Hej dziewczyny, ja z tematem raczej z tych ciężkich. Moja ciąża była bardzo dokładnie zaplanowana, wiedziałam że chce zajść w ciążę, gdy już pozamykane wszystkie swoje naukowe plany, zdobędę jako tako pozycję zawodową i będę mogą na spokojnie poświęcić się bobasowi, z wolną głową. Udało nam się zajść w ciążę już przy pierwszym podejściu, wielką radość, wyczekiwanie na każde USG. Dziś jestem w 20 tygodniu i mam totalny zjazd. Czuję wyraźne ruchy dziecka, ale zamiast się z tego cieszyć, mam coś w rodzaju focha, bo odczuwam dyskomfort. Nie chce mi się totalnie czytać książek poradnikowych, jak opiekować się maleństwem (a nie mam wiedzy na ten temat), nie kręci mnie myślenie o wyprawce. Więcej jest we mnie niepokoju (nieuzasadnionego) i myśli typu "w co ja się pakuje", niż szczerej radości. Mam cichą nadzieję, że nie jestem odosobniona w tym i nie oznacza to, że będę jakaś straszną matką. Wiem, że kobiety starają się latami, mi wszystko przyszło tak łatwo, więc mam wyrzuty sumienia, że nie potrafię się tym cieszyć. Jak jest u Was?