witam na ogólnym po długiej nieobecności nadrobiłam zaległości forum otwartego, zamkniętego jeszcze nie mialam kiedy ruszyć, a są pewne rzeczy, które dokładnie byłabym skłonna opisać właśnie tam... To taki post z objaśnieniem...
*Dodam jeszcze, że chłop ma teraz ostrego moralniaka i chodzi skruszony. Dużo szczegółów mu podalam z tamtej nieprzespanej przeze mnie nocy i dnia.
- szok z powodu płci dziecka, bywa, nie chcę się tłumaczyc dlaczego... i tak od środy 19 ryczałam, bo to synek, a po chwili znowu ryczałam, że biedny chłopczyk, bo ma wyrodną matke, która rozpacza, że dziecko to chlopiec, jakby miał biedny wpływ na swoja płeć. I powiem, że ryczałam wieczorami w łazience, żeby nikt nie widział (znaczy Mój), że rozpaczam z powodu płci dziecka. Trudno było się przy usg cieszyć, że zdrowy, dobrze rośnie, wszystko ma w porządku, to był taki sztuczny śmiech przez zaszklone oczy. Teraz akceptuje powoli, że będzie synek. Staram się głaskać brzuch, mówić trochę do synka, żeby tak jakoś nauczyc się czulej zachowywać. Dobrze, że znam płec już teraz, więc mam czas na akceptację i pracę ze swoją psychiką.
- Niedługo po usg Mój odstawił taki numer, że gdyby nie ciążą, gdyby nie synek, to bym go odstawiła z życia definitywnie. I to bez żadnych usprawiedliwień, tłumaczeń (nie chodzi o zdradę). Napisze tu krótko: byliśmy u znajomych, spił się prawie do nieprzytomności. Zatruł się alkoholem - zachowanie diametralnie inne o 180 stopni, wyzwiska, dokuczanie, zarzygał łóżko nad ranem (dobrze, że ryczałam w łazience przez ponad godzinę w kąpieli, bo by i trafiło na mnie), potem wymioty do wieczora, dreszcze, zaniki pamięci - zaćma na kilkanaście godzin, nic nie pamiętał, co wyprawiał. Najgorsze, że zaczął cyrki odstawiać jak prowadziłam auto (pierwszy raz od 10 miesięcy, więc dodatkowy stres miałam jadąc 40 km), awantura to raz, łapanie kierownicy to dwa, trzecie, to przestawial mi skrzynię biegów (jeżdżę raczej na automacie, łatwiej, obsługi ręcznej nie pamiętam) i to już w Warszawie na skrzyżowaniach i w trakcie jazdy. Słabo poruszam się po mieście, więc tym bardziej było mi ciężko, znaczy słabiej, bo mam kiepską orientacje w terenie i się gubię jak nie znam okolicy. Dojechaliśmy pod dom, juz się częśćiowo uspokoił jak poznał okolice, wcześniej nic nie kojarzył, gdzie jest, stąd pewnie te awantury o kierunek jazdy. Wysiiedliśmy z auta i jedna rzecz go uratowala przed wykopaniem na zbity pysk na drugi dzień. Powiedział dwa słowa, a na trzeźwo nie jest czuły, po pijaku mówi to, co w nim siedzi, nie są to często fajne rzeczy, więc tylko to go uratowało.
- Po macierzyńskim pewnie nie będę miała pracy. Już ktoś jest na moim miejscu tak oficjalnie, a nie że czasowo na zastepstwo. Więc przyjmą, bo muszą, a potem usuną. Może wobec tego, żeby się częściowo ratowac pójde na wychowawczy. Ale... Mój z końcem roku nie będzie mial pracy. A... jesli stracę pracę, to stracę mieszkanie (mam służbowe).
*Dodam jeszcze, że chłop ma teraz ostrego moralniaka i chodzi skruszony. Dużo szczegółów mu podalam z tamtej nieprzespanej przeze mnie nocy i dnia.
Ostatnia edycja: