reklama
kociata
Mamy lipcowe'08
Hej dziewczyny! Serdeczne gratulacje dla swiezo rozpakowanych mam!
Jakos nie mam kiedy pisac na forum, mimo, ze podczytuje was regularnie. Mam jeszcze do nadrobienia opis porodu i dobrze sie sklada, bo wspominalyscie w poprzednich postach o zzo. Ja tez teraz rodzilam z zoo, czyli epiduralem, to moj drugi porod. Maxa rodzilam bez zzo, wiec mam porownanie. Co mi sie nasuwa od razu jak porownam te dwa obrazki z mojej pamieci: oczywiscie bol - brak bolu, napiecie - spokoj, chec ucieczki, wyzwolenia - chec ujrzenia swojego malenstwa, wyraz cierpienia - usmiech na twarzy. Obydwa porody byly zupelnie rozne, kazdy byl nowym doswiadczeniem i kazdy zakonczyl sie szczesliwie z upragnionym malenstwem w ramionach.
Jednak musze powiedziec, ze porod z zzo wspominam jako bardziej radosne przezycie, bo zupelnie swiadomie, drzac z emocji oczekiwania na malutka, bez skupiania sie na bolu uczestniczylam w koncowej fazie porodu.
Dlatego wszystkim, ktore sie wahaja z czystym sumieniem polecam zzo.
A u mnie zaczelo sie tak, ze odeszly mi wody o 2:30 w nocy, wiec zabralismy sie do szpitala. Tam podlaczyli mnie do ktg i zbadali czy to wody odeszly oraz sprawdzili szyjke, a ze nie bylo akcji porodowej i rozwarcie na 1 cm, to kazali nam poczekac do poludnia. Maz w miedzy czasie pojechal do domu zobaczyc jak babcia radzi sobie z Maxem, potem wrocil i o 13:00 podlaczyli mi oxytocyne.
No i sie zaczelo... najpierw male dawki, potem wieksze... po 4 godz. jak odszedl mi czop mialam nadzieje, ze juz ze 4 cm rozwarcia mam, bo oxy kapala z kroplowki w coraz wiekszych dawkach i juz niezle zaczelo mnie "krecic", tak, ze brakowalo tchu. Zbadala mnie polozna - i zbladlam jak stwierdzila, ze rozwarcia brak! . To my z Hubertem tylko spojrzelismy na siebie i nie moglismy sie nadziwic, ze cos takiego moze sie dziac przy drugim porodzie. Podkrecili oxy na jeszcze wieksza dawke i wtedy juz nie wytrzymalam, poprosilam o zzo.
Anestezjolog wpadla doslownie za 5 min, zaczela sie wkuwac i za jakis moment znieczulilo mi lewa strone (bo lezalam na lezym boku) i za chwile prawa. Epidural kapal sobie jak kroplowka przez caly czas prosto w plecki a ja nie czulam bolu wogole. Co za ulga! :-) Za chwile polozna podlaczyla cewnik na mocz, bo juz caly dol mialam "zamozony" chociaz moglam normalnie ruszac nogami.
Nareszcie moglam odsapnac, na chwile sie zdrzemnac gdy polozne czuwaly nade mna i dzieciatkiem. Hubert pojechal do domu pomoc polozyc Maxa spac i mial wrocic kolo 20.30, bo bylismy pewni, ze do tej pory nie urodze przy 1 cm rozwarciu o 18.30.
W miedzy czasie kolo 19.00 przyszla doktor bo niskie cisnienie mialam i sprawdzili wydruk ktg, no i zbadala szyjke, po czym orzekla 3 cm! No wreszcie sie ruszylo! Jak sie potem dowiedzialam palcami przekrecila mi dzieciatko w brzuchu twarza do dolu, bo zle ulozenie powodowalo taki dlugi porod. No i tak sobie dalej lezalam niczego nie swiadoma, az tu nagle o 20:30 czuje nisko jakies napiecie... polozna sprawdzila - 6 cm! Huberta nie ma, akcja przyspieszyla jak pociag ekspresowy, to ja za telefon, zeby przyjezdzal, bo nie zdazy! Juz wszystko przygotowane, cieple oklady polozna przyklada, Hubert dzwoni caly spanikowany, ze roboty na skrzyzowaniu, przejazd zamkniety, musi wracac i jechac objazdami, ja do niego, ze poczekam . No i wpadl... zdyszany o 21:00 na sale, a polozna w tym momencie zadzwonila po lekarke. I zjawil sie caly oddzial patrzec jak rodze: dwie polozne, lekarka, mlody lekarz ktory odbieral porod, jeszcze mlodszy lekarz ktory patrzyl i anestezjolog. Zaczely sie parte ktore czulam w wiekszosci bardzo dobrze, ale zeby sie upewnic czekalam na ich znak... w sumie trzy skurcze i malutka byla z nami, nie zajelo nam to wiecej jak 15 min!
W momencie gdy wyszla glowka usmiechalam sie i bylam happy jak cholerka, poza tym czulam tylko silne napiecie i cisnienie w kroku, ale zadnego bolu!
Pamietam bardzo dobrze, jak malutka wyskoczyla i zlapala mnie raczka za palec tak mocno i nie chciala puscic :-). Sprawdzilam czy rzeczywiscie dziewczynka! Tak, alez bylam szczesliwa, az lezki same plynely i mnie i tatusiowi!
Tak to wlasnie przyszla na swiat Victoria :-).
Jakos nie mam kiedy pisac na forum, mimo, ze podczytuje was regularnie. Mam jeszcze do nadrobienia opis porodu i dobrze sie sklada, bo wspominalyscie w poprzednich postach o zzo. Ja tez teraz rodzilam z zoo, czyli epiduralem, to moj drugi porod. Maxa rodzilam bez zzo, wiec mam porownanie. Co mi sie nasuwa od razu jak porownam te dwa obrazki z mojej pamieci: oczywiscie bol - brak bolu, napiecie - spokoj, chec ucieczki, wyzwolenia - chec ujrzenia swojego malenstwa, wyraz cierpienia - usmiech na twarzy. Obydwa porody byly zupelnie rozne, kazdy byl nowym doswiadczeniem i kazdy zakonczyl sie szczesliwie z upragnionym malenstwem w ramionach.
Jednak musze powiedziec, ze porod z zzo wspominam jako bardziej radosne przezycie, bo zupelnie swiadomie, drzac z emocji oczekiwania na malutka, bez skupiania sie na bolu uczestniczylam w koncowej fazie porodu.
Dlatego wszystkim, ktore sie wahaja z czystym sumieniem polecam zzo.
A u mnie zaczelo sie tak, ze odeszly mi wody o 2:30 w nocy, wiec zabralismy sie do szpitala. Tam podlaczyli mnie do ktg i zbadali czy to wody odeszly oraz sprawdzili szyjke, a ze nie bylo akcji porodowej i rozwarcie na 1 cm, to kazali nam poczekac do poludnia. Maz w miedzy czasie pojechal do domu zobaczyc jak babcia radzi sobie z Maxem, potem wrocil i o 13:00 podlaczyli mi oxytocyne.
No i sie zaczelo... najpierw male dawki, potem wieksze... po 4 godz. jak odszedl mi czop mialam nadzieje, ze juz ze 4 cm rozwarcia mam, bo oxy kapala z kroplowki w coraz wiekszych dawkach i juz niezle zaczelo mnie "krecic", tak, ze brakowalo tchu. Zbadala mnie polozna - i zbladlam jak stwierdzila, ze rozwarcia brak! . To my z Hubertem tylko spojrzelismy na siebie i nie moglismy sie nadziwic, ze cos takiego moze sie dziac przy drugim porodzie. Podkrecili oxy na jeszcze wieksza dawke i wtedy juz nie wytrzymalam, poprosilam o zzo.
Anestezjolog wpadla doslownie za 5 min, zaczela sie wkuwac i za jakis moment znieczulilo mi lewa strone (bo lezalam na lezym boku) i za chwile prawa. Epidural kapal sobie jak kroplowka przez caly czas prosto w plecki a ja nie czulam bolu wogole. Co za ulga! :-) Za chwile polozna podlaczyla cewnik na mocz, bo juz caly dol mialam "zamozony" chociaz moglam normalnie ruszac nogami.
Nareszcie moglam odsapnac, na chwile sie zdrzemnac gdy polozne czuwaly nade mna i dzieciatkiem. Hubert pojechal do domu pomoc polozyc Maxa spac i mial wrocic kolo 20.30, bo bylismy pewni, ze do tej pory nie urodze przy 1 cm rozwarciu o 18.30.
W miedzy czasie kolo 19.00 przyszla doktor bo niskie cisnienie mialam i sprawdzili wydruk ktg, no i zbadala szyjke, po czym orzekla 3 cm! No wreszcie sie ruszylo! Jak sie potem dowiedzialam palcami przekrecila mi dzieciatko w brzuchu twarza do dolu, bo zle ulozenie powodowalo taki dlugi porod. No i tak sobie dalej lezalam niczego nie swiadoma, az tu nagle o 20:30 czuje nisko jakies napiecie... polozna sprawdzila - 6 cm! Huberta nie ma, akcja przyspieszyla jak pociag ekspresowy, to ja za telefon, zeby przyjezdzal, bo nie zdazy! Juz wszystko przygotowane, cieple oklady polozna przyklada, Hubert dzwoni caly spanikowany, ze roboty na skrzyzowaniu, przejazd zamkniety, musi wracac i jechac objazdami, ja do niego, ze poczekam . No i wpadl... zdyszany o 21:00 na sale, a polozna w tym momencie zadzwonila po lekarke. I zjawil sie caly oddzial patrzec jak rodze: dwie polozne, lekarka, mlody lekarz ktory odbieral porod, jeszcze mlodszy lekarz ktory patrzyl i anestezjolog. Zaczely sie parte ktore czulam w wiekszosci bardzo dobrze, ale zeby sie upewnic czekalam na ich znak... w sumie trzy skurcze i malutka byla z nami, nie zajelo nam to wiecej jak 15 min!
W momencie gdy wyszla glowka usmiechalam sie i bylam happy jak cholerka, poza tym czulam tylko silne napiecie i cisnienie w kroku, ale zadnego bolu!
Pamietam bardzo dobrze, jak malutka wyskoczyla i zlapala mnie raczka za palec tak mocno i nie chciala puscic :-). Sprawdzilam czy rzeczywiscie dziewczynka! Tak, alez bylam szczesliwa, az lezki same plynely i mnie i tatusiowi!
Tak to wlasnie przyszla na swiat Victoria :-).
rudka
Mama lipcowa '08
- Dołączył(a)
- 30 Lipiec 2007
- Postów
- 1 198
agnieszka ja jak wychodze z moim to zakladam: body, spioszki z dlugim rekawkiem, sweterek,czapeczke i rekawiczki na łapki, on bardzo szybko traci cieplo choc to sie wydaje grubo ubrane,w razie czego mozna cos posciągac.
Ja pije herbatke laktacyjną herbapolu kosztuje tylko 6zl, wprawdzie pisze na niej ze trzeba pic 4 saszetki dziennie,ale polozna poleciła ze wystarczy jedna i rzeczywiscie,na razie ją odstawiłąm bo zrobił mi sie zastój,wiec chyba podziałała
Ja pije herbatke laktacyjną herbapolu kosztuje tylko 6zl, wprawdzie pisze na niej ze trzeba pic 4 saszetki dziennie,ale polozna poleciła ze wystarczy jedna i rzeczywiscie,na razie ją odstawiłąm bo zrobił mi sie zastój,wiec chyba podziałała
Kociata swój opis mogła byś do gazet powysyłać. A najlepiej do tych szpitali w których zzo nie ma (np tych w moim mieście). Super że tak pięknie to przeżyłaś.
U mnie piłeczka + sprzątanie już w ruchu.
Podskakuje, kręce się chociaz jest ciężko bo Pysiu bardzo polubił ten sprzęcik i "kradnie".
Mam nadzieje, że dzięki temu jutro jak pojadę do szpitala to może już tam zostanę ^^.
W`końcu wg usg powinnam być "po"10 dni temu, a małego słonia jakoś nie chce rodzić.
U mnie piłeczka + sprzątanie już w ruchu.
Podskakuje, kręce się chociaz jest ciężko bo Pysiu bardzo polubił ten sprzęcik i "kradnie".
Mam nadzieje, że dzięki temu jutro jak pojadę do szpitala to może już tam zostanę ^^.
W`końcu wg usg powinnam być "po"10 dni temu, a małego słonia jakoś nie chce rodzić.
witam po raz kolejny w dwupaku :---( (a już myślałam że tak nie napiszę...) Dzisiaj wypuścili mnie na "przepustkę" ze szpitala, bo akcji porodowej brak....:-( wczoraj cały dzień spędziłam na porodówce, dostałam (testowo jak to określiła moja gin) oksy w kroplówce i miałam czekać na rozwinięcie akcji. dopóki leciała oksy były skurcze, a później już niestety się skończyły, rozwarcie zatrzymało się od wczoraj na 3 cm i ani drgnie dalej.... więc teraz siedzę sobie w domku i czekam aż moja mała uparciuszka zechce wyjść z brzuszka. moja pani doktor dała jej czas do poniedziałku... (liczy chyba na to że do poniedziałku urodzę)
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 9
- Wyświetleń
- 9 tys
- Odpowiedzi
- 3
- Wyświetleń
- 10 tys
- Odpowiedzi
- 25 tys
- Wyświetleń
- 2M
- Odpowiedzi
- 26
- Wyświetleń
- 9 tys
Podziel się: