No to ja się znowu wyłamię (jakaś odpalona się czasem czuję na naszym forum;-)). Jestem zdecydowanie za takim karmieniem, jakie będzie pasowało mamie i Bąbelkowi
W pierwszej ciąży byłam mocno nastawiona na karmienie piersią. Wyszło nam fatalnie, karmiłam Małą w sumie 3 tygodnie tylko i to i tak w systemie mieszanym w zasadzie do początku. Z racji tego, że strasznie mi zależało na dobru dziecka (zewsząd mnie bombardowano, że karmiąc sztucznie zrobię mu źle), przeżywałam duchowe katusze. Zupełnie niepotrzebnie napędziłam sobie i Bąbelkowo tylu stresów. Ot, nie wyszło nam i tyle. I tak trzeba było do tego podjeść od początku, a nie szarpać się bezsensownie, stresować, zawalać wyrzutami sumienia. Po co?
Mała od 2 miesiąca życia karmiona w pełni sztucznie rosła jak na drożdżach, zdrowo, radośnie, bez najmniejszych problemów tak ze strony brzusia, jak układu odpornościowego. Teraz ma 11 miesięcy i ani razu nie była chora. Tylko raz jeden podziębiona. Odpukać, mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Tak więc teraz się nie nastawiam na nic. Wyjdzie nam z karmieniem naturalnym - super. Będę się miała szarpać, męczyć siebie, dziecko, męża - trudno, odpuścimy mam nadzieję bez tej tony wyrzutów co za pierwszym razem. Stawiam na żywioł. Będzie tak, żeby wszystkim było dobrze, miło, komfortowo. Uważam, że to zdecydowany priorytet macierzyństwa
W pierwszej ciąży byłam mocno nastawiona na karmienie piersią. Wyszło nam fatalnie, karmiłam Małą w sumie 3 tygodnie tylko i to i tak w systemie mieszanym w zasadzie do początku. Z racji tego, że strasznie mi zależało na dobru dziecka (zewsząd mnie bombardowano, że karmiąc sztucznie zrobię mu źle), przeżywałam duchowe katusze. Zupełnie niepotrzebnie napędziłam sobie i Bąbelkowo tylu stresów. Ot, nie wyszło nam i tyle. I tak trzeba było do tego podjeść od początku, a nie szarpać się bezsensownie, stresować, zawalać wyrzutami sumienia. Po co?
Mała od 2 miesiąca życia karmiona w pełni sztucznie rosła jak na drożdżach, zdrowo, radośnie, bez najmniejszych problemów tak ze strony brzusia, jak układu odpornościowego. Teraz ma 11 miesięcy i ani razu nie była chora. Tylko raz jeden podziębiona. Odpukać, mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Tak więc teraz się nie nastawiam na nic. Wyjdzie nam z karmieniem naturalnym - super. Będę się miała szarpać, męczyć siebie, dziecko, męża - trudno, odpuścimy mam nadzieję bez tej tony wyrzutów co za pierwszym razem. Stawiam na żywioł. Będzie tak, żeby wszystkim było dobrze, miło, komfortowo. Uważam, że to zdecydowany priorytet macierzyństwa