Hej dziewczynki. Jak wróciłam ze szpitala to od razu położyłam się spać ... wykończona byłam :-(
Trafiłam na Żelazna, wszystkie panie były niezwykle miłe, prosiły bym się uspokoiła. Dość szybko doktor mnie poprosiła do gabinetu. Najpierw zrobiła badanie ginekologiczne - sprawdzała rodzaj krwi i powód. Na karcie napisała "Brzuch miękki bez zmian. Srom bez zmian. W pochwie wydzielina krwista w miernej ilości, tron macicy rozpulchniony, przydatki obustronnie niewyczuwalne".
Następnie zaprosiła mnie na USG. "Trzon macicy w przodozgięciu, w jamie macicy widoczny pęcherzyk ciążowy - GS 7,1 mm co odpowiada 4 tyg i 6 dni, widoczny zarys pęcherzyka żółciowego?, kosmówka bez cech odwarstwiania, przydatki obustronnie bez ech patologicznych".
Dla mnie czarna magia dlatego napiszę co mi tłumaczyła. Powiedziała, że faktycznie plamię, ale nie wiedziała dokładnie skąd. Zbadała mi ręcznie brzuch, pytała czy boli (na szczęście nic nie bolało). Na USG pokazała mi mojego Bąbelka, który urósł od wczoraj do 7,1 mm (wczoraj miał 5,3mm) powiedziała, że nie widzi początków poronienia, bo Bąbel jest i nawet podejrzewa, że robi się ciałko żółte, ale jest za wcześnie żeby "obiecywać". Skierowała mnie na USG (we własnym zakresie oczywiście) za tydzień, bo wtedy będzie już tętno maleństwa.
Co do poronienia, przygotowała mnie na to, że niestety tak może się stać, opisała objawy i jeśli coś mnie będzie niepokoiło mam przyjść.
Podała mi receptę na Luteinę 2tabl x 2 dziennie (miałam na szczęście jeszcze w domu z poprzedniego leczenia, więc szybko zażyłamP) i kazała się oszczędzać - przyznałam się, że od dwóch dni wstaje o 5 i kładę się po 23 ... bardzo się zdenerwowała.
I tak na prawdę to wszystko. Kiedy zobaczyłam mojego Bąbelka od razu mi ulżyło - wiem, że się nie podda i będzie wszystko ok :-) dziękuję dziewczyny za reakcję, to na prawdę pomaga i pozwala nie zwariować ;-)
Dziś chciałam pospać do 8, ale od 2 godzin sama się budzę, więc chyba już starczy i właśnie odczuwam mdłości w sumie pierwszy raz więc nie wiem czy to dokładnie one ;-P
Trafiłam na Żelazna, wszystkie panie były niezwykle miłe, prosiły bym się uspokoiła. Dość szybko doktor mnie poprosiła do gabinetu. Najpierw zrobiła badanie ginekologiczne - sprawdzała rodzaj krwi i powód. Na karcie napisała "Brzuch miękki bez zmian. Srom bez zmian. W pochwie wydzielina krwista w miernej ilości, tron macicy rozpulchniony, przydatki obustronnie niewyczuwalne".
Następnie zaprosiła mnie na USG. "Trzon macicy w przodozgięciu, w jamie macicy widoczny pęcherzyk ciążowy - GS 7,1 mm co odpowiada 4 tyg i 6 dni, widoczny zarys pęcherzyka żółciowego?, kosmówka bez cech odwarstwiania, przydatki obustronnie bez ech patologicznych".
Dla mnie czarna magia dlatego napiszę co mi tłumaczyła. Powiedziała, że faktycznie plamię, ale nie wiedziała dokładnie skąd. Zbadała mi ręcznie brzuch, pytała czy boli (na szczęście nic nie bolało). Na USG pokazała mi mojego Bąbelka, który urósł od wczoraj do 7,1 mm (wczoraj miał 5,3mm) powiedziała, że nie widzi początków poronienia, bo Bąbel jest i nawet podejrzewa, że robi się ciałko żółte, ale jest za wcześnie żeby "obiecywać". Skierowała mnie na USG (we własnym zakresie oczywiście) za tydzień, bo wtedy będzie już tętno maleństwa.
Co do poronienia, przygotowała mnie na to, że niestety tak może się stać, opisała objawy i jeśli coś mnie będzie niepokoiło mam przyjść.
Podała mi receptę na Luteinę 2tabl x 2 dziennie (miałam na szczęście jeszcze w domu z poprzedniego leczenia, więc szybko zażyłamP) i kazała się oszczędzać - przyznałam się, że od dwóch dni wstaje o 5 i kładę się po 23 ... bardzo się zdenerwowała.
I tak na prawdę to wszystko. Kiedy zobaczyłam mojego Bąbelka od razu mi ulżyło - wiem, że się nie podda i będzie wszystko ok :-) dziękuję dziewczyny za reakcję, to na prawdę pomaga i pozwala nie zwariować ;-)
Dziś chciałam pospać do 8, ale od 2 godzin sama się budzę, więc chyba już starczy i właśnie odczuwam mdłości w sumie pierwszy raz więc nie wiem czy to dokładnie one ;-P
Ostatnia edycja: