reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Luty 2012

7. O 1 w nocy w trakcie snu odeszły mi wody, wstaję biegne do męża, który w drugim pokoju usnął przed TV i krzyczę" "Wstawaj, odeszły mi wody, jedziemy do szpitala" A mój zaspany małżonek, nie otwierając oczu wymamrotał: "Kochanie to tylko sen, śpij dalej" Ja na to, że to nie sen tylko rzeczywistość i stoje dalej okrakiem, leje się ze mnie jak z kranu, mąż wstał popatrzył na podłogę, na mnie i rzekł: "Może byś mopa wzięła i wytarła te wody, nie mam jak przejść" Very Happy


8. za pierwszym razem było tak: Wink mąż świętował moje imieniny, wrócił po północy po 10 piwach, a o 3 chlusnęłam wodami więc go budzę "wstawaj, będę rodzić" a on "żartujesz?????" Wink)))) zajeżdżamy pod izbę przyjęć, pani otwiera z klucza drzwi a mąż "ja przepraszam że my tak wcześnie ..." itd Winka śmierdział jakby się perfum nachlał Wink poza tym że odeszły mi wody nic się przez kolejne 8 godzin nie działo, dali oxy
i tez jakoś słabiutko, mąż ledwo żywy po tym piwsku dogorywa na fotelu, rodzice mu żarcie z McDonalda dowieźli (kazałam mu zjeść na zewnątrz bo sama byłam pieruńsko głodna, jadł 5 minut żeby nie przeoczyć porodu ... a przeciez nic się nie działo Wink)), pytam zatroskana "nudzi ci się, cooo? nie masz co robić Sad" a on "ty się lepiej weź za to rodzenie Wink)))" potem było już gorzej i po paru godzinach to juz marzyłam żeby mi ktoś w końcu
zaproponował cc, a jak zapytali to się natychmiast zgodziłam, po czym musiałam się upewnić że na pewno zgodziłam się na cc a nie na coś innego Wink mąż rodził dalej ze mną, kazali mu włożyć to wdzianko i przeżył chwilę grozy bo utknęło mu to na wysokości pach Wink)))) i się zestresował ze nie zdąży Wink)) ale jakoś to przepchnął w dół, posadzili go obok mnie, potem kazali wstać, wziąć aparat i iść robić małemu zdjęcia Wink a potem włożyli mu w rece małe zawiniątko i ... po 3 minutach poprosił żeby mu je zabrali bo już go straaasznie mięśnie bolą Wink))) syn 3 kg raptem ważył Wink)) gdyby nim tak nie dyrygowali to pewnie jeszcze by tam siedział tak się biedak zestresował ;P


drugiego też chciał mieć syna (no bo z synem to już wie co się robi ale z
córką??? Wink), poszliśmy na usg, dr pyta: chcą państwo znać płeć? ja : tak, mąż męską, a ja żeńską Wink)) na co lekarz do męża: przykro mi ale ta dziewczynka na chłopca nie wygląda Wink)))


termin porodu miał pewnie ograniczenia ... były mistrzostwa w piłce nożnej więc mąż zabronił mi rodzić do 9 lipca ... 10 lipca to był poniedziałek, byłam 3 dni po terminie, upały nieziemskie już od 3 tygodni, miałam umówione ktg w szpitalu więc powiedziałam sobie "zaprę się a dziś urodzę, mam już dość!!!" Wink poszłam z synem na spacer, wsiadłam do samochodu (torba jeździła ze mną już od kilku dni) i pojechałam do szpitala ... po wszystkich możliwych wybojach Wink))) a że na polskie drogi można liczyć to na ktg juz miałam skórcze Wink położyli mnie na patologi, mąż przyjechał i przyniósł torbę z samochodu, teśc przyjechał i zabrał samochód Wink a na patologi urządzili mi małe spa, masaże (szyjki niestety), odchudzanko (bo byc może cc), mąż powiedział ze dziś jest 10 i on musi jeszcze na pocztę lecieć jakieś PITy czy inne cholerstwo wysłać ... i że uprzedzał Wink
kazałam mu się wypchać, poleciał na pocztę, lekarki powiedziały że zdąży ;)no i faktycznie poczekały aż wróci i poszłam pod nóż Wink pożartowaliśmy sobie, mąż siedział wyluzowany, córę wyjeli, mąż poleciał cyknąć fotki, generalnie zero stresu Wink nie ma to jak doświadczenie i rutyna niemal Wink))


a to relacja mojego kumpla z ich trzeciego porodu:
ja: i jak tam? jak było?
on: spoooko, posiedziałem na worku sako, pobujałem sie na piłce, luzik Smile)
ja: a Kaśka???
on: a nie wiem, poleciała gdzieś pogadać, wróciła, urodziła i po wszystkim Wink
Kasia: no nie chciało mi się z nim siedzieć, poszłam sobie pogadać, ale na parte wróciłam Wink)))


9.Za drugim razem miałam poród wywoływany oksytocyną. Bóle już duże, położna zaproponaowała mi wejście do wanny. Rozwarcie na 5 cm. Poszłam, ale ulga. A ze mnią pompa do oksytocyny, podłączana po prądu, na małym wózeczku. Siostra nalała wodę do wanny. Minęły 3 skurcze a ja czuję, że party. Następny to już masakra, rodzę na pewno. Krzyczę do siosty, że rodzę. Ona,że nie możliwe bo ile minęło czasu niecałe 10 min od badania. Jednak przyszła i tu zobaczyłam popłoch w jej oczach. Zdębiała, nie wiedziała czy ma mnie wyciągnąć z wanny, czy zostawić, porodów w wodzie u nas nie ma. Spuściła wodę i jakoś udało mi się wyczłapać z tej wanny. I pędem na salę porodową, jeszcze przez kawałek korytarzyka. Koszula na wózeczku z pomopą, bo przecież nie dała się zdjąć przez wenflon. Ja na golasa. Pytam czy bierzemy pompę. Siostra, jaką pompę? Zapomniała. Dopiero jak ją wyłączyła z prądu udało się nam przejść. Fantastycznie musiało to wyglądać. Ja na golasa, siostra ręka w kroku, trzyma głowę dzidzi, a za nami druga położna pcha wózeczek z pompą i moją nieszczęsną koszulą. Szłyśmy prawie biegiem. A koszulę miałam czas założyć dopiero po wszystkim Jeszcze następnego dnia wspominała mój ekspresowy poród.


10.Byłem obecny przy porodzie mojego pierworodnego.
Przed wejściem na salę porodową mieżyli i warzyli moją ukochaną po wejściu na wagę (cały czas miała już skurcze co 5 minut) lekarz stwierdził o przytyło się troszkę. Na co moja żona przez zęby - dziecko jest duże. Lekarz odwracając się z promienym uśmiechem - ta dziecko 20 kilo.
Myślałem że go moja połówka zabije.


III.
1. We wtorek pomalowalam ostatnia sciane w nowo zakupionym mieszkaniu, wrocilam do tesciow, a oni: na pewno mozemy jechac na dzialke (dwa tyg. do porodu, dzialka 150km od Wawy)? Ja - no pewnie, przeciez nic sie nie dzieje.. Wyjechali o 6 rano, ja sie budze o 7, bo cos mnie zabolalo ale co tam, poszlam w kime dalej. O osmej znowu to samo - no to wstalam, poranna toaleta i takie tam i znowu cos mnie zabolalo. Telewizor wlaczylam, obok stal taki duzy elektroniczny budzik i tak mimochodem zerkalam - okazalo sie, ze to tak co 4-5 minut. To pierwszy
porod, siostra rodzila rok wczesniej no to zlapalam telefon, dzwonie: Siostra, jak wygladaja skurcze, bo ja nie wiem???? Ona - ja tez nie wiem, dzwon do gina, to ci powie. Dzwonie, abonent czasowo niedostepny. No to niewiele myslac ubralam sie, walizeczke wczesniej przygotowana zlapalam, w biegu zgarnelam jeszcze pieluchy, wsiadlam do POLONEZA BEZ WSPOMAGANIA i tak sobie jade przez pol Wawy... Wybieralam tylko drogi, gdzie bylo malo dziur (slabo mi to szlo:)), wparowalam na Izbe na Starynkiewicza a tam TLUM BAB!!! Se mysle, no to fajnie.. Pielegniarka na chwile wyszla z gabinetu, ja cos tam napomknelam, ze chyba rodze, no to zaprosila mnie bez kolejki. Wchodze, oczywiscie sto pytan do, wchodze na fotel a lekarz cos tam mamrotal, ze cos tam na palec, i jakies inne malo zrozumiale rzeczy, pytaja sie, a ma pani wynik HBS? Ja - nie, ale jest do odebrania w laboratorium. Ona - niech w takim razie maz przywiezie a teraz my tu wypalnimy papierki, a pani niech na spacer sobie pojdzie.. I wyszlam. Wsiadlam spowrotem do tego Poloneza, se mysle: Co tam
maz bedzie ganial, sama pojade i wynik HBS odbiore, bedzie szybciej.. Po czym dotarlo do mnie, ze nic mi nie powiedzieli, czy ja rodze!!!!!!!
Dzwonie do meza - sluchaj, chyba rodze, ale nie wiem, jak bede wiedziala cos wiecej to zadzwonie.. Wracam na Izbe, a oni do mnie - zapraszamy na sale porodowa! Ja - jak to, to ja rodze????? A oni - a owszem! No to dzwonie do meza i mowie: Wiesz co? Jednak rodze, ale nie spiesz sie specjalnie, troche to potrwa, co sie bedziesz spieszyl, przyjedz za godzinke, dwie - byl po 15 minutach, a nie chcial ze mna rodzic:)
Skacze na pilce, gadamy sobie o pie..ch, przyszla moja Pani dr, przebila mi pecherz i sie zaczelo.. JA CHCE ZZO!!!! jeszcze nie, dolargan Pani damy.. no dali, ja odlot. Zaczelo wtrakcie skorczu tetno zanikac - wszyscy w panice a ja, po tym dolarganie wydawalo mi sie, ze to sie kolo mnie dzieje, ze to nie ja rodze i zero stresu! Zadecydowali, cc ale bez paniki, bo nie ma zagrozenia zycia. Anestezjologa myslalam, ze utluke, bo wbijal mi sie w kregoslup z 5 razy OCZYWISCIE w trakcie skurczow! No nic, udalo sie, a ze to bylo przed mundialem, to dowcipy krazyly. Na zawsze zapamietam, dlaczego Dudek nie pojechal na mundial - bo czeka na telefon od Krystyny z gazowni:DDDDDDDD Uslyszalam jeszcze: patrz - ma cisnienie 70/30 a ciagle gada:DD Mlody sie urodzil, jest caly i zdrowy a ja do tej pory sie z siebie polewam, ze taka durna sama sie zawiozlam:DDD Dobrze, ze skurcze wypadaly na czerwonych swiatlach!!!


2. Druga ciąża, 30 tydzień. Jadę taksówką. Padła mi komórka, więc proszę
taksiarza:"Czy mógłby mi pan pożyczyć komórkę, jestem w ciąży i..." I w tym momencie ostry hamulec, zmiana pasu w ostatniej chwili i już pędzimy w stronę szpitala na Żelaznej. Taksiarz:"Co ile minut skurcze, Co ile minut skurcze, rozwarcie jest??!!!" Ja:"Ale ja mam termin dopiero za 10 tygodni" Taksiarz, ostro hamując:"Uf, to dobrze, bo ja już dzisiaj 2 rodzące w ostatniej chwili do szpitala dowiozłem".


3. Budzę się o 4 rano.Mokro między nogami(położna zadawała podchwytliwe pytania czy to był czop czy wody).Po godz.budzę
męża.Rodzę,jedźmy do szpitala.Zerwał się,miota się po całym domu,po minucie stoi ubrany przy drzwiach.Stwierdziłam,że ja to się jeszcze wykąpie.Spojrzał jak na wariatkę,ale nic nie mówi.W samochodzie raz co raz zerka.I nagle słyszę- Ty,to chyba filmów amerykańskich nie oglądałaś,tam kobieta jak rodzi to sapie,wzdycha,jęczy i krzyczy w aucie,a ty co,siedzisz cicho.


4. Pierwszy poród, ja - młoda (studentka), cokolwiek zestrachana, położne
współczują, mąż cokolwiek blady z wrażenia. Trwa i trwa, końca jakoś nie widać, a ja zaczynam trochę zasypiać czy odlatywać pomiędzy skurczami, tracę kontakt ze światem, nie odpowiadam na pytania. Skurcze parte - "przyj, przyj, włoski już widać", drą się położne, zeby do mnie dotrzeć. Na co ja absolutnie przytomnie "A jakiego koloru???" Wszyscy zbaranieli.e]
 
reklama
Mitra super:-)
Ja gdzieś trzy lata temu wklejałam swoją relację z porodu, jak ją znajdą to skopiuję tutaj:tak:
 
Już znalazłam;-)
Jest czwartek 04 grudnia. Rano pojechaliśmy z psem do weterynarza, bo spuchł mu pyszczek w drodze powrotnej kupiliśmy prezent dla teściowej z okazji imienin. Tak nam zeszło przedpołudnie. Po powrocie do domu zabrałam się za smażenie naleśników, bo miałam nadzienie do Buriata. Około 16 przyjechała do nas teściowa zjedliśmy wspólnie obiad wypiliśmy kawę. Już wtedy czułam twardnienie brzucha, ale nie robiło to na mnie wrażenia, gdyż skurcze miałam od dwóch tygodni. Wieczorkiem sprawdziłam torbę do szpitala dopakowałam ostatnie rzeczy. Byłam już w 42 tygodniu ciąży i na drugi dzień rano miałam się zgłosić na porodówkę w celu wywołania porodu.
Wieczorem M skoczył do wypożyczalni po film i po kurczaka z Kfc dla mnie wiedziałam, że może to już ostatnia okazja zjeść Fast food
rofl.gif

Leżeliśmy sobie przed telewizorem i oglądaliśmy film ( tak na marginesie był to thriller) ja zajadałam się kurczakiem popijałam go Colą. Około 22 stwierdziłam, że brzuch twardnieje mi jakby regularnie, więc zaczęliśmy liczyć. Skurcze pojawiały się co 8 minut i trwały 30-40 sekund. Nie były jednak jakoś specjalnie bolesne. Około 24 powiedziałam M, aby się położył, bo to pewnie jeszcze nie to.
Ja też próbowałam się zdrzemnąć, ale z przejęcia nie dałam rady. Tak więc wędrowałam sobie po pokoju, piłam herbatę i oglądałam TV. O godzinie 1 musiałam szybciutko udać się do toalety, gdzie organizm postanowił pozbyć się balastu. Wtedy też odeszło mi trochę śluzu podbarwionego krwią. Wtedy już byłam pewna, że to To!!!!! Nie chciałam budzić M, bo wiedziałam, że to jeszcze może potrwać. Nalałam sobie wodę do wanny, kąpiel bardzo mnie rozluźniła. Około 3 skurcze były na tyle niemiłe, że w ich czasie musiałam sobie postękać. Mój pies zaczął się bać , gdy stękałam więc zamknęłam go w sypialni z M.
Po 4 już naprawdę bolało, patrzyłam na zegarek i czekałam aż będzie 6. Wtedy chciałam zadzwonić do mojej położnej. Wiedziałam, że ma od 7 dyżur, więc o 6 już nie śpi.
Wzięłam jeszcze jedną kąpiel i po 5 obudziłam M. M zrobił mi herbatkę sobie kawę i potem pojechał odwieźć psa do mojej mamy.
Gdy go nie było bolało mnie coraz bardziej skurcze były już co 5 minut. Potem jednak się przekonałam, że to nie był ból
baffled5wh.gif

Po 6 wyszliśmy z domu, wzięłam jeszcze ze sobą worek foliowy, aby położyć na siedzeniu w aucie. Bałam się, że mi wody odejdą. W aucie było mi strasznie niewygodnie, w czasie skurczu stękałam a M zamiast na drogę patrzył na mnie. Starałam się więc być cicho, bo jeszcze tego brakowało, abyśmy mieli wypadek.
Przed 7 byliśmy w szpitalu na Izbie Przyjęć. Na szczęście w bazie danych już byłam, więc formalności trwały króciutko. Od razu zaprowadzono nas na porodówkę. W czasie skurczów musiałam stawać, więc droga troszkę nam zajęła.
Na górze już była p Krysia( moja położna). Umieściła nas w Sali do porodów rodzinnych, takiej lepszej z łazienką,
M tam został a ja poszłam na lewatywę. Wcześniej p Krysia mnie zbadała. Myślałam, że będą co najmniej 3 centymetry a tam o zgrozo 1 palec!!!!
shocked.gif
No ładnie załamałam się, bo jeżeli teraz mnie już boli to, co będzie potem? Położna zrobiła mi jeszcze lewatywę, ale z takiej małej wlewki i troszkę podgoliła miejsce ewentualnego nacięcia.
Potem wróciłam do naszej salki. Gdy lewatywa zaczęła działać, myślałam, że mi brzuch pęknie nie wiedziałam, czy boli mnie skurcz, czy tyłek. W każdym razie jak zasiadłam na kibelku nie było siły, aby mnie z niego ściągnąć. Po jakimś bliżej nieokreślonym czasie M mnie przekonał do opuszczenie „ tronu” wzięłam prysznic i pojawiła się lekarka dyżurna zbadała mnie a tam nadal 1 palec
angry.gif
. Podłączyli mnie do ktg skurcze ładnie się pisały 60-80%, ja już zaczynałam cicho pokrzykiwać w czasie skurczu. Pod koniec już sama chciałam się odłączyć, bo myślałam, że nie wytrzymam na leżąco.
Po ktg przyszła pani Krysia mnie zbadać i to dopiero było przeżycie. Badała mnie w czasie skurczu i zrobiła rozwarcie z 1 palca na 3cm. Potem mogłam już sobie spacerować. Pamiętam, że o 10 czułam się jeszcze w miarę znośnie, bo wysyłałam M po kawę i prosiłam, aby zadzwonił do teściowej.
Po 10 kolejne badanie w wykonaniu pani Krysi znowu ból taki, że nogi miałam prawie na suficie, ale po badaniu już 5 cm.
No i do tego momentu w miarę wszystko pamiętałam. Potem już dzięki mojemu M mogę odtworzyć bieg wypadków. Bolało mnie chyba bardzo, bo darłam się na całe gardło. W czasie skurczów łaziłam na czworakach. M podsuwał mi materac a ja i tak łaziłam po podłodze. Pomiędzy skurczami odpływałam w taki dziwny półsen. M chciał mi masować krzyże, więc mu się oberwało, bo krzyże mnie nie bolały. Dwa razy byłam w wannie z pierwszym razem trochę pomogło, ale za drugim razem woda mnie denerwowała. Do tego tak się rzucałam, że urwałam korek
embarrassed.gif

Oddychanie zupełnie mi nie wychodziło, ale krzyczenie to i owszem
yes2.gif
. Co jakiś czas zaglądali do nas różni lekarze, aby sprawdzić co się dzieje. Na porodówce było 6 pacjentek, ale tylko mnie było słychać
wink2.gif

Pani Krysia przed 12 znowu mnie zbadała podała No-spę w tyłek, aby szyjka „ puściła”
Błagałam o jakieś znieczulenie, nawet usiłowałam na czworakach dotrzeć na korytarz i dalej do dyżurki aneztezjologów. Potem już tylko wołałam „błagam o anestezjologa”, albo „pani Krysiu ratunku”Tak się darłam, że w końcu przynieśli mi coś w kroplówce. Podobno miało to mi pomóc. Nie omieszkałam zauważyć, że jakieś do d...y mają te znieczulenia, bo nic nie pomaga. Potem się okazało, że dali mi zwykły Paracetamol
laugh.gif
laugh.gif
laugh.gif
. Cały czas pytałam położnej ile jeszcze?
Mówiła, że koło 13 powinnam urodzić. Oczywiście nie wierzyłam. Byłam przekonana, że do wieczora będę się męczyć.
Pani Krysia pytała, czy czuję parcie. Ja już nie wiedziałam, co czuję. Teraz mam wrażenie, że bóle parte nałożyły mi się na zwykłe skurcze. O 12 30 kolejne badanie i Krysia stwierdza, że rodzimy. Jeszcze jeden skurcz na stojąco i na fotel. Niewiele już do mnie docierało. Gdy już miałam przeć nie wiedziałam, czy jest skurcz, czy nie ma, bo cały czas miałam uczucie rozpierania. Okazało się, że w tym samym czasie całkowite rozwarcie miała jeszcze jedna pacjentka. Kazali mi trochę poprzeć, aby sprawdzić, czy główka się obniża, czy może jeszcze mam wstać i pochodzić a odbiorą poród tej drugiej pani. Jak to usłyszałam tak poparłam, że główka znalazła się w kroczu. To było takie dziwne uczucie. Potem kazali mi przeć bardzo delikatnie i już łebek był na wierzchu . Przy następnym skurczu urodziły się ramionka i cała Ania. Niestety była okręcona 2 razy pępowiną i miała problem z oddychaniem, więc ją szybko odpępnili i zabrali . Dostała tlen i poszła godzinkę do inkubatora, aby się ogrzać. Wcześniej położyli mi ją na chwilkę na brzuchu.Popatrzyła na mnie tymi ciemnymi ślepkami jakby mówiła cześć już jestem
Po wyjściu Ani na świat poczułam straszną ulgę i jakoś nie mogłam uwierzyć, że nic nie boli.
Nastawiałam się jeszcze na niemiłe szycie a tu się okazuje, że nie było nacięcia i trzeba nałożyć tylko jeden szew na małe pęknięcie.
Najdziwniejsze jest to, że po porodzie nic mnie nie bolało i miałam tyle siły, że sama zeszłam z fotela porodowego wzięłam prysznic i potem przeszłam na położnictwo.
Po porodzie spędziliśmy jeszcze na porodówce 4 godzinki, bo czekaliśmy na miejsce na położnictwie. Po znajomości dostaliśmy salę w odremontowanym skrzydle .Pełen luksus łóżka na pilota, łazienka, TV.
Już po kilkunastu minutach po porodzie stwierdziłam, że mogę rodzić jeszcze raz, czyli chyba nie bolało aż tak bardzo. Najgorzej było pomiędzy 11 a 12 30 czyli raptem 1,5 godzinki.Nie wiem tylko, czy uszy personelu to przetrzymają.
Najdziwniejsze jest to, że nie zauważyłam odejścia wód. Podejrzewamy, że odeszły w czasie hegaru. Bo przecież nie wyparowały
laugh.gif
 
cześć ciężaróweczki:):)

Nie byłam w stanie nic napisac przez ten wekend koleżance z wątku na którym od początku się udzielam stała się tragedia i mam traumę w sobie i nie chcę was tym straszyć.
Ale widzę i bardzo się ciesze że poród to też temat z którego można się pośmiać;-)
Obyśmy my miały szybkie i lekkie porody ale najwazniejsze oby nasze DZIECI SIĘ ZDROWE I O CZASIE URODZIŁY wszystko cały ten nasz ból to właśnie zobaczenie tej upragnionej małej istotki która w naszym ciele pod naszym serduszkiem nas poznawała i odrazu po urodzeniu przy nas nas wyczuwała jaki to ogromny u tak małej istotki instynkt ten uśmiech oczka malutkie rączki i nóżki to jest wynagrodzenie za nasz ból

Ja swój pierwszy poród miałam szybciutki przed 7 rano na porodówce o 8.45 Kacperek się urodził ale też się darłam tak że wszyscy mnie słyszeli myślałam że mnie rozrywa od środka poprostu spanikowałam nie wiedziałam że tak może być ale dzięki Bogu nie trwało to długo:zawstydzona/y: i mój śliczny synuś był z nami. Teraz ma 6 lat i pyskuje już;-) Tylko takie mam wspomnienie ze szpitala że dzień po porodzie w poniedziałek kolano mi z rzepki wyskoczyło niosłam małego do przebrania połozyłam go i nagle bum jakby mnie ktoś w noge kopnął patrzę a kolano mam obok nogi upadłam i wtedy jak zaczęłam się drzeć to chyba pół szpitala mnie słyszało przyleciały położne i stały nademną bały się mnie ruszyć przybiegł laryngolog hehehehe i mi kolano "wsadził" spowrotem ból przeszedł jak ręką odjął we wtorek wychodziłam ze szpitala przed wyjsciem zawieźli mnie na chirurgię i bez prześiwtlenia nogę w gips mi wsadzili od góry do dołu całą nogę:baffled: i ze szpitala wyszłam z Kacperkiem i z noga w gipsie do samochodu nie mogłam wejść przez ten gips:no: i następne 5 tyg po porodzie w gipsie ciężko miałam nie powiem...:-p
 
kitek81 wszystko zależy od męża, mój raczej bajerant jest, ale przy porodzie zachowywał sie bardzo konkretnie i nic a nic sie nade mną nie rozczulał, był moment że mnie ochrzanił bo ja stwierdziłam że już dalej nie rodzę bo jestem zmęczona i muszę odpocząć:D żeby to się dało tak przełożyć na późniejszy termin;) jak juz się zacznie to trzeba skończyć, ale podczas porodu nie mysli się racjonalnie.

cyska mi lewatywy nie robili - obowiązku nie ma. Z tego co wiem to coś podczas porodu poszło, ale nawet nie wiem bo nie patrzyłam sobie między nogi, połozne nic nie powiedziały, a mąż tez zachował dyskretne milczenie więc nawet nie jestem pewna. Tak czy siak dla personelu jest to codziennośc, lepiej wiadomo wypróżnić się przed porodem - z reszta organizm sam się oczyszcza i tuż przed lekkie rozwolnienie Cie przypuszczalnie weźmie.

mamaNiki mi też krocza po porodzie nie oglądali czym byłam zbulwersowana. Na obchodzie wyłącznie pytali czy dobrze się czuje ale nikt nawet przy wypisie na dół nie zajrzał. Szwy miałam rozpuszczalne ale denerwowałam się czy wszystko dobrze się goi, więc po jakimś tygodniu teściowa zawiozła mnie do położnej w przychodni żeby sprawdziła czy rana dobrze się goi.

dagrab
lepiej nastawiać się na cięzki poród i pozytywnie się zdziwić, niż na odwrót. Kuzynka rodziła parę dni temu drugie dziecko i o 21 była w szpitalu (2cm) to zanim formalnosci załatwiła i na sale wjechała to już 5 cm było, a maluszek koło północy był juz na zewnątrz:)

jersey przy krótkiej szyjce lepiej sie wstrzymać chyba ze chcesz urodzić jeszcze w tym roku;)

Mitra to szybciutko poszło, chociaż męża tez bym chyba udusiła jakby taką akcję odwalił:D wszystkie historie rewelacyjne, dużo pomagają przy pierwszym porodzie - można sobie uzmysłowić że nie każdy poród straszny i jest się czasem potem z czego pośmiać. Przynzam że wsyztskiego nie przeczytałam, ale kilka tekstów rewelacyjnych:D

idę jutro rano krzywą cukrową robić i resztę badanek, więc trzymajcie za mnie kciuki żebym nie zwróciła tego lepiku:D
 
Digitalis - trzymam kciuki za glukozę napewno będzie dobrze.Weź sobie tylko cytrynkę i spoksik:)

Mitra - przeczytałam wszystko!!!! Tak się śmiałam że mąż się wkurzał bo mecz ogląda i zagłuszałam telewizor. He he powiedział do mnie ''nie śmiej się tak bo Ci wody odejdą'' hehe
 
reklama
Cześć dziewczyny.
Ja ostatnio weny do pisania nie mam. Jakas depresja mnie łapie... nawet patrzeć na siebie nie moge
Zaczełąm zajecia w szkole rodzenia dzis byłam 2 raz i było ciekawie. Rozmawialismy o porodzie a za tydzień Cwiczenia.
Musze sie wybrac na jakies zakupy. Ale nawet na to energii nie mam...
Wasze historie troche poprawily mi humor. Śmiałam sie momentami jak glupia.
 
Do góry