witam sie ija
okropny dzis mialysmy dzien.zaczal sie dla mnie juz o 3.30 bo Olka nagle obudzila sie z takim placzem jakiego nigdy jeszcz nie slyszalam
nawet na rekach nie moglam jej uspokoic...prawie w bezdech wpadla...jak juz sie wyciszyla to byla 7 i musialysmy wstawac i sie szykowac do pociagu...jak dawalam jej jedzonko to placz sie znowu powtorzyl a mnie malo serce nie peklo...
na cwiczeniach Ola caly czas paluszkami grzebala przy nosie, wsadzala sobie do nosa palce, plakala, wsciekala sie bez powodu...az tu nagle pozbyla sie sondy...pierwszy raz zrobila cos takiego..wyrwala ja sobie doslownie az plasterek z nosa sie przedarl na pol...nie biore ze soba na wyjazdy sondy, wiec od snadania Olki do nastepnego jedzonka minelo 6godzin
w domku wlozylam jej sonde i przy jedzeniu juz nie bylo histerii...biedactwo moje jak ja ta rurka musiala meczyc...
podejrzewam ze przy ostatnich wymiotach, a byly bardzo silne, sonda pod wplywem cisnienie musiala troche sie wysunac do gory i podrazniala wejscie do zoladka a to Olke bolalo
na szczescie juz jest dobrze i smacznie sbie spi..
co do Mikolaja....
dziewczyny...dzieki Wam ja dostalam dzis najpiekniejszy prezent jaki tylko moglam sobie wymarzyc-usmiech i nieziemska radosc mojego dziecka...a to tylko dzieki Wam...
do Olki przyszly dzis nawet dwa Mikolaje-pierwszy przyniosl witaminki i prezencik w ktory Ola zaczela sie wtulac, a drugi Mikolaj przyniosl prezent ktorego Ola nie chciala wypuscic z rak
karton wpakowala nawet do lozka...
jutro postaram sie wrzucic fotki ktore pokazuja jak wielka miloscia do prezentu zapalalo moje dziecko
nie ma slow zeby opisac jak bardzo jestem Wam wdzieczna...napisze wiec po prostu-DZIEKUJE, dziekuje za wszystko...