reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Listopadowe mamy 2021

No ok ale nie rozumiem tej polemizacji i mówieniu o bzdurze. Ja napisałam tylko ze mitem to nie jest bo u mnie w szpitalu gdzie rodziłam kilka lat temu taka sytuacja się zdarzyła. Owszem poród SN jest nieprzewidywalny i może zaczac się niewiadomo kiedy, ale są kobiety które o tą depilację dbają i dobrze, że lekarz o tym wspomniał a zgadzać się z tym nie trzeba.
"Większość położnych i lekarzy doradza jednak depilację intymną przed porodem, gdyż owłosienie, zwłaszcza obfite, może przeszkadzać w trakcie porodu i ewentualnego szycia krocza, a bakterie, które znajdują się na włoskach, mogą i tak przenosić się do rany."
Wiadomo jednak, że tydzień przed porodem trzeba się wstrzymać od depilacji żeby nie doprowadzić do mikrourazów, które mogłyby być pożywką dla bakterii przed, w trakcie i po zabiegu.. Ale znowu w tydzień haszcze Ci nie urosna.
Dla mnie nie jest to bzdura a zwyczajna sugestia, a będąc poniekąd związana z branżą powiem Ci ze jestem w stanie przytoczyć wiele absurdalnych wymagań przed zabiegami, więc depilacja przed porodem wcale mnie nie zdziwiła. 🤷‍♀️

Ale niema wg mnie o czym dyskutować tylko przytoczyłam sytuację która zdarzyła się i mi i mojej koleżance kilka lat temu 😉
Dla mnie to jedna wielka BZDURA i zdania nie zmienie 🤷🏻‍♀️„Bzdurą” nazywam sytuacje, ze szpital daje wytyczne ze kobieta do porodu ma być ogolona… Ja ani nikt z moich znajomych się z tym nigdy nie spotkał, bo to sprawa tylko i wyłącznie intymna jak TAM wyglądasz:)
Sytuacja zmienia postać rzeczy jeśli masz planowana na dany dzien cesarkę. Wtedy wiadomo ze wytyczne są takie ze musisz się podgolic, chociaż słyszałam ze położne to robią tez same jeśli uznają za konieczne. I tyle w temacie:)
 
reklama
Niema czego zazdrościć. Jak na pomoc mogłam liczyć przy 1 ciąży tak teraz wszystko robię w sumie zupełnie sama ba! Jestem absorbowana do obowiązków innych, bo przecież SIEDZĘ W DOMU i w zasadzie nie dość, że martwię się o siebie, ciąże to jeszcze muszę się martwić o sprawy i o wszystkich dookoła a do mnie niektórzy którym pomagam nawet nie zajrzą ani nie zadzwonią żeby się zapytać jak się czuje 😉 czasem padam z nóg .. Dlatego wydaje mi się, że im mniej mamy osób w swoim otoczeniu tym lepiej. Współczuję opieki nad mama. Sama się zajmowałam babcia i wiem z czym to się je.. A w jakim stanie jest mama? Nie myślałaś o pomocy pielęgniarki środowiskowej?

Jasne wiele razy jest tak, że przestają się przejmować matka a skupiają na dziecku - najlepszy przykład kiedy przychodzi rodzina zobaczyć dzidziusia ale już mamy nikt się nie spyta jak się czuje 😉
Ale też nie zawsze.
Ja to bardziej odebrałam w kwestii aktywności fizycznej Czy leniuchowania wtedy kiedy możesz.
Jeśli ktoś ma taką możliwość to dla mnie niech korzysta i odpoczywa dlatego, że i bardzo aktywne osoby czasem wymiękają przy maluchu stąd moje zdanie, że musimy pamiętać o własnej wydolności a nie myśleć tylko o tym, że po ciąży nie będzie tak kolorowo.Dlatego uważam też że generalizowanie jest bez sensu bo tj napisałam sytuacja każdej z Nas jest inna. Jednej mąż pomaga drugiej nie bo od rana do wieczora jest w pracy, jedna ma wsparcie rodziny a druga wręcz przeciwnie i poprostu niewiem czy sformułowanie tego żeby nie rezygnować z aktywności w ciąży bo ciąży będzie gorzej do mnie trafia gdzie np TY w ciąży masz milion spraw na głowie i się nie oszczędzasz.
Ja bym wolała właśnie żeby każda z Nas pamiętała o sobie..
3 raz będę składać papiery. Ostatnio mnie spławili bo był covid i do leżących tylko przychodzą co jest ewidentną bzdura. Za blisko mieszkam to też wykorzystują a przez covida dzienny ośrodek działa z ograniczeniem 2 tygodnie w domu 2 w ośrodku. Nie wiem jak to teraz rozwiaza ale będę się odwoływać wyżej bo nie jestem w stanie sie nią zajmować 24 /24 jej stan się pogarsza cofa się w rozwoju a ja poprostu chciałabym w końcu żyć. Straszono mnie nawet obowiązkiem płacenia za mamę jeśli wyląduje w ośrodku a ja nie zarabiam aż tyle bo już dawno bym jej taki ośrodek zapewniła.
 
3 raz będę składać papiery. Ostatnio mnie spławili bo był covid i do leżących tylko przychodzą co jest ewidentną bzdura. Za blisko mieszkam to też wykorzystują a przez covida dzienny ośrodek działa z ograniczeniem 2 tygodnie w domu 2 w ośrodku. Nie wiem jak to teraz rozwiaza ale będę się odwoływać wyżej bo nie jestem w stanie sie nią zajmować 24 /24 jej stan się pogarsza cofa się w rozwoju a ja poprostu chciałabym w końcu żyć. Straszono mnie nawet obowiązkiem płacenia za mamę jeśli wyląduje w ośrodku a ja nie zarabiam aż tyle bo już dawno bym jej taki ośrodek zapewniła.
A no właśnie.. W takich sytuacjach to zawsze kłody pod nogi i jak ma być dobrze .. Współczuję bardzo tej sytuacji bo przy babci też dużo trzeba było się na latać i stanąć na głowie, więc wiem ile to kosztuje nerw..
Coz.. Jedyne co w tej sytuacji może cię podnieść na duchu to to że już niedługo w tym całym natłoku problemów i szarej rzeczywistości zobaczysz swoje maleństwo i myślę że to będzie taki promyczek słońca po burzy.
Będzie dobrze. Musi być 💙
 
Dla mnie to jedna wielka BZDURA i zdania nie zmienie 🤷🏻‍♀️„Bzdurą” nazywam sytuacje, ze szpital daje wytyczne ze kobieta do porodu ma być ogolona… Ja ani nikt z moich znajomych się z tym nigdy nie spotkał, bo to sprawa tylko i wyłącznie intymna jak TAM wyglądasz:)
Sytuacja zmienia postać rzeczy jeśli masz planowana na dany dzien cesarkę. Wtedy wiadomo ze wytyczne są takie ze musisz się podgolic, chociaż słyszałam ze położne to robią tez same jeśli uznają za konieczne. I tyle w temacie:)
Każdy ma swoje zdanie 😉 ja przytoczyłam tylko sytuację z własnego życia.
A patrząc na to co się dzieje w kraju i na świecie to zastanawiam się w wielu sprawach czy faktycznie niektóre rzeczy są TYLKO NASZĄ sprawa.. To zaczyna być przerażające.
 
Ja sobie zrobiłam weekend wolny od komputera, a tu sporo stron do nadrobienia! :) Ja też mam coraz większe problemy z depilacją i zastanawiam się, czy nie iść na depilację brazylijską woskiem. Kiedyś chodziłam i starczało przynajmniej na miesiąc, a więc naprawdę duża wygoda. Ja jakoś nie wyobrażam sobie, żeby depilował mnie mój partner :) Pewnie on nie miałby z tym jakiegoś większego problemu, ale nie wiem jak ja bym się z tym ostatecznie czuła :) Mogę na niego liczyć w 100% i tak samo mu ufam, ale jeśli będę miała inną możliwość, to jeszcze go oszczędzę :)

Co do wagi - zważyłam się wczoraj wieczorem i już przytyłam. Tzn. dalej jestem 1 kg mniej, niż waga wyjściowa, ale w trakcie ciąży schudłam prawie 5 kg, więc większość odzyskałam. Ale też przez ostatni tydzień pozwoliłam sobie na dużo więcej słodkości i to mnie zgubiło. Chcę wrócić na dobre tory :)

Ja wizytę mam w czwartek i też już nie mogę się doczekać, bo zdecydowałam się na zmianę lekarza prowadzącego i to będzie pierwsza wizyta u niego. Muszę jeszcze jutro zrobić badania krwi i moczu i toksoplazmozę. Następna będzie krzywa cukrowa. Pierwsza, na początku ciąży wyszła prawidłowo, mam nadzieję, że teraz też tak będzie.

I jeszcze jedno dziewczyny, jak któraś jeszcze nie była - naprawdę polecam Wam usg piersi. Ja byłam w 23 tygodniu ciąży i nie było żadnego porblemu z badaniem, chociaż pani doktor powiedziała, że im wcześniej, tym po prostu łatwiej zrobić badanie. Ale doświadczony lekarz i tak wykona badanie bez problemu. U mnie z piersiami wyszło na szczęście wszystko ok, ale pani dr przejechała też na tarczycę i okazało się, że mam guzki. 4 sierpnia idę na usg tarczycy. Wyniki TSH i przed ciążą i na początku ciąży miałam bardzo dobre, a tu się okazuje, że mam wole guzkowate. Trochę się zestresowałam, ale pani dr mnie uspokoiła, że ono może być obojętne i wcale nie musi oznaczać nic złego. W każdym razie - wyszło to zupełnie przypadkowo. Dlatego będę namawiać każdą kobietę, żeby korzystała z każdego badania, jak tylko może :)
 
A tak btw., chciałabym zapytać o Wasze podejście do tematów ciążowych :) Ja mam trochę problem z moją teściową. Bardzo ją lubię i mamy dobre relacje, natomiast ma dość specyficzne podejście do życia - na zasadzie, że ona zawsze ma gorzej, a trochę bagatelizuje problemy innych. No i jak rozmawiamy czasami o ciąży i ja jej mówię o różnych badaniach, wizytach, o planie porodu, itd., to czuję trochę, jakby traktowała mnie jak jakąś hipochondryczkę, wariatkę, która wymyśla sobie choroby i która po prostu przesadza. Jak np. nie chcę jeść tłustego i smażonego, bo źle się po tym czuję, a poza tym miałam wysokie kwasy żółciowe, to twierdziła, że ona tego nie rozumie, bo ona to jadła wszystko. Pamiętam też, jak na początku ciąży mi powiedziała, że muszę uważać z jedzeniem, żeby nie wejść na za dużą wagę, bo później będzie mi ciężko zrzucić... Jak nie chciałam gdzieś jechać, bo miałam spuchniętą nogę, to skomentowała, że ona to wszystko robiła w ciąży - a później stwierdziła, że ona miała ciążę leżącą, bo miała krwawienie. Moja mama ma zupełnie inne podejście - też jest zaskoczona ilością badań, usg 3d/4d, ale bardziej na zasadzie fascynacji, jak medycyna poszła do przodu i sama mnie namawia, żebym z tego korzystała. I tu czuję faktycznie wsparcie. Natomiast komentarze teściowej, nie ukrywam, że trochę mnie bolą. Taki jeden komentarz o jedzeniu, a spowodował, że na początku naprawdę miałam wstręt do jedzenia, bo bałam się przytyć. Nie chcę wdawać się w dyskusje, bo to niepotrzebne nerwy, ale zaczęłam się nad tym zastanawiać - i uważam, że mam całkiem zdrowe podejście do ciąży. Nie biegam z każdą pierdółką do lekarza, a to, że jestem ostrożna - przecież to dla dobra dziecka i mojego. I co jest złego w tym, że np. będę chciała pójść do fizjoterapeuty uroginekologicznego, żeby przygotować się do porodu? Żeby uniknąć później być może problemów, o których się nie mówi - nietrzymanie moczu, wypadanie macicy, itd.

Czy Wasi bliscy też mają takie podejście, że przesadzacie? To moja pierwsza ciąża, ale staram się podchodzić do tematu dość świadomie. Mój partner jest za mną, ale wiadomo, że też nie jest mu miło, kiedy widzi, jak ja przeżywam słowa jego mamy. Zwracał jej uwagę, ale to już taki charakter, że nie zmienisz...
 
Kochana poruszyłaś bardzo ważna kwestie. Ja również nie będę miała żadnej pomocy po porodzie. Matka musze się zająć (10lat zaraz będzie jak się zajmuje ) do tego dziecko więc czuje ze będzie wesoło. I to że nagle po porodzie matka staje się tylko matka która ma być w gotowości na wszystko. A później różne tragedie bo Ty musisz sobie dac rade i koniec inne tez dawały. Każda z nas jest inna. Niektóre miały babcie ciotki siostry nie wszystkie takie bohaterki jak mówią a takie najbardziej się mądrzą. Dlatego chce żeby moj nie mąż wykorzystał cały ojcowski i l4 na opiekę na nas bo to dla mnie będzie bardzo duża pomoc.

A tak btw., chciałabym zapytać o Wasze podejście do tematów ciążowych :) Ja mam trochę problem z moją teściową. Bardzo ją lubię i mamy dobre relacje, natomiast ma dość specyficzne podejście do życia - na zasadzie, że ona zawsze ma gorzej, a trochę bagatelizuje problemy innych. No i jak rozmawiamy czasami o ciąży i ja jej mówię o różnych badaniach, wizytach, o planie porodu, itd., to czuję trochę, jakby traktowała mnie jak jakąś hipochondryczkę, wariatkę, która wymyśla sobie choroby i która po prostu przesadza. Jak np. nie chcę jeść tłustego i smażonego, bo źle się po tym czuję, a poza tym miałam wysokie kwasy żółciowe, to twierdziła, że ona tego nie rozumie, bo ona to jadła wszystko. Pamiętam też, jak na początku ciąży mi powiedziała, że muszę uważać z jedzeniem, żeby nie wejść na za dużą wagę, bo później będzie mi ciężko zrzucić... Jak nie chciałam gdzieś jechać, bo miałam spuchniętą nogę, to skomentowała, że ona to wszystko robiła w ciąży - a później stwierdziła, że ona miała ciążę leżącą, bo miała krwawienie. Moja mama ma zupełnie inne podejście - też jest zaskoczona ilością badań, usg 3d/4d, ale bardziej na zasadzie fascynacji, jak medycyna poszła do przodu i sama mnie namawia, żebym z tego korzystała. I tu czuję faktycznie wsparcie. Natomiast komentarze teściowej, nie ukrywam, że trochę mnie bolą. Taki jeden komentarz o jedzeniu, a spowodował, że na początku naprawdę miałam wstręt do jedzenia, bo bałam się przytyć. Nie chcę wdawać się w dyskusje, bo to niepotrzebne nerwy, ale zaczęłam się nad tym zastanawiać - i uważam, że mam całkiem zdrowe podejście do ciąży. Nie biegam z każdą pierdółką do lekarza, a to, że jestem ostrożna - przecież to dla dobra dziecka i mojego. I co jest złego w tym, że np. będę chciała pójść do fizjoterapeuty uroginekologicznego, żeby przygotować się do porodu? Żeby uniknąć później być może problemów, o których się nie mówi - nietrzymanie moczu, wypadanie macicy, itd.

Czy Wasi bliscy też mają takie podejście, że przesadzacie? To moja pierwsza ciąża, ale staram się podchodzić do tematu dość świadomie. Mój partner jest za mną, ale wiadomo, że też nie jest mu miło, kiedy widzi, jak ja przeżywam słowa jego mamy. Zwracał jej uwagę, ale to już taki charakter, że nie zmienisz...
Ja mam to szczęście ze rodzina mnie mocno wspiera i mówi żeby korzystać z czego się da skoro teraz są takie możliwości. Teściowa się bardzo cieszy jak do niej dzwonię że szczegółami po wizytach itd bo mój partner to jej przekazuje informacje, że wszystko ok i już. A ona bardzo chce być na bieżąco. Ale jest bardziej taka ze wysłucha, opowie jak to było u niej ale zupełnie nie ocenia.

Pewnie twoja teściowa nie robi tego specjalnie, może myśli że to ci pomoże..

Ja za to trafiłam ostatnio na połówkowych na lekarza który mi powiedział na wstępie ze jestem otyła.. A naprawdę mam kilka kg więcej ale do otyłości to mi jeszcze daleko. Szczególnie że żywię się bardzo zdrowo a z wagą walczę całe życie, bo taką mam a nie inna przemianę materii. I też przez 3 dni nie mialam wogole apetytu. Co prawda wszyscy, łącznie z moim lekarzem prowadzącym, ostrzegali mnie przed "kultura" tego pana ale nadal zabolało. No ale najlepszy fachowiec w mieście więc dla dziecka zagryzłam zęby i przetrwałam. Ważne że bardzo dokładnie i dobrze zbadał.
 
A tak btw., chciałabym zapytać o Wasze podejście do tematów ciążowych :) Ja mam trochę problem z moją teściową. Bardzo ją lubię i mamy dobre relacje, natomiast ma dość specyficzne podejście do życia - na zasadzie, że ona zawsze ma gorzej, a trochę bagatelizuje problemy innych. No i jak rozmawiamy czasami o ciąży i ja jej mówię o różnych badaniach, wizytach, o planie porodu, itd., to czuję trochę, jakby traktowała mnie jak jakąś hipochondryczkę, wariatkę, która wymyśla sobie choroby i która po prostu przesadza. Jak np. nie chcę jeść tłustego i smażonego, bo źle się po tym czuję, a poza tym miałam wysokie kwasy żółciowe, to twierdziła, że ona tego nie rozumie, bo ona to jadła wszystko. Pamiętam też, jak na początku ciąży mi powiedziała, że muszę uważać z jedzeniem, żeby nie wejść na za dużą wagę, bo później będzie mi ciężko zrzucić... Jak nie chciałam gdzieś jechać, bo miałam spuchniętą nogę, to skomentowała, że ona to wszystko robiła w ciąży - a później stwierdziła, że ona miała ciążę leżącą, bo miała krwawienie. Moja mama ma zupełnie inne podejście - też jest zaskoczona ilością badań, usg 3d/4d, ale bardziej na zasadzie fascynacji, jak medycyna poszła do przodu i sama mnie namawia, żebym z tego korzystała. I tu czuję faktycznie wsparcie. Natomiast komentarze teściowej, nie ukrywam, że trochę mnie bolą. Taki jeden komentarz o jedzeniu, a spowodował, że na początku naprawdę miałam wstręt do jedzenia, bo bałam się przytyć. Nie chcę wdawać się w dyskusje, bo to niepotrzebne nerwy, ale zaczęłam się nad tym zastanawiać - i uważam, że mam całkiem zdrowe podejście do ciąży. Nie biegam z każdą pierdółką do lekarza, a to, że jestem ostrożna - przecież to dla dobra dziecka i mojego. I co jest złego w tym, że np. będę chciała pójść do fizjoterapeuty uroginekologicznego, żeby przygotować się do porodu? Żeby uniknąć później być może problemów, o których się nie mówi - nietrzymanie moczu, wypadanie macicy, itd.

Czy Wasi bliscy też mają takie podejście, że przesadzacie? To moja pierwsza ciąża, ale staram się podchodzić do tematu dość świadomie. Mój partner jest za mną, ale wiadomo, że też nie jest mu miło, kiedy widzi, jak ja przeżywam słowa jego mamy. Zwracał jej uwagę, ale to już taki charakter, że nie zmienisz...
Moja teściowa się zatrzymała na tym jak było 30 lat temu, więc ma dużo nieaktualnych informacji i masę zabobonów. Wszystko trzeba jej tłumaczyć. Pytala na przyklad po co robimy w ogole te badania prenatalne jak jesteśmy mlodzi i zdrowi... O badaniach nifty nawet jej nie wspomniałam, że robiłam. Mamy kota to też wielka panika, że przecież trzeba się go pozbyc, bo toksoplazmoza. Poza tym wciska mi cały czas jakies swoje ciasta. Raz, że one mi nie smakują, bo nie lubie ciasta drożdzowego i ogolnie za słodkim nie przepadam, ale ona jak była w ciązy to ciagnelo ją do słodkiego i ja na pewno też tak mam, ech... Z mamą moją mam super, bo jest farmeceutką i jest na bieżąco ze wszystkimi nowościami medycznymi, nie musze jej nic tłumaczyc, a często ona mi mówili dużo rzeczy, o których nie wiedziałam i zaopatruje mnie w suplementy :). Z teściem też jest cięzko, bo trzeba znosić jego idiotyczne komentarze, najczesciej, że przesadzam i że przeciez w ciązy można jezdzic nad morze autem 10 godzin i jezdzic na rowerze poł dnia i czemu ich nie odwiedzam jak mam tyle wolnego czasu, itp.
 
A tak btw., chciałabym zapytać o Wasze podejście do tematów ciążowych :) Ja mam trochę problem z moją teściową. Bardzo ją lubię i mamy dobre relacje, natomiast ma dość specyficzne podejście do życia - na zasadzie, że ona zawsze ma gorzej, a trochę bagatelizuje problemy innych. No i jak rozmawiamy czasami o ciąży i ja jej mówię o różnych badaniach, wizytach, o planie porodu, itd., to czuję trochę, jakby traktowała mnie jak jakąś hipochondryczkę, wariatkę, która wymyśla sobie choroby i która po prostu przesadza. Jak np. nie chcę jeść tłustego i smażonego, bo źle się po tym czuję, a poza tym miałam wysokie kwasy żółciowe, to twierdziła, że ona tego nie rozumie, bo ona to jadła wszystko. Pamiętam też, jak na początku ciąży mi powiedziała, że muszę uważać z jedzeniem, żeby nie wejść na za dużą wagę, bo później będzie mi ciężko zrzucić... Jak nie chciałam gdzieś jechać, bo miałam spuchniętą nogę, to skomentowała, że ona to wszystko robiła w ciąży - a później stwierdziła, że ona miała ciążę leżącą, bo miała krwawienie. Moja mama ma zupełnie inne podejście - też jest zaskoczona ilością badań, usg 3d/4d, ale bardziej na zasadzie fascynacji, jak medycyna poszła do przodu i sama mnie namawia, żebym z tego korzystała. I tu czuję faktycznie wsparcie. Natomiast komentarze teściowej, nie ukrywam, że trochę mnie bolą. Taki jeden komentarz o jedzeniu, a spowodował, że na początku naprawdę miałam wstręt do jedzenia, bo bałam się przytyć. Nie chcę wdawać się w dyskusje, bo to niepotrzebne nerwy, ale zaczęłam się nad tym zastanawiać - i uważam, że mam całkiem zdrowe podejście do ciąży. Nie biegam z każdą pierdółką do lekarza, a to, że jestem ostrożna - przecież to dla dobra dziecka i mojego. I co jest złego w tym, że np. będę chciała pójść do fizjoterapeuty uroginekologicznego, żeby przygotować się do porodu? Żeby uniknąć później być może problemów, o których się nie mówi - nietrzymanie moczu, wypadanie macicy, itd.

Czy Wasi bliscy też mają takie podejście, że przesadzacie? To moja pierwsza ciąża, ale staram się podchodzić do tematu dość świadomie. Mój partner jest za mną, ale wiadomo, że też nie jest mu miło, kiedy widzi, jak ja przeżywam słowa jego mamy. Zwracał jej uwagę, ale to już taki charakter, że nie zmienisz...
No na mnie wszyscy dmuchali i chuchali w ciąży z synem. Nic nie robilam i zero komentarzy z ich strony. Teraz nadal na mnie wrzeszczą jeśli za dużo chodzę czy stoję. Z reguły z większą chęcią mnie odciążają. Chociaż mój mąż jak jest zirytowany zachowaniem syna, a jeszcze ma mnóstwo pracy, potrafi wypomnieć, że inne kobiety w ciąży robią wszystko, a ze mną to zawsze problemy. Nikt też tej ciąży jakoś nie roztrzasuje, nie pytają się co i jak. Co planuje, co mam z wyprawki, gdzie rodze, czy się boję, jak planuje karmić. Wcześniej każdy mnie przekonywał do jakiś swoich sposobów, doświadczeń. Teraz traktują mnie poważenie i jakby wiedzą że dam radę. Głupie komentarze i ogolna krytyka była tylko po porodzie jak przychodziła już zmarła babcia mojego męża. Po pierwszej wizycie strasznie płakałam.
 
reklama
A tak btw., chciałabym zapytać o Wasze podejście do tematów ciążowych :) Ja mam trochę problem z moją teściową. Bardzo ją lubię i mamy dobre relacje, natomiast ma dość specyficzne podejście do życia - na zasadzie, że ona zawsze ma gorzej, a trochę bagatelizuje problemy innych. No i jak rozmawiamy czasami o ciąży i ja jej mówię o różnych badaniach, wizytach, o planie porodu, itd., to czuję trochę, jakby traktowała mnie jak jakąś hipochondryczkę, wariatkę, która wymyśla sobie choroby i która po prostu przesadza. Jak np. nie chcę jeść tłustego i smażonego, bo źle się po tym czuję, a poza tym miałam wysokie kwasy żółciowe, to twierdziła, że ona tego nie rozumie, bo ona to jadła wszystko. Pamiętam też, jak na początku ciąży mi powiedziała, że muszę uważać z jedzeniem, żeby nie wejść na za dużą wagę, bo później będzie mi ciężko zrzucić... Jak nie chciałam gdzieś jechać, bo miałam spuchniętą nogę, to skomentowała, że ona to wszystko robiła w ciąży - a później stwierdziła, że ona miała ciążę leżącą, bo miała krwawienie. Moja mama ma zupełnie inne podejście - też jest zaskoczona ilością badań, usg 3d/4d, ale bardziej na zasadzie fascynacji, jak medycyna poszła do przodu i sama mnie namawia, żebym z tego korzystała. I tu czuję faktycznie wsparcie. Natomiast komentarze teściowej, nie ukrywam, że trochę mnie bolą. Taki jeden komentarz o jedzeniu, a spowodował, że na początku naprawdę miałam wstręt do jedzenia, bo bałam się przytyć. Nie chcę wdawać się w dyskusje, bo to niepotrzebne nerwy, ale zaczęłam się nad tym zastanawiać - i uważam, że mam całkiem zdrowe podejście do ciąży. Nie biegam z każdą pierdółką do lekarza, a to, że jestem ostrożna - przecież to dla dobra dziecka i mojego. I co jest złego w tym, że np. będę chciała pójść do fizjoterapeuty uroginekologicznego, żeby przygotować się do porodu? Żeby uniknąć później być może problemów, o których się nie mówi - nietrzymanie moczu, wypadanie macicy, itd.

Czy Wasi bliscy też mają takie podejście, że przesadzacie? To moja pierwsza ciąża, ale staram się podchodzić do tematu dość świadomie. Mój partner jest za mną, ale wiadomo, że też nie jest mu miło, kiedy widzi, jak ja przeżywam słowa jego mamy. Zwracał jej uwagę, ale to już taki charakter, że nie zmienisz...
Mam trochę podobnie np. nie chcę mleka prosto od krowy to słyszę od mamy męża, że takie piła i takie jest najzdrowsze, albo interpretuje to, że nie jem słodyczy bo się w ciąży odchudzam a mnie po prostu po nich mdli i wymiotuje. Niestety jest wiele takich sytuacji, te przytoczone są z tych które można jeszcze brać z przymrużeniem oka. Nabrałam do tego dystansu, jednym uchem wpuszczam a drugim wypuszczam. Jednak boję się że teściowa będzie mnie mocno pouczać jak już dziecko się urodzi. Natomiast moja mama daje mi pełne wsparcie.
 
Do góry