W końcu dotarłam po sankach;-) byliśmy z małą u mamy, tyle, że sanki trefne były, bo bez oparcia, i najpierw R się poświęcił i ciągnął nas obie, ale szybko odpadł, a potem trochę razem z górki pozjeżdżałyśmy - generalnie małej się bardzo podobało. Tyle, że katar ma od wczoraj dość spory i nie wiem, jak to jutro ze żłobkiem będzie....oby poszła, po inaczej całą żłobkową aklimatyzację znowu szlag trafi...
U nas śniegu po kolana, nie mogliśmy z podwórka wyjechać, bo w bramach wyjazdowych po pół metra śniegu
Teraz deszczyk jakby popaduje, więc jutro może być ciekawie, jak przymarznie
Co do chleba, to maszynę owszem mam, ale wolę bez niej piec. Ręcznie wyrabiany na zakwasie i pieczony w piekarniku jest jednak dużo lepszy niż ten maszynowy. Ale na sporadyczne pieczenie maszyna w zupełności starcza
Kicrym, zdrówka dla Kubusia!
Tosika, zazdroszczę późnego wstawania
U nas dzisiejsza nocka przez ten katar kompletnie do bani, mała od 3 do 5 nie spała, a zasnęła koło północy...mam nadzieję, że dziś będzie lepiej bo jutro wstawanie o 6 do żłobka...
Nic, lecę robić dalej papiery sklepowe - nie chce mi się jak nie wiem, co ale mam gigantyczne zaległości
Miłego wieczoru!