hej, nie wiem jak Wy zniosłyście ten caly proces, ale mnie to wybiło z koncentracji w pracy. Wszystko staralam sie miec pod kontrola co musialam zrobic, ale mentalnie bylam nieobecna i mocno rozkojarzona. Dzien zaczynalam od czytania formu i tak tez konczylam ....eh. Teraz nadrabiam. Z info, ze 4 maja usg juz poza kliniką czuję sie dosc podekscytowana i nawet nieco bardziej nerwowa, bo jak mnie cos zakłuje to zaraz mysle o tych cholernych skurczach i atosibanie , ktory dostalam i taki lekki stresik...jeszcze nigdy tak daleko nie zaszlam. Poza tym zanych objawow szczegolnych nie mam. Nawet na słodkosci nie mam ochoty, a to dziwne w moim przypadku
staram sie trzymac radosc na wodzy. Obawiam sie zlapac opryszczkę, a mam wlasnie lekko powiększone wezly chlonne od jakiegos przewiania. Eh
Przyszla mi tez taka refleksja, ze ivf z KD rodzi dla nas chyba wiecej dylematow niz z Aid nasieniem, choc to ta sama sytuacja lecz odwrotna. Czy dziewczyny z Aid tez tak analizuja ? czy to tylko nasza domena wynikająca z utraconych marzen na nasze genetyczne dziecko?