Witajcie.
Nie chciałam Wam truć jaka to nieszczęśliwa jestem, ale jakoś idzie ku lepszemu. Zaliczyłam szpital, bo mała się nie ruszała i miałam skurcze i silne bóle brzucha, że chodzić nie mogłam. Okazało się, że to od jelit..... a mała miała po prostu gorszy dzień. Zalecenia są takie, że po każdym głównym posiłku mam przez godzinę liczyć ruchy, ma być 10! Niunia waży 2600gr.
Ponieważ się lepiej poczułam, to pakuję torbę i układam poprasowane rzeczy. Jak to dobrze, że wszystko wcześniej poprałam, bo teraz bym nie dała rady. Poniżej wyprawka 56-68cm, przynajmniej nie będę codziennie prać
Skończyliśmy szkołę rodzenia, ostatnie zajęcia to było min zwiedzanie porodówki, która mi się tak średnio podoba, ale cóż ... oczywiście się poryczałam, jak położna zaczęła opowiadać o porodzie. Ja o tym nie myślę, bo bym chyba zwiała
Bardzo Wam współczuję przykrych sytuacji z ludźmi, ja albo mam szczęście, albo nie słyszę, ale póki co nikt mi nic przykrego nie powiedział, jak jest długa kolejka to mnie przepuszczają, tak samo na badaniach. Mąż lata ze ścierą, zmywa, sprząta, syn się też interesuje i pomaga, oby tak nadal.
Życzę Wam dużo zdrowia i sił, bo teraz trudny czas przed nami. Ja muszę jeszcze dwa tygodnie wytrzymać, a potem już chcę rodzić.
Pozdrawiam:*