A my znowu u teściów na weekend
Powiem szczerze, że mam dość wizyt co tydzień. Aż się chce wrzeszczeć!!!
Ale jutro wracamy do siebie
i przyjedziemy tu dopiero na Wigilię. A potem pewnie już nieprędko. Mimo że zaznaczałam, że tak najprawdopodobniej będzie, ale do teściowej to chyba nie dotarło
bo to nie po jej myśli. I zaznaczyłam już z parę razy, że po porodzie synka, to my szybko się z Warszawy na taki daleki wyjazd nie ruszymy. I że w końcu to dziadkowie będą musieli się ruszyć do nas, a nie my ciągle do nich. Ale ona ma swoje wizje, w ogóle to taka "samosia-wizjonerka" ;-) Ale to już jej problem, bo ona najchętniej by nosa za swoją miejscowość nie wychylała. A właśnie
i najlepiej, żebyśmy z nią mieszkali lub się pobudowali na tej samej działce (tak w ścisku - w mini domku) A to jej niedoczekanie
Wczoraj byliśmy w odwiedzinach u znajomych. Mają prawie 7 tygodniowego synka. Koleżanka dość szybko doszła do siebie.
Relacja dla chcących-rodzących naturalnie: Rodziła kilka godzin, miała zzo, była nacięta, dość szybko zagoiło jej się krocze, szew ma podobno nie za duży (nie sprawdzała, nie miała ochoty, wie, to co mąż jej zrelacjonował
), w ciąży przytyła 19 kg
(może ja tyle nie przytyje, ona tyła najbardziej w ostatnich 2 miesiącach), zostało jej po porodzie 15 kg (tak mówiła), po 7 tygodniach zrzuciła 11 kg, więc jest tylko + 4 kg na razie. A i jedna rzecz
pierwszy przytulankowy raz z mężem był trochę bolesny, ma wrażenie, że za mocno ją zszyli lub - nie do końca miała ochotę, bo opieka nad maluchem ją wyczerpuje, ostatnio mały sypia bardziej w dzień niż w nocy. Pępuszek maluszka traktowała tylko Octeniseptem, odpadł po równo 2 tygodniach.
A i pożyczyła mi mały śpiworek-kombinezon, rozm. 56, to będę miała dla swojego synka na sam początek
Wizyta ogólnie udana
aczkolwiek trochę się martwiłam wczoraj, byłam zdenerwowana już pod koniec wizyty, ja jednak nie lubię i to bardzo osób przesadzających z alkoholem. Może to dlatego, z tych nerwów, synuś słabo mi się wczoraj wieczorem ruszał, dziś cały ranek polegiwałam i po południe też. Nie pomogło to na rozbudzenie dzieciaczka, więc martwiłam się coraz bardziej. Potem użyłam środka drastycznego - słodycze, sporo ptasiego mleczka, herbata z cukrem (a ja już prawie nie słodzę), herbata z miodem. Anemicznie zaczął się ruszać. Ale teraz jest już lepiej, choć intensywnie nie wywija. Przez to przejmowanie się napasłam się dziś strasznie dużo cukru
a tak nie lubię.