Dziewczyny, muszę Wam opisać dzisiejszą refleksje odnośnie pobierania krwi. Cały czas robię w tym samym punkcie i personel zwykle działał bez zarzutu (rejestracja, pobieranie itp.).
Jak byłam we wtorek, to tak mi baba wbiła igłę że chyba nigdy jeszcze tak nie bolało... żyły mam raczej łatwe w obsłudze, na wierzchu i po zaciśnięciu pięści zwykle idzie bardzo sprawnie. Po tym pobraniu mam takiego siniaka na 2 cm, masakra. Dzisiaj idę znów (wiadomy temat) , patrzę do gabinetu, a tam znów ta sama pielegniarka... myślę spierdzielam, ale na szczęście był pan przedemną i do niej wszedl, a w międzyczasie przyszła inna i mnie poprosiła. Mówię Wam, jak by była tylko tamta to bym nie weszła. Podwijam rękaw, a ona do mnie "tu chyba krzywa była robiona bo takie wkłucie..."
mówię, że zwykłe pobranie ale chyba komuś nie poszło... i już miałam dodać żeby spytała koleżanki obok, ale z mojej przesadnej grzeczności się zamknęłam. Po pobraniu tekst "proszę dzisiaj nie dźwigać nic tą ręką to nie będzie siniaka". Nosz to mnie rozsierdziło i odpaliłam, że jakby ktoś umiał dobrze pobrać krew to by wszystko było normalnie, a nie kurva dźwiganie
I refleksja - panie pobierajace krew, trochę delikatności proszę... to nie kawałek kurva drewna!!!!