wlasnie wyszla ode mnie kolezanka, i dobrze, bo jeszcze troche i musialabym jej krzywde zrobic!!
najpierw usilnie zaczela mnie namawiac,zebym malej dala starte surowe jablko albo marchewke, wytlumaczylam grzecznie, ze my na cycu (ona byla na butece - synek ma teraz 2 latka) i dopiero bedziemy wprowadzac po 6 mies. to ona dalej swoje, ze ona wprowadzala w 3 i dziecko jest zdrowe (wcale nie zdrowe, bo alergik) i zna jakiegos faceta, co 2 i pol mies dziecko pomidorowa z makaronem nakarmil i od tego czasu zaczeli dziecku zupki podawac!! zmilczalam
potem zaczela mi opowiadac,co tam u niej i normalnie wlosy mi sie zjezyly. wczoraj np, wyszla na dwor na papierosa, wraca,a maly pomalowal kredkami kanape to, cytuje: taki w******* mu spuscilam,ze moze dzis w przedszkolu zauwaza... nie patrzylam gdzie dupa z pielucha, a gdzie nie i mial reke odbita na dole plecow". przeciez tam sa nerki!!! a ona jeszcze dodala,ze maly nie przejal sie tym,ze dostal tylko polozyl sie na ziemi i zaczal histeri odprawiac!!!! idiotka
i chyba rowniez wczoraj, maly nie mogl zasnac (oducza go od smoka - 2 lata) to pogasila wszystkie mozliwe swiatla w domu, sama poszla na dol do salonu z laptopem i tak siedziala, a maly plakal ponad godzine i cyt " ani razu nie weszlam na gore zobaczyc".
noz mi sie w kieszeni otwiera, tym bardziej,ze ona pracuje od 6 rano i rano przychodzi kolezanka sie nim zajac a o 10 zaprowadza do przedszkola. ona konczy prace czasami o 13 czasami o 14, ale dziecko odbiera dopiero o 18, bo jak mowi musi miec czas na posprzatanie i prysznic. dziecko caly dzien jej nie widzi, wiec jak przylepa do niej se garnie,a ona takie numery...jest samotna matka, ojciec nie widzial dziecka od list, bo sie pozarli o alimenty.zreszta jak on cos chcial z malym zrobic to ona z zasady byla na nie.
ehhhhhhh, ide robic torta szwagrowi na urodziny