Ja pamiętam dwie moje przygody z dzieciństwa, śmieszne, ale też sumie tragiczne :-)
Byłam bardzo chora i brałam serię bolesnych zastrzyków z penicyliny dwa razy dziennie. Miałam chyba z 5 lat i byłam psychicznie i fizycznie wykończona tym, nie mieli już gdzie mnie kłuć. No i pani pielęgniarka jak przychodziła to najpierw były zabawy że zatrzyk dostawał misio, lalka itd. Potem zostawiała mi te fiolki i sama się bawiłam, rozrabiałam wodę z farbą i misio dostawał często całą serię zastrzyków :-). niestety pewnego wieczoru zabawa z panią pielęgniarką skończyła się tak, że się babka tak zamotała, że misio dostał zastrzyk z penicyliny a ja dostałam zastrzyk z brudnej wody z kranu z farbą plakatową. buaaaahahaha. Oczywiście ona poszła do domu, a ja nagle po godzinie 41 stopni gorączki, pośladek jak arbuz, od razu do szpitala itd. Śmiesznie było.
A druga zabawa, z kuzynem o kilka lat starszym nad morzem. Też miałam z 5 lat. On się zabawial że popija sobie piwko. Nosił cały czas plastikowy kubek nalewał wodę z morza, udawał że pije, i tak cały czas. W końcu ja uwierzyłam że on to naprawdę pije, więc sama się skusiłam i wypiłam caly kubek wody z baltyku. Po 10 minutach żygałam nosem. Takie to były te moje dziecięce zabawy. :-) :-)