Nie uwazam,zeby w długiej pracy bylo cos zaskakujacego
w pierwszej ciazy pracowalam do 3 marca a 22marca urodzilam.
na zwolniebie poszlam tylko dlatego ,ze mi juz doktor kazała ,bo mi narzucala argumentami ze jak mi sie porod w pracy zacznie to jak wytlumacze to koim podopiecznym (osoby niepełnosprawne intelektualnie)
z drugim pracowałam do 31 grudnia a urodzilam go 8lutego ,a poszlam bo juz naprawde ciezko bylo mi rano sie wyszykować z dzieckiem.. bolało mnie spokenie łonowe okropnie a ze mieszkam na 4 pietrze bez windy to wyjscie z domu stalo sie problemem.. gdby nie to mysle ze spokojnie jeszcze do polowy stycznia bym pracowała. Teraz tez cce pracowac jak najdłużej. Ale w pracy jest taka atmosfera, że czekam poprostu kiedy mnie podkurzą i mam w nosie.. nie bede się spinała z robota w taliej chorej atmosferze.
ale plan jest taki żeby pracowac do konca wrzesnia.