Ja właśnie zjadłam kapuśniak. Mam straszną ochotę na kwaśne sprawki :-). No i na to co akurat Uleńka powypisuje na forum -jakiś dar ma dziewczyna Podroby mam codziennie bo mój pies je uwielbia z gotowaną marchewką ( ja też ) ale teraz jakoś nie bardzo.
Co do GÓRY. Dziewczyny ja dalej nie wierze, że się uda. Gdzieś w środku mam wielką nadzieję a z drugiej strony coś mnie sprowadza na ziemię - żeby za bardzo się nie zawieść. Ja wiem, że trzeba myśleć pozytywnie ale kurcze mam wrażenie że ciąża to cudowny okres dla osoby bez doświadczeń przykrych z przeszłości. Dla mnie sam stres. Ale pojechałam teraz pesymistycznie. Pewnie nagane dostanę. Mąż mnie słuchać już nie chce jak tak mówię więc tylko Wam mogę się pozwierzać ze swych przemyśleń.
Musisz wierzyć! Nadzieja i wiara Co do stresu to ja po pierwszym poronieniu miałam schizy nie z tej ziemi i nie ogarniałam zupełnie, kazda wizyta u gin to był koszmar, zamykałam oczy i nie patrzyłam na ekran bo się bałam i tak do samego porodu, zepsułam sobie całą ciążę tym. Teraz staram się myśleć tylko pozytywnie