Ale dzień... w końcu załatwiliśmy mój meldunek, a raczej złożyliśmy wniosek. Wystarczyło trafić na miłą panią ktora nie będzie wymyślać dodatkowych, zbędnych co najlepsze papierków. Śmieszne jest to, że na rozpatrzenie wniosku mają 2 miesiące !! i w dodatku decyzja nie musi być, pozytywna. tzn, że na stałe tylko np. na kilka lat
hahaha ale to nieważne. Wrociliśmy z teściem spacerkiem do domu.
Wcześniej teść mnie wkur... że tak powiem, aż mój m się zdenerwował, bo przyszedł przed 8 (pracuje do 7 rano) i jak wstałam (moje dziecię zrobiło mi prezent i spało od 21:30 do 5:30 i potem do 8:30
) to mówi do mnie (a jutro przyjeżdża ze swoją primadonną do nas na weekend) "posprzątajcie tu,bo jest brudno, w kuchni syf"
<-- dokładnie taką minę miałam jak mi to powiedział, zajrzałam do kuchni i mówię "zastanawiam się gdzie masz syf, czy chleb na stole ci przeszkadza?" na co on "no nie wiem, jest brudno, posprzątajcie". Dostałam wtedy piany. Jednak ugryzłam się w język, że to ja wprowadziłam się do mieszkania które 20 lat nie było odnawiane, w jego pokoju była graciarnia i syfiarnia,bo on wszystkie śrubki, torebki ozdobne i pudełeczka zbiera. NIEWAŻNE, że śrubki zardzewiały, że ma ich milion i ma wszystkiego po sufit (poważnie) WSZYSTKO się przyda. Jak jego primadonna przyjeżdżała to tylko wyrzucała to rusz nowe graty a jego wyprowadzka która trwała od czerwca zeszłego roku zakończyła się w lutym, bo jemu nawet stare markizy sie mogą przydać. Graciarz jeden...
i on ma mi czelność mówić, że ja, ta która włożyła w to mieszkanie tyle miłości, tyle kasy i cierpliwości by mieć chociaż to co mamy, że ja JA JAAAAAAA mam syf w kuchni? Eryk jak wyszedł z łazienki tylko zmierzył go wzrokiem i jak wszedł do pokoju to powiedział żebym nawet nie odważyła cokolwiek sprzątać.
Na szczęście sprawę w urzędzie mam załatwioną więc zostaje czekanie. Tym sobie humor poprawiłam. Potem napisała kumpela, że koperty czekają, więc pojechałam do arkadii, pogadałam z ludzmi, moja menago rozmawiając przez telefon powiedziała "czy ty wiesz co ja mam przed oczami??? !!! Najpiękniejszą małą istotkę jaką świat stworzył!!" Szok, niesamowicie miłe uczucie :-) potem paradowała po salonie dumna i blada z Polą na rękach
postanowiłam wrócić sobie na piechotkę do domu z Polcią, nakarmiłam ją jeszcze w Arkadii i poszłam!! Nawet na obozowej trafilam na pasmanterię gdzie kupiłam fiszbiny do biustonoszy i od razu lepiej mi cyc trzymają
nie jest to ideał, ale zawsze coś.
Koło pedetu w carrefourze zrobilam małe zakupy i dałam cycola mojej złośnicy, bo pić z gorąca jej się chciało. A pod blokiem spotkałam koleżankę i tak naprawdę spacerowałam do 19:30
a wyszłam z domu o 13.
A jutro szczepienie, ehhh :-( moja bidulka, mam nadzieje, że dobrze to zniesie.