Kosinka94
Moderator
- Dołączył(a)
- 30 Sierpień 2021
- Postów
- 4 796
Tak, ja pisałam byłoby cudownieja również 1DC jak @Kosinka94 dzisiaj. Chyba ty pisałaś? Zabieramy się razem na sierpniówki i widzimy na porodówce inaczej tego nie widzę
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Tak, ja pisałam byłoby cudownieja również 1DC jak @Kosinka94 dzisiaj. Chyba ty pisałaś? Zabieramy się razem na sierpniówki i widzimy na porodówce inaczej tego nie widzę
Mam dokładnie to samo co Ty... Nie lubię świąt bo u mnie zawsze wiązało się to z rozpoczynaniem biegania po mieście za składnikami do potraw jakiś tydzień wcześniej... Bo konkretnie w tym sklepie trzeba kupić daną rzecz, nie można w innym bo będzie niedobre mimo że z tej samej firmy Do tego wiecznie kłótnie mojej mamy z babcią że to źle, tamto źle... I właśnie robienie tych wszystkich dań, których potem część sięwyrzucało bo nie byliśmy w stanie tego przejeść... Dlatego teraz robimy sobie święta wcześniej, sami, tylko ja, mąż, dzieci i koniec. Dla mnie generalnie męką jest jeżdżenie po rodzinie, nie znoszę tego. Najgorzej, że zawsze jak jesteśmy w domu rodzinnym to mój brat z żoną zapraszają do siebie (a oni tam mieszkają z rodziną żony brata, jest ich tam chyba z 7 w tym schorowana seniorka) i musimy siedzieć w cholerę czasu, bo to wieś i nie można wpaść tylko na godzinkę... Takie to wszystko sztuczne... Nienawidzę.o matko, jak ja to znam. My jesteśmy z mężem totalnie niewierzący, u siebie w domu nawet choinki nie mamy, ale uczestniczymy w świętach u rodziców i ja tego nie cierpię. Najpierw latanina za prezentami i kombinowanie co komu kupić, do tego organizacja właśnie do czyich rodziców na wigilie, do kogo na dni świat, bo oczywiście obie strony chcą codziennie. Siedzenie przy tym stole i jedzenie na siłę, bo się ktoś narobil (mojej mamie to jeszcze tłumacze, że ma nie robić, ona potakuje, a później przy tym stole opowiada jak przez cały tydzień od 5 rano przy tych garach stała), ale ja też się muszę narobić, bo roslam w kulturze narobienia się, a z pustymi rękoma nie wypada przyjść, więc w zeszłym roku przez trzy dni napierdalałam pierogi ruskie i z mięsem po raz pierwszy w życiu i jeszcze jakieś tam pierdoły. A na koniec i tak się sterty tego żarcia wyrzuca i wszystkim przykro, a teściowa i tak mi powie, że taki prezent jak jej kupiłam i mozdzylam nad nim przez miesiąc to rok temu dostała od kogoś tam, więc już ma
Tak, zdecydowanie święta wielkanocne 2020 to było najlepsze, co mnie spotkało. W niedzielę wielkanocną wstaliśmy o 11, poruchaliśmy, na śniadanie zjedliśmy standardowo kanapki i ja do tego jeszcze ugotowałam jajka i chlapnęłam na nie majonezem, posłuchałam życzeń od swojej mamy i zebrałam opieprz, że jak to tak, mąż posłuchał życzeń od swojej przerażonej mamy, bo wtedy chyba do niej doszło jakiego typu żoną będę dla jej synka i siedzieliśmy na kanapie przed serialem wpieprzając czitoski.
To było piękne.
To mnie najbardziej przeraża w rodzicielstwie nie mogę narzekać na moją rodzinę, bo naprawdę włożyli ogrom serducha w nasze wychowanie, wsparcie itd. ale oboje są z rodzin patologicznych i to niestety mocno się odbija nie mam pojęcia jakim cudem stworzyli normalną rodzinę bez alkoholu, przelotnych romansów, imprez z kolegami itd. Jestem z nich niesamowicie dumna ! Ale niestety to odbiło na nich duże piętno i tym samym odbija się dalej. Podobno dopiero 3 pokolenie ma szansę na czysty start ... Ale wg. Psychologii powielamy modele wychowawcze przez wieki.... I jak tu zrobić, żeby nasze dzieci nie miały takich problemów ?Jak sobie radzisz z takimi tekstami od mamy? Mój ojciec jest z tych co potrafi rzucić toksycznym tekstem w tym stylu i nie zawsze potrafię sobie z tym poradzić. Mimo lat powinnam się przyzwyczaić, ale niestety takie manipulacje bolą za każdym razem tak samo.
dokładnie ja walczę ze sobą, żeby nie robić tych pierogów w tym roku. Stałam i płakałam nad nimi, ale sobie wbiłam do głowy, że chcę zaimponować teściowej, że stałam i lepiłamMam dokładnie to samo co Ty... Nie lubię świąt bo u mnie zawsze wiązało się to z rozpoczynaniem biegania po mieście za składnikami do potraw jakiś tydzień wcześniej... Bo konkretnie w tym sklepie trzeba kupić daną rzecz, nie można w innym bo będzie niedobre mimo że z tej samej firmy Do tego wiecznie kłótnie mojej mamy z babcią że to źle, tamto źle... I właśnie robienie tych wszystkich dań, których potem część sięwyrzucało bo nie byliśmy w stanie tego przejeść... Dlatego teraz robimy sobie święta wcześniej, sami, tylko ja, mąż, dzieci i koniec. Dla mnie generalnie męką jest jeżdżenie po rodzinie, nie znoszę tego. Najgorzej, że zawsze jak jesteśmy w domu rodzinnym to mój brat z żoną zapraszają do siebie (a oni tam mieszkają z rodziną żony brata, jest ich tam chyba z 7 w tym schorowana seniorka) i musimy siedzieć w cholerę czasu, bo to wieś i nie można wpaść tylko na godzinkę... Takie to wszystko sztuczne... Nienawidzę.
To jak u mnie, też 300km do miasta rodzinnego i po dwóch dniach już mnie trzęsie żeby wracać do domu Ale wiadomo, jak jestem tam raz na pół roku czy rok, to zaraz wszyscy się chcą spotykać My też introwertycy i piwniczaki xDdokładnie ja walczę ze sobą, żeby nie robić tych pierogów w tym roku. Stałam i płakałam nad nimi, ale sobie wbiłam do głowy, że chcę zaimponować teściowej, że stałam i lepiłam
My w dodatku z mężem jesteśmy introwertykami. W sensie po takich interakcjach z ludźmi musimy odpocząć, np. wczoraj się widzieliśmy ze znajomymi na dosłownie 3h i nasza bateria społeczna się wyczerpała, ja dzisiaj już nie chcę nikogo widzieć
więc po takim trzydniowym maratonie spotkań w dużym gronie, jeszcze do mojej mamy mamy 200km w jedną stronę, moja psychika jest w strzępkach i potrzebuję kilku dni urlopu na dojście do siebie