Witajcie!
Ja dziś noc ok, ale od 9 masakra już nie wiedziałam co mam robić. Na ręce nie, położyć się nie, jedzenie nie dosłownie wszystko! Byłam już załamana.
Czekam na męża jak na zbawienie. Śpi różnie...raz godz a raz trzy...Siedzę sama w domu i już powoli mam dość. Nie mam tutaj nikogo a z nią jeszcze nigdzie nie pójdę, bo gdzie? pod blok? Jak w weekend pojechaliśy do rodziców to w aucie spała owszem, ale tam z 2 godz nie mogła zasnąć i non stop musiałam ją uspokajać to w doopsku mam taki wyjazd.
Wczoraj skończyła 2tyg. nie wiem ile jeszcze taki stan potrwa, ale chciałabym żeby było lepiej.
Z mężem śpimy osobno, ja śpię z małą u niej w pokoju bo wstaje na karmienie do niej i ją przebieram a mąż o 5 do pracy wstaje, więc musi się wyspać. Doła mam dziś. Ryczeć mi się chce dosłownie.
To że mała śpi jakoś mnie nie relaksuje
już się martwię kiedy się obudzi i co będzie.
U nas też Anna
dziękujemy :*