Ja też zaczęłam przyzwyczajać koło roczku, na spokojnie, nie na siłę, zero zmuszania... Nie było zabaw nocnikiem, żeby kojarzył się tylko i wyłącznie z jedną czynnością. Najpierw sadzaliśmy miśki, pieski i robiły, e-e, ach, żebyście mnie widziały jak przekonująco stękałam. ;D :
Mały już wcześniej wiedział, kiedy robi kupe, i co to kupa, pokazywałam mu pieluszke, tłumaczyłam, co zrobił...
Teraz ma 16 miesięcy i nie robi w pieluche, chyba że na spacerze, tak jak u Naji. Na poczatku to była zabawa, fascynacja nocnikiem, więc chętnie siadał i się natężał, potem się znudziło i był bunt, a po kryzysie przyszedł całkowity sukces. Właściwie zawsze zdąża. Jak siedzi na nocniku to staram się być obok, oglądamy książeczki. To ważne szczególnie na poczatku. No i rytualne wyrzucanie zawartości do kibelka. ;D Teraz Bruno coraz częściej robi też siusiu do nocnika, i zastanawiam się, czy nie zastąpić pieluchy majteczkami, na razie w domu, ale trochę się wacham...
U Tracy Hogg w "Języku Dwulatka" czytałam, że każde dziecko w nieco innym momencie wykształca mięśnie zwieracza na tyle, że jest w stanie je kontrolować... więc cóż... tłumaczyć, próbować, pomału, bez przymuszania...