Co do tej wypowiedzi o desperacji. To tacy ludzie, co takie głupoty gadają, to jeszcze myślą, że coś mądrego mówią
A jak już nie wiadomo co powiedzieć, to zawsze "bóg tak chciał"... ta, bo jeśli ten bog istnieje to na pewno wiemy czy coś chce czy nie chce. A juz na pewno "chce" naszego cierpienia albo cierpienia dziecka. Btw religia jest nielogiczna i dla mnie to przykra manipulacja, ale do brzegu. Ja po śmierci dziecka, niestety kolejną ciązę poroniłam i tak 50/50. Jedni mówili, na szczęście masz już jedno dziecko, po co kusić los
(z pierwszej ciazy, 2 dziecko zmarlo krotko po narodzinach, 3 poronienie zatrzymane w 9tc), a inni że jeszcze się uda. Moja ginekolog bardziej się bała kolejnej ciąży ode mnie
W moim przypadku obie straty to czysty przypadek. Ale co się z mężem i naszymi rodzinami nacierpieliśmy to nasze.
Mnie się nawet wydaje, że po każdej stracie to pragnienie dziecka jest coraz silniejsze. Na tyle silne, że wszystko inne schodzi na drugi plan. Ja nie czułam się dobrze jako kobieta i nawet jako mama, mimo, że już doświadczyłam szczęśliwego macierzyństwa.
W wieku 22lat wybadałem sobie guzek w piersi. Nie dało się tego pomylić. Ginekolożka trochę była zdziwiona, ale jak pomacała, dała skierowanie na usg na cito. To był zwykły włókniak.
Ale fakt, moja bardzo szczupła koleżanka, wciąż coś wymacywala sobie, a potem okazywało się, że to żebro, albo mostek