Malutka przyszła na świat o godz. 06:20
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów
Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.
Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze
Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie
Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę
W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam
W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy [emoji173]️ Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej
Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle
Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie
Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna [emoji173]️ mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę [emoji173]️[emoji173]️[emoji173]️ łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie [emoji173]️
Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym
I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa
Także na całe szczęście mniej niż przewidywano