, nie dotykaj"
- ale ponoć to normalne że jedne kobiety chcą byc w tym momencie przytulane a drugie tłumią ból w sobie. I tez sobie nie wyobrażam by byc tam sama - tylko zastanawiam się czy np. nie zrobic tak by był ze mną ten cały czas na sali porodowej póki nie zacznie sie ta cała akcja.
Wiecie ja z nim o tym rozmawiałam szczerze nie raz i on twardo mi mówi, że to że był przy porodzie nic nie zmieniło, ale kurcze wiecie no ja nie jestem ślepa...
Pieszczoty się zmieniły... Jak się kochany czy do czegoś między nami dochodzi to nawet tam nie spojrzy, jak mnie rozbiera tak samo, patrzy mi w oczy co oczywiście też jest fajne ale też chwilami dziwne.
Wiecie, mój poród też nie był najfajniejszy choć nie długi to z biegunką , wymiotami, potem pękła mi pochwa...było dużo krwi, potem po porodzie długo czekali na łożysko bo sie okleić nie chciało, potem jak już się łaskawie odkleiło to mnie łyżeczkowali przez te krwawienie co też wygląda strasznie. No i po powrocie do domu jeszcze długo krwawiłam normą z tego co wiem jest chyba 7-10 dni ze mnie leciało chyba ze 3 tyg :/ - to może i nie tak to sobie wyorażał i miał prawo się trochę wycofać...
Nie chcę żadnej z Was przerazić ani zniechęcać broń Boże nie mam tego na celu, bo każdy facet i podód jest inny wiadomo - mój brat np. był przy porodzie swojej żony, która rodziła 45 min ( w sumie) i do tej pory się teges jak króliki gdzie mogą i jak mogą.
Po prostu zastanawiam się czy mimo wszystko, że bedzię wykazywał chęć nie jest na to zadelikatny
Swoją drogą miałybyście kupę śmiechu widząc mojego męża pokaźnych rozmiarów ( mógłby na ochronie stać ) drącego się jak dzidzia jak się skaleczy czy mu pryszcza wygniatam
Mi to się nigdy nie znudzi
Reasumując polecam poród rodzinny i jestem jego zwolenniczką tylko akurat z moim egzemplarzem mężczyzny mam taki problem