Oo, jakbym słyszała moich bliskich. Jak dla mnie takie teksty nie są wspierające. Ja bardzo agresywnie zaczęłam na nie reagować. Jak mnie ostatnio tato zapytal, czy do 16-stki będę tak córkę nosić, to się przestałam odzywać do niego i chyba zrozumiał, że ma sobie odpuścić takie teksty. Ja noszę kiedy uważam, że malutka potrzebuje bliskości, a potrzebuje jej bardzo często. Próbuję odkładać. Jak się da, to super, a jak nie - trudno, chodzę z nią na rękach, czasem oddam mężowi jak nie jest zajęty pracą. Wiem, że to minie, jeszcze będę tęsknić za tymi karmieniami i noszeniem. Ja bardzo się denerwuję na takie gadanie najbliższych, bo te teksty podobnie jak u ciebie - powodują u mnie brak pewności siebie, zastanawiam się, czy rzeczywiście nie przesadziłam, czy nie za czesto karmię, bo przecież je co godzinę, że przyzwyczaiłam... Ale potem i tak robię swoje, tak jak mi podpowiada ta intuicja, której myślałam że nie mamNo a ja słyszę między wierszami albo i wprost - że z jednej strony chciałabym mieć więcej luzu, a z drugiej za mało odkładam. Że nawet taki mały ludzik wypracowuje sobie przyzwyczajenia.. I to nie jest powiedziane, żeby zabolało, to są słowa wypowiedziane z troski. A ja to biorę bardzo do siebie, bo ja się przejmuję tym, co mówią inni, zwłaszcza osoby których zdanie cenię. No i w mojej głowie wychodzi na to, że za mało się starama przecież nie taka jest intencja tych dobrych rad.
No i ponieważ do końca nie wiem, jak to jest z tym przyzwyczajaniem, to dodaję dwa do dwóch i wychodzi mi pięć, czyli że kiepska ze mnie matkanikt nie chciał mnie urazić, a mnie się zbiera na płacz
Też się spinam z mężem. O głupoty totalne, aż żal.
My po szczepieniach. Dramat, 10 minut strasznego placzu i patrzenia na mnie z żalem. Płakałam razem z nią...