- Dołączył(a)
- 21 Czerwiec 2022
- Postów
- 3 839
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Gratulacje Kochana. Dzielna z Ciebie mama. Czasem tak bywa, że maluszek źle się wstawia (a dużo miałaś wod plodowych?). Nie wiem na ile jest to zalezne od nas. Kolejna duża dziewczynka .Gratulacje dla kolejnych mam!
Urodziła się wczoraj moja córeczka, 3900 g wszystko w porządku, ale poród skończony cesarką. I trochę moim szokiem. Rano wczoraj pojawiły się skurcze, ale jeszcze słabe dość. Zdecydowano o przebiciu pęcherza płodowego plus oksytocyna. Po ok. po 2 godzinach bycia na sali porodowej miałam już 9 cm rozwarcia! Szok, bo to naprawdę szybko poszło. W zasadzie wyszło na to, że wpierw te 4 cm, a potem nagle 9 cm. Skurcze się nakręcały pod wpływem napędzania i początkowo radziłam sobie nieźle... Ale potem położna zauważyła, że te skurcze nadal nie są parte, a ten okres porodu powinien zająć ok. 2 h, a wygląda że się wydłuży. Sporo ruszałam się, ale położna później zauważyła, że główka źle się wstawiała (badanie i brak albo za rzadkie parcia na kupę, jak to określiła). Lekarz (w dodatku mój prowadzący) zanim podjął decyzję o cesarce próbował zachęcać do rodzenia sn, ale potem też zauważył, że to nie idzie. Zwłaszcza, że przez to podkręcanie oksytocyną w pewnym momencie skurcze były dla mnie nie do wytrzymania. Ledwo zipałam i przestało mi się chcieć ruszać, tylko leżałam sporo. Położna różnymi pozycjami chciała spowodować przesunięcie się główki w odpowiednie miejsce... I nic. Później lekarz mi powiedział, że córka nie była owinięta pępowiną, więc nie wie, czemu główka źle się wstawiała. Jak mnie cięli to jeszcze widzieli dobitniej jej pozycję...
Operacja była dla mnie szokiem, ale byłam tak wykończona, że chciałam już to mieć za sobą. Najważniejsze, że dziewczynka moja kochana zdrowa. Jedyny problem jaki mam to karmienie i wątpliwości różne, ale dziś zaczepię doradczynię.
Jeśli kogoś interesuje szpital: generalnie personel i obsługa na Lutyckiej póki co bardzo ok. Położna w porodzie i inna po operacji kochana, na oddziale poporodowym na razie też super. Wszyscy się przedstawiali i informowali o wszystkim. Plan porodu na ile się dało, respektowany (u mnie przez taki postęp i finał niektóre punkty nie do zrealizowania). W czasie operacji czułam się na maksa zaopiekowana, głaskano mnie, mówiono co się dzieje. Po ok. godzinie podano mi małą na klatę, pokazano jak przystawić itp. Chętnie pomagają i wspierają. Ja się poczułam w porodzie jak słabeusz, bo może z takim postępem byłoby szybko i łatwo, ale skoro stwierdzono, że dziecko źle się wstawia... Powiedziałam o tym położnej, to mi dodała otuchy, żebym tak o sobie źle nie myślała i mówiła, że byłam bardzo dzielna. I że nie miałam wpływu na rozwój sytuacji. Mało osób, kameralnie. Wygląd wnętrz momentami słaby, ale zachowanie personelu rekompensuje. Były pewne wyjątki oczywiście, ale nie było na razie jakiegoś ekstremum i chamstwa.
Trochę mnie ten pośpiech w rozkręcaniu porodu zastanawia, ale argumentowano dobrem dziecka i byciem po terminie (40+6). Tutaj też można się spierać czy to dobrze, bo są lekarze, którzy czekają do końca 41. tygodnia.
Tak kladziemy . Tylko nie rob tego po karmieniu. To jest super pozycja, bo znuszasz dziecko do wysiłku. Nie zawsze mu się to podoba. Wystarczy kilka minut.Dziewczyny, układacie swoje maluchy na brzuchu? Wczoraj położna poleciła mi to robić, pokazała jak, ale ja się boję, mam taki mega wewnętrzny lęk przed tym.
W Raszei podobno dopiero 10 dni po terminie można przyjść na wywołanie. Koleżanka z sali chciała tam rodzić, ale będąc po terminie przeraziła się takiego czekania i przeszła na Lutycką. Tutaj okazało się, że po baloniku i wielogodzinnych skurczach musi mieć jednak finalnie cesarkę, bo było jakieś zagrożenie dla niej i dziecka. Chwaliła, że tutaj szybciej działają i nie wie co by się wydarzyło gdyby czekała aż tyle po terminie (ale nie pamiętam, w którym tygodniu tutaj trafiła). Dziecka stan był taki sobie, bo nie miała po operacji kangurowania (robiono mu masę badań). Z drugiej strony zawszę może tak być. Ogólnie chyba trzeba zaufać lekarzom i tyle. Prawdą jednak jest, że też poza tym medykalizuje się porody nadmiernie.@martimo gratulacje! Czekałam na wieści of ciebie
W Raszei leżałam w sali z dziewczyną, która dobijała 42 tygodnia. W dzień mojego porodu mieli jej robić indukcję, nie wiem jak to się skończyło bo w szoku nie wzięłam od niej żadnego kontaktu.
Tu też radzą i moja środowiskowa o tym mówiła. Spróbuję w domu, bo teraz nie ma warunków przez tę lampę (choć niby też by mogła, ale będzie na pewno płacz i stres, bo jeszcze nic nie widzi i jest jakby uwięziona...)Dziewczyny, układacie swoje maluchy na brzuchu? Wczoraj położna poleciła mi to robić, pokazała jak, ale ja się boję, mam taki mega wewnętrzny lęk przed tym.
Gratulacje!!!Gratulacje dla kolejnych mam!
Urodziła się wczoraj moja córeczka, 3900 g wszystko w porządku, ale poród skończony cesarką. I trochę moim szokiem. Rano wczoraj pojawiły się skurcze, ale jeszcze słabe dość. Zdecydowano o przebiciu pęcherza płodowego plus oksytocyna. Po ok. po 2 godzinach bycia na sali porodowej miałam już 9 cm rozwarcia! Szok, bo to naprawdę szybko poszło. W zasadzie wyszło na to, że wpierw te 4 cm, a potem nagle 9 cm. Skurcze się nakręcały pod wpływem napędzania i początkowo radziłam sobie nieźle... Ale potem położna zauważyła, że te skurcze nadal nie są parte, a ten okres porodu powinien zająć ok. 2 h, a wygląda że się wydłuży. Sporo ruszałam się, ale położna później zauważyła, że główka źle się wstawiała (badanie i brak albo za rzadkie parcia na kupę, jak to określiła). Lekarz (w dodatku mój prowadzący) zanim podjął decyzję o cesarce próbował zachęcać do rodzenia sn, ale potem też zauważył, że to nie idzie. Zwłaszcza, że przez to podkręcanie oksytocyną w pewnym momencie skurcze były dla mnie nie do wytrzymania. Ledwo zipałam i przestało mi się chcieć ruszać, tylko leżałam sporo. Położna różnymi pozycjami chciała spowodować przesunięcie się główki w odpowiednie miejsce... I nic. Później lekarz mi powiedział, że córka nie była owinięta pępowiną, więc nie wie, czemu główka źle się wstawiała. Jak mnie cięli to jeszcze widzieli dobitniej jej pozycję...
Operacja była dla mnie szokiem, ale byłam tak wykończona, że chciałam już to mieć za sobą. Najważniejsze, że dziewczynka moja kochana zdrowa. Jedyny problem jaki mam to karmienie i wątpliwości różne, ale dziś zaczepię doradczynię.
Jeśli kogoś interesuje szpital: generalnie personel i obsługa na Lutyckiej póki co bardzo ok. Położna w porodzie i inna po operacji kochana, na oddziale poporodowym na razie też super. Wszyscy się przedstawiali i informowali o wszystkim. Plan porodu na ile się dało, respektowany (u mnie przez taki postęp i finał niektóre punkty nie do zrealizowania). W czasie operacji czułam się na maksa zaopiekowana, głaskano mnie, mówiono co się dzieje. Po ok. godzinie podano mi małą na klatę, pokazano jak przystawić itp. Chętnie pomagają i wspierają. Ja się poczułam w porodzie jak słabeusz, bo może z takim postępem byłoby szybko i łatwo, ale skoro stwierdzono, że dziecko źle się wstawia... Powiedziałam o tym położnej, to mi dodała otuchy, żebym tak o sobie źle nie myślała i mówiła, że byłam bardzo dzielna. I że nie miałam wpływu na rozwój sytuacji. Mało osób, kameralnie. Wygląd wnętrz momentami słaby, ale zachowanie personelu rekompensuje. Były pewne wyjątki oczywiście, ale nie było na razie jakiegoś ekstremum i chamstwa.
Trochę mnie ten pośpiech w rozkręcaniu porodu zastanawia, ale argumentowano dobrem dziecka i byciem po terminie (40+6). Tutaj też można się spierać czy to dobrze, bo są lekarze, którzy czekają do końca 41. tygodnia.
Nie wiem czy dużo, nikt nie skomentował. Część wód potem jeszcze wypływała chyba...Gratulacje Kochana. Dzielna z Ciebie mama. Czasem tak bywa, że maluszek źle się wstawia (a dużo miałaś wod plodowych?). Nie wiem na ile jest to zalezne od nas. Kolejna duża dziewczynka .
Brawo
My po wizycie połoznej. Malutka od wyjścia ze szpitala przybrała 160 gram , ale jestemy na plus to się liczy . Zastrzezen nie ma . Wszystko dobrze.
@Nat_Ra my wychodzac ze szpitala zóltaczki też nie mieliśmy, a połozna poditykała palcem na klatce piersiowej i po nim zostawaly takie refleksy po nim i mówiła, że jest delikatna. To może i u Was wyszła? Stąd to spanko.. Chociaz u Was tez juz połozna była to pewnie mówila, ze nie ma..
Wow, gratulacje!Melduję, że urodziłam kluskę 3710g (miało być około 3200 )
Poród ekspresowy, bo od 1. skurczu do finału 1h 09min... dowieźli mnie karetką, rodziłam jeszcze nie wpisana w szpitalny rejestr z pominięciem izby przyjęć...
Bez nacięć i pęknięć. Jedynie małej tętno pod koniec zaczęło spadać i kazali mi przeć bez przerwy...