U mnie juz 4 miesiac a moj maz dopiero leciutko zaczyna mnie traktowac jakos bardziej ciazowo.przydaloby mu sie jakies usg .on to taki urodzony optymista,ale jest tak pesymistycznie ostrozny do tej ciazy ze szkoda gadac,brzuch mi wyszedl to zaczal wierzyc chyba dopiero.wiem ze sie cieszy ale wciaz nie chce zapeszac bo poroniona to byl dla nie go szok,i to jak ja to przezywalam tez bylo dla niego straszne.
Nigdy nie zapomne jak pojechalam pod narkoze na zabieg lyzeczkowania,i pozniej po juz, przewozili na inny oddzial,a on juz stal przy drzwiach z przerazona mina(pracowal w szpitalu mial "znajomosci" i dostep do miejsc).Ja taka cala rozesmiana,jeszcze po narkozie i cala szczesliwa ze przezylam pierwsza operacje w zyciu,odrazu sie usmiechnal,wtedy tak jakos uderzylo mnie jak bardzo on to przezywal