Więc tak, mieszkanko jak najbardziej akceptowalne (pomijam fakt lenteksu na podłogach i buazerii na ścianach ) łazienka ok, jeden pokój (malutki) do całkowitego remontu (panele , ściany) , drugi, duży odnowiony, mieszkanko tzw. "babcine" ale normalnie mieszkać się da :-) trzeba tam tylko posprzątać i można się wprowadzać . Wstępnie jesteśmy już dogadani z właścicielką, ma do nas dzwonić jeszcze wieczorkiem, w sprawie ewentualnego mini remontu, ponieważ musi dogadać się z mężem, bo to jego mieszkanie (bo podobno nie chce wkładac w to mieszkanie dużo, ale my też chcemy zrobić to jak najtańszym kosztem, byle po ludzku dało się korzystać). Chyba się udało, przez rok możemy spokojnie tam mieszkać (później nie wiadomo, bo być może będą chcieli sprzedać, jeszcze nie wiedzą). A cena jest na prawde bardzo niska jak na takie metraż, bo właściele nie chcą nic "dla siebie" , płacimy jedynie czynsz (który w tej spółdzielnie jest wysoki, wiem bo rodzice mieszkają tuż obok), centralne ogrzewanie, zaliczka na wodę i śmieci, a osobno prąd i gaz. Więc nawet jak włożymy jakis swój wkład w to mieszkanie to i tak się opłaca
Nie muszą byćto "luksusy" ważne , że razem
Czekamy więc do wieczora na telefon od właścicielki i mamy nadzieję , że uda nam się wszystko sfinalizować :-)
Nie muszą byćto "luksusy" ważne , że razem
Czekamy więc do wieczora na telefon od właścicielki i mamy nadzieję , że uda nam się wszystko sfinalizować :-)