Cześć dziewczyny....
ja się nie odzywałam ...bo szczerze złapałam doła po tym co napisała
Alisa....cholera...wszystko mi opadło, myślałam, że nasze grono już się nie będzie pomniejszało, a tymczasem żadna z nas nie może być niczego pewna...nawet do tego cholernego 12 tygodnia
Teraz jestem na to wszystko zła....ehhhh
Alisko - mam nadzieję, że los Ci wynagrodzi ten ból, bardzo Ci współczuję
Dziewczyny....co nam może dać usg co 2 tygodnie czy co miesiąc...tylko świadomość tego co się dzieje z naszymi dziećmi i nic więcej. Na nic więcej ani lekarz ani my nie mamy wpływu. Przecież nie da się reanimować niebijącego serca u zarodka, który nawet nie jest płodem (bo płodem zaczyna być od 9 tygodnia ciąży). A większość poronień to właśnie 7-10 tydzień...ale i tak te statystyki balansują na tym 12 tygodniu, ale to, że przekraczamy ten 12 tydzień nie daje nam żadnej pewności
Ja póki co mam usg co 3 tygodnie, tak mi to ustawił lekarz i do tej pory miałam 2 razy usg i na każde idę z łomoczącym sercem bo boję się że usłyszę, że dziecko jest martwe, chore albo w ogóle cokolwiek złego się dzieje, tym bardziej, że moje/ nasze starania o dziecko były cholernie trudne i strata byłaby dla mnie ogromnym ciosem.
Dlatego zastanawiam się, czy zostanę tu na forum, bo jak czytam Wasze historie to najzwyczajniej zaczynam się bać...skoro tak wiele osób dotyka strata równie dobrze może dotknąć i mnie......Nie wiem czasami człowiek jest zdrowszy jak o pewnych rzeczach nie wie...Siłą rzeczy się nakręcam
Boli mnie to, że nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć.... To że czuję się dobrze wcale nie musi oznaczać czegoś dobrego...ehh. Los czasami potrafi dokopać.
U mnie ostatnio samopoczucie uległo zmianie, mdłości są duuużo mniejsze niż wcześniej w zasadzie to tylko została mi senność i zmęczenie. I tak zyję tylko od usg do usg...następne za 2 tygodnie-prenatalne, umrę chyba na tym badaniu