Witajcie Kobietki. Trochę mnie nie było. Komp szwankuje i czasami trzeba go włączać kilka/naście/ razy.
W poniedziałek byłam u gina po plastry anty. Chodziłam do dr J. Kopyto. Tzn. byłam chyba trzy razy prywatnie w klinice.
Czytałam co prawda wcześniej opinie na temat p. dr ale jakoś wydawało mi się, że niektóre są trochę przesadzone (te negatywne). No i w poniedziałek na własnej skórze przekonałam się, że jednak nie były przesadzone. W poniedziałek poszłam już "państwowo". W związku z tym, że nie mam tej karty czipowej to nie mam tych druków recept.
No więc wchodzę do gabinetu, mówię "dzień dobry", siadam i mówię po co przyszłam (przyszłam tylko po receptę), a ona się pyta czy po wyniki cytologii (?). No mówię, że nie. Ona coś tam uzupełnia, zaczyna wypisywać w tych "historiach choroby" czy coś takiego i pyta się gdzie są moje druki recept. Mówię, że nie mam, to każe mi iść do recepcji po te druki. Pani w recepcji mówi, że akurat niestety dzisiaj się skończyły i jeszcze nie mają nowych i że p. dr powinna mieć jakieś "puste" żeby wypisać. Powiedziała, że zaraz przyjdzie do gabinetu i wytłumaczy wszystko. Więc ja wracam do tego gabinetu i mówię, co tamta mi kazała powiedzieć a p. dr nawet na mnie nie patrząc zrobiła minę pt. "O Boże! Gdzie ja pracuję". Nie odezwała się do mnie wcale, tylko coś robiła na telefonie, a potem stwierdziła, że pani recepcjonistka się "nie kwapi" i musimy iść same (?). Poszłyśmy i znów to samo , kobieta w recepcji powtarza to co powiedziała mi i wracamy do gabinetu. Po czym p. dr stwierdza, że nie wypisze mi recepty bo nie ma na czym i już. Więc ja się pytam jak to rozwiązać, bo potrzebuję tych plastrów, niedługo wyjeżdżam i w ogóle. Na to ona, że MUSZĘ przyjść na wizytę prywatną do niej po tę receptę. Wizyta 50 zł. Hmmm, pomyślałam sobie, że babka chce mnie naciągnąć, bo równie dobrze mogłabym przyjść za dwa dni do niej na wizytę nie-prywatną i ona te druki by przyniosła, zwłaszcza, że tam gdzie chodzę przyjmuje dwa razy w tyg. No normalnie ... Poprosiłam Panią z recepcji o pomoc i załatwiła mi wizytę następnego dnia u innego doktora, ten się zdziwił, że tamta nie chciała wypisać tej recepty, bo jak powiedział "można ją wypisać nawet na papierze toaletowym". Ehhh się rozpisałam, ale byłam w szoku, że tak można potraktować pacjentkę. Więcej do niej nie pójdę!