Napisze Wam przerazajava historie ktora spotkala moja przyjaciolke tu w Fin.
Przez krotka chwile odrobine plamila i przestala, a z racji, ze ma paniczny stosunek do chorob poszla do szpitala. Tam odeslali ja z kwitkiem, wiec poszli do drugiego.
Tam ja w koncu przyjeli, lekarz na USG zobaczyl 4mm zarodek, dlugo badal ale nie bylo serduszka. Na tej podstawie stwierdzil, ze ciaza jest martwa i dal jej leki poronne.
Nie odeslal jej do domu zeby wrocila za tydzien, tylko od razu leki i usuniecie zarodka.
To smierdzi na kilometr nie? Bo na tym etapie ciazy normalnie jest juz zarodek, ale nie ma jeszcze serduszka nie? Ciaza pewnie ok 5-6 tygodnia