Ella- gdyby mi
Elvie powiedziała, że 12:00 jest OK to uwierz mi, że ja bym się stawiła :-) wyraźnie pisałam, że 14:00 to dla mnie za późno, ale Elwira mi powiedziała, że Wam wcześniej nie pasuje, bo po przyjeździe musicie się ogarnąć i zjeść obiad i inne takie, i ja to rozumiem :-)
Cieszę się, że Wrocław Ci się podobał. Mam nadzieję, że następnym razem będziesz miała więcej szczęścia do spotkań :-)
Kici- ło matko, dobrze, że już to za Wami. Bartula chciał ze szczeniaczkiem uczniaczkiem iść do przedszkola... no ręce mi opadły
Anna oj- super wieści!!! Bardzo super!!! Oby tak dalej. Niestety przy 2 starszakach z różną florą bakteryjną musisz być przygotowana na różne akcje
a w szpitalach syf jest okrutny. Ja pamiętam, jak Kubula był na neurologii to jakiś taki parszywy wirus ze sobą przytargałam, że biedny Bartula kilka dni wymiotował i miał biegunkę. Schudł mi wtedy 1 kg a to strasznie dużo. Na szczęście pił orsalit (mimo, że to paskudztwo, a on miał raptem roczek). Takie tam... szpitalne klimaty...
Gosieńka- hehehehe... no byłoby... ja chłopa zawsze na pomoc wzywam, ale on jest najlepszy na świecie i zawsze mi pomoże :-) wczoraj oświadczył, że kurę się wrzątkiem zlewa i potem się łatwo skubie
Aniam- winko będziemy sobie sączyć, nie bój żaby :-)
Ja Was przepraszam, że w kratkę odpisałam i zapewne kogoś pominęłam, ale mam jakiś dziwny czasookres... generalnie nie wiem, gdzie gubię 2-3 h dziennie...
A! Jak nie pojechałam do Elvie (bo nie wiedziałam, że mogę być o 12:00
) to poszliśmy na rower i Bratek zrobił scenę godną swojej mamusi, zaczął wrzeszczeć, że on nie umie jeździć, i nie będzie, i w ogóle... kropka. No to rower sru do domu, ja z nim na górę, a na górze on mi na to, że umie i że on idzie pokazać i tatusia przeprosić. Oczywiście dylał potem jak złoto... Kocham tego mojego złośliwca okrutnie, ale małpa z niego jest :-)